204 kg szczęścia! Gigantyczne karpie dały Polakom tytuł mistrzów świata. "Prawdziwe szaleństwo"

Łącznie złowili 20 karpi. Waga wszystkich ryb przekroczyła 204 kilogramy, a największy okaz ważył ponad 20 kilogramów. - Prawdziwe szaleństwo - wspomina Gabriel Starzec, który razem Andrzejem Walczakiem i Krzysztof Charmuszko zdobył dla Polski mistrzostwo świata w łowieniu karpi.

Październik 2014. Wulkaniczne, włoskie jezioro Lago di Bolsena. Mistrzostwa świata w łowieniu karpi, czyli słynne zawody World Carp Classic. Najważniejsza i najbardziej prestiżowa impreza w świecie karpiarzy. Główni faworyci? Tradycyjnie Brytyjczycy i Holendrzy. Ale też Polacy, którzy do Włoch jechali z wielkimi nadziejami i ambicjami. - Mobilizacja była na najwyższym poziomie. Długo przygotowywaliśmy się do tych zawodów, ale efektu końcowego nikt się nie spodziewał - mówi Gabriel Starzec, członek zwycięskiej drużyny. - To spełnienie marzeń. Na te zawody przyjeżdżają najlepsi karpiarze świata. Rywalizacja jest potężna, a nam udało się wygrać. I to z jaką dramaturgią! - wspomina Starzec.

Niezwykły zwrot akcji i szalona radość

Wyniki World Carp Classic można na bieżąco śledzić w internecie. Są informacje o złowionych rybach, jest aktualizowana klasyfikacja generalna. Zespoły wiedzą, na których są miejscach i jaki wynik mają ich rywale. Ale tylko do piątku. Przed ostatnią nocą zawodów organizatorzy nie informują już o złowionych rybach, a ogłoszenie zwycięzców następuje poprzez odpalenie racy na stanowisku zwycięskiej ekipy.

- Wiedzieliśmy, że mamy szanse na 1. miejsce. Gdy rano zobaczyliśmy organizatorów i dziennikarzy jadących na nasze stanowisko, byliśmy już pewni wygranej. Ale oni przyjechali, popatrzyli i odjechali w kierunku stanowiska Holendrów, z którymi przez całe zawody szliśmy łeb w łeb. Po kilku minutach zobaczyliśmy czerwoną racę na ich stanowisku. Przybiliśmy piątki, pogratulowaliśmy sobie drugiego miejsca, ale wszyscy czuliśmy lekkie rozczarowanie. Okazało się jednak, że system źle policzył wagę ryb Holendrów. Jedna sztuka została zaliczona dwa razy i to my zostaliśmy mistrzami świata. Tej radości i tych emocji nie zapomnę nigdy - mówi nam Gabriel Starzec.

Polacy z trofeum World Carp ClassicPolacy z trofeum World Carp Classic World Carp Classic

Szczęśliwe losowanie

Lago di Bolsena to piękne, otoczone górami Vulsini jezioro w środkowych Włoszech. - Wymarzone na wakacje, piekielne trudne do łowienia karpi - opisuje Gabriel Starzec. Bolsena ma 114,5 kilometrów kwadratowych powierzchni, średnią głębokość 80 metrów, maksymalną 150. - Oczywiście na takich głębokościach nie da się łowić karpi, dlatego tak ważne jest odpowiednie miejsce. My mieliśmy wielkie szczęście podczas losowania stanowisk przed zawodami. W karpiowaniu jest tak, że jak wylosujesz słabe stanowisko, gdzie karpie nie mają swoich żerowisk, to w zasadzie nie masz szans na wygraną. My wylosowaliśmy jedno z trzech najlepszych stanowisk na tej wodzie. Po prawej stronie mieliśmy mały port, a to jedno z miejsc, w których karpie szukają pokarmu. To nam pomogło, bo złowiliśmy tam kilka solidnych sztuk - wspomina Starzec.

- Pamiętam, że w czwartek złapała nas taka burza, że strach było wyjść z namiotu. Wiatr wiał tak mocno, że fale miały ponad metr. Nagle na jednej z naszych wędek nastąpiło branie. Szybko złapałem węglową wędkę, wsiadłem do pontonu i z jednym z kolegów popłynąłem po rybę. Emocje były tak wielkie, że nawet nie myślałem o ryzyku. Z perspektywy czasu wiem, że nie była to mądra decyzja, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Wyholowaliśmy rybę i wróciliśmy bezpiecznie na brzeg.

Sport jak każdy inny

Gabriel Starzec, Andrzej Walczak i Krzysztof Charmuszko łącznie złowili 20 karpi. Waga wszystkich ryb przekroczyła 204 kilogramy, a największy okaz ważył ponad 20 kilogramów. - Prawdziwe szaleństwo, zwłaszcza jak na tak wielką wodę, na której bardzo trudno wypracować branie karpia - zaznacza Gabriel Starzec. Wszystkie karpie po oficjalnym ważeniu i sesji zdjęciowej wróciły do wody, bo hasło "złów i wypuść" jest w świecie karpiarzy obowiązkowe, o czym więcej możecie przeczytać w tekście "Karp to dla nich wszystko, a ochrona ryb ważniejsza niż zapełnienie lodówki".

Część z was pewnie zastanawia się, dlaczego artykuł o łowieniu karpi pojawił się na Sport.pl. Odpowiedź jest bardzo prosta: to sport jak każdy inny. Z zawodami różnej rangi, klasyfikacjami, ale też z szacunkiem do rywali i przede wszystkim do ryb. - W karpiowaniu przygotowanie fizyczne nie odgrywa tak ważnej roli jak w innych sportach. Ale nie ukrywam, że dobra kondycja pomaga w rywalizacji. Zwłaszcza przy wywożeniu zestawów pontonem na kilkaset metrów. A jak wieje i na jeziorze jest wysoka fala, to poprzeczka idzie w górę. Zwłaszcza, że na takich zawodach jak World Carp Classic nie holuje się ryb do brzegu, po każdą płynie się pontonem, więc trochę siły i kondycji nie zaszkodzi - mówi nam Gabriel Starzec. I dodaje, że najważniejsza w karpiowaniu jest taktyka.

Jaką przynętę wybrać? Na jakiej głębokości łowić? Ile nęcić? A pytań jest o wiele, wiele więcej. - Jednym z głównych elementów sukcesu jest odpowiedni dobór przynęt i zanęt. Normalnie można iść do sklepu wędkarskiego, wybrać smak kulek proteinowych (najlepsza i najczęściej stosowana przynęta na karpie), pojechać nad wodę i łowić. Ale my na mistrzostwa przygotowaliśmy własne kulki. Odpowiednio skomponowaliśmy ich skład, smak, a wszystko po to, żeby jak najbardziej odpowiadały karpiom. W 2014 roku trafiliśmy idealnie. Z przynętami, ale też z pogodą.

Pomógł wiatr i obserwacja wody

W łowieniu karpi warunki atmosferyczne odgrywają gigantyczną rolę. Zwłaszcza ciśnienie, ale też wiatr i jego kierunek. - Przez pierwsze dni rywalizacji mieliśmy wiatr w plecy, a to nie wróżyło sukcesu. Ryby przemieściły się na drugą stronę zbiornika i tam szukały pokarmu. Na szczęście w nocy z środy na czwartek wiatr się zmienił. Zaczął wiać nam w twarz, natlenił wodę w naszym sektorze i zaczęliśmy robić brania naprawdę konkretnych ryb.

- Nie nęciliśmy bardzo dużo, obserwowaliśmy uważnie wodę, szukaliśmy oznak żerowania karpi i dopiero tam kładliśmy nasze zestawy. Większość karpiarzy, jak jedzie na takie zawody, to od razu wrzuca do wody kilkadziesiąt kilogramów zanęty. To często droga donikąd, bo łatwo można przekarmić ryby i pozbawić się szans na branie - zaznacza mistrz świata z 2014 roku.

World Carp Classic z 2014 roku było wyjątkowo udane dla biało-czerwonych. Gabriel Starzec, Andrzej Walczak i Krzysztof Charmuszko zostali mistrzami świata, 7. miejsce zajęli Andrzej Krawczyk, Krzysztof Sapor i Łukasz Cybulski, a 10. Tomasz Bieniek, Bartłomiej Kocur i Daniel Kocur. - Już od kilku lat jesteśmy w światowej czołówce. Na początku dominowali Brytyjczycy, Holendrzy, Francuzi, którzy mieli kiedyś większy dostęp do profesjonalnego sprzętu karpiowego, a my mogliśmy ich tylko podpatrywać. Teraz wszyscy mamy dostęp do takiego samego sprzętu i możemy rywalizować jak równy z równym. A że ten sport polega na ciągłym kombinowaniu, wymyślaniu nowych taktyk, to Polacy czują się w nim jak ryba w wodzie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.