Z seminarium duchownego przeniósł się do szkoły policyjnej. A teraz jest postrachem dopingowiczów

Ściganie dopingu to dziś opowieści jak z dobrego kryminału: rosyjski system dopingowy rozmontowali wścibski dziennikarz, jego informatorzy, skruszony gangster i uparty gliniarz. Gliniarz nazywa się Günter Younger i właśnie dał kolejny dowód na to, że warto go bliżej poznać.

Tropił już przemytników kokainy z Liberii i Wybrzeża Kości Słoniowej. Łapał fałszerzy pieniędzy i cyberprzestępców. Posadził nigeryjskiego łącznika, który produkował konserwy wypełnione narkotykami na eksport do Europy. Jak powiedział w jednym z wywiadów, od jego obecnej roboty w sporcie poprzednie zajęcia różnią się to tylko tym, że tam przestępcy byli uzbrojeni.

Zobacz wideo Włoszczowska o problemach z igrzyskami. Zwraca uwagę na kontrole antydopingowe

Jeśli on siada do robienia raportu i analizowania baz danych o testach dopingowych, to znaczy, że będzie pożoga. Tak jest od pięciu lat, wtedy pierwszy raz został wynajęty do tej roboty przez Światową Agencję Antydopingową (WADA). Zlecenie dotyczyło dopingowych oszustw Rosji, ale razem z nią zostali pociągnięci na dno ważni działacze z Senegalu, Norwegii, Francji, Niemiec. Wszyscy ci, przeciw którym były dowody, że opłacało im się tuszować rosyjskie wpadki.

Razem z dopingującymi się lekkoatletami z Rosji wpadł w kłopoty – do aresztu i pod sąd we Francji – Senegalczyk Lamine Diack, były wieloletni szef światowej lekkoatletyki, i jego klika biorąca łapówki za wyciszanie dopingowych afer. A razem z rosyjskimi oszustami z biathlonu przepadł wieloletni szef International Biathlon Union, Norweg Anders Besseberg, którego za tuszowanie wpadek wynagradzano łapówkami i wizytami prostytutek. Besseberg musiał odejść, a był nie tylko szefem światowego biathlonu, zasiadał też w zarządzie WADA. Pogrążył go właśnie wewnętrzny raport WADA.

Kiedyś dopingowy raport kojarzył się zestawieniem laboratoryjnych danych, czytelnych tylko dla wtajemniczonych. Dziś można z takich raportów brać scenariusze do kryminałów, bo rozprowadzanie i podawanie dopingu w wielu krajach stało się przestępstwem karnym. Za rozpracowywanie takich spraw mogli się wreszcie wziąć policjanci i prokuratorzy. Od 2015 prawo prowadzenia własnych śledztw ma też WADA. Ale najsłynniejszy śledczy sportu pozostaje niemal nieznany, choć biografię ma filmową. Od bawarskiej mieściny, przez seminarium duchowne w Pasawie, szkołę policyjną w Dachau, komendę w Monachium, biuro Europolu w Hadze, biuro Interpolu w Lyonie, aż po dział śledczy WADA w Montrealu. To właśnie Günter Younger ten dział śledczy od 2016 roku rozbudowuje, wybiera sobie współpracowników, tak jak wcześniej w bawarskiej policji tworzył według własnego pomysłu wydział do spraw cyberprzestępczości. Ma w zespole analityków, naukowców, ale też ludzi opiekujących się sygnalistami. Bo jak mówi, nie widział jeszcze w ponad 30-letniej karierze policjanta dużej afery rozwikłanej bez pomocy sygnalistów.

Nie ma wielkiej afery bez Youngera w tle

Nie było też w ostatniej dekadzie wielkiej afery dopingowej, w której Günter Younger, policjant z Bawarii, nie pojawiłby się gdzieś w tle. Upadek Lance’a Armstronga? To Younger był oficerem łącznikowym między tropiącą Armstronga Amerykańską Agencją Antydopingową a francuską policją.

Raport Richarda Pounda o lekkoatletyce, od którego się zaczęło wykluczanie rosyjskich oszustów ze sportu i kryminalne kłopoty prezesa Diacka? Younger został zaproszony do pisania tego raportu razem z byłym szefem WADA Poundem i kanadyjskim prawnikiem Richardem McLarenem.

Ucieczka Grigorija Rodczenkowa, byłego szefa moskiewskiego laboratorium, do USA i zdemaskowanie olimpijskiego systemu oszustwa z Soczi 2014? To zespół śledczy Youngera analizował kopię bazy danych moskiewskiego laboratorium, wykradzioną przez Rodczenkowa przed ucieczką. On też analizował oryginał bazy danych, który Rosja wydała na początku 2019 roku, po długich targach. Przekazanie tej bazy (Laboratory Information Management System – LIMS) miało być gestem umożliwiającym wybaczenie Rosji win z Soczi 2014. Ale zespół Youngera wykrył w LIMS manipulacje: przerabianie wyników testów, antydatowanie, dopisywanie uwag, które miały skompromitować Rodczenkowa (bo kompromitowanie go to jeden z filarów rosyjskiej linii obrony: chcecie nas skazać na podstawie zeznań przestępcy, który zmienił front).

Wykryte manipulacje sprawiły że sportowa Rosja stała się już recydywistką w sprawie systemowego oszustwa i dostała od WADA karę czteroletniego zakazu startowania pod własną nazwą i flagą w najważniejszych zawodach: igrzyskach i mistrzostwach świata. Ostateczny wymiar kary dobierze Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (TAS), do którego Rosja się odwołała. 

"Operacja LIMS" – teczki z dowodami dopingu u 298 sportowców

Sprawa na razie utknęła w miejscu przez liczne wnioski dodatkowe oraz pandemię, ale przesunięcie igrzysk w Tokio o rok daje nadzieję, że do tego czasu rozstrzygnięcie zapadnie. A zespół Youngera skończył w międzyczasie swoje opus magnum: "Operację LIMS", czyli kompilowanie teczek z dowodami dopingu u 298 rosyjskich sportowców. Chodzi o 298 osób z zatuszowanymi wcześniej wpadkami dopingowymi, wyłuskanymi z moskiewskiej bazy danych. Zespół Youngera wyłapał te osoby – skupił się na tych, którym najłatwiej będzie udowodnić winę, bo podejrzanych było dużo więcej, ponad 1000 – już dawno temu, podczas przeczesywania kopii bazy danych wywiezionej przez Rodczenkowa. Ale żeby kary dla nich obroniły się w sądach, WADA potrzebowała oryginału bazy danych i dostępu do próbek z Moskwy (Rosja odmawiała wcześniej wydania próbek, tłumacząc że tamtejsza prokuratura jeszcze nie skończyła swojego śledztwa). Stąd był ten warunek wydania bazy przez Rosję. A gdy po wydaniu jej się okazało, że zespół Youngera potrafi wychwycić tam zmanipulowane pliki, Rosjanie sami wpadli w sidła, które zastawiali na Rodczenkowa. Teraz cały rosyjski sport czeka na werdykt TAS, ale sprawy indywidualne można rozpatrywać bez czekania. Zespół śledczy kierowany przez Youngera każdemu z tych sportowców tworzył osobne dossier z dowodami i od wiosny 2019 rozsyłał je do międzynarodowych federacji sportowych, by mogły tych zawodników ukarać. Teraz ta operacja dobiegła końca. Dossier dotarły do światowych federacji w 28 różnych sportach i do jednego, niewymienionego z nazwy, organizatora wielkich imprez sportowych.

- To było najbardziej skomplikowane śledztwo w historii antydopingu, a zespół śledczy WADA wykonał znakomitą pracę. Było to ogromne przedsięwzięcie, obejmujące tysiące próbek, 24 terabajty danych – mówił szef WADA Witold Bańka, ogłaszając 30 kwietnia zakończenie dochodzenia. To jest zakończenie, jeśli chodzi o tych 298 sportowców, bo po badaniu próbek z Moskwy jest już wybranych 57 kolejnych nazwisk, które wymagają dossier.

W przypadku aż 145 z tych 298 sportowców Rosjanie ingerowali w wyniki testów w bazie danych, próbując tuszować wpadki. To osłabia moc dowodów w tych 145 sprawach, ale WADA zdecydowała się i tak przesłać je federacjom. Zespół Youngera służy wyjaśnieniami w przypadku wątpliwości. Nie rozstrzyga, że wszystkich 298 sportowców należy skazać za doping – wielu z nich już zawodowo sportu nie uprawia, testy pochodzą z lat 2012-2015 – ale chce, żeby federacje miały pełną wiedzę. A jeśli WADA uzna, że federacje kogoś potraktują zbyt łagodnie, ma prawo się od takiej decyzji odwołać. - Jesteśmy krok bliżej postawienia oszustów przed wymiarem sprawiedliwości – powiedział Younger, podsumowując ten etap dochodzenia.

Z seminarium do szkoły policyjnej. Za namową matki

Anglosaskie nazwisko dyrektor Younger zawdzięcza żonie, Nowozelandce. Przed ślubem w 2014 nosił nazwisko Seibold. – A kto powiedział, że to żony mają zmieniać, a nie mężowie? Poza tym, będą mi to nazwisko rzadziej przekręcać – tłumaczył w wywiadzie dla "Tageszeitung". Pochodzi z Plattling, miasteczka położonego niedaleko granic z Czechami i Austrią. Miał być księdzem, był już w seminarium w Passau, ale gdy trzeba było podejmować decyzje na całe życie, uległ namowom matki i wybrał pracę w policji.

Jest sportowcem amatorem, a w wielki sport wciągnęła go na dobre Rosja. Kiedy w 2014 roku Hajo Seppelt, dziennikarz śledczy, wyemitował w ARD reportaż o przeżartej dopingiem rosyjskiej lekkoatletyce, opierając się na opowieściach byłej lekkoatletki Julii Stiepanowej i jej męża trenera, WADA nie miała jeszcze działu śledczego (zaczął działać od 2015, w osobie Jacka Robertsona, który w końcu odszedł, sfrustrowany, że to zajęcie przekracza możliwości jednego człowieka). Poprosiła o zbadanie sprawy doraźnie powołaną komisję. I do wspomnianego już Pounda i McLarena doprosiła Youngera, którego znała ze współpracy z Interpolem. Younger (wtedy jeszcze Seibold) w latach 2008 – 2011 kierował wydziałem przestępczości narkotykowej w biurze Interpolu w Lyonie, a wcześniej pracował w Europolu w Hadze. Już wtedy rozbijał też gangi dopingowe, bo nielegalne laboratoria produkujące takie środki często są w rękach mafii.

Speak Up, czyli setki anonimowych zgłoszeń o dopingu rocznie

Gdy WADA poprosiła o wsparcie w sporządzeniu raportu, zgodził się. A potem przyjął też propozycję startu w konkursie na szefa – i budowniczego – nowego działu śledczego Agencji. Wygrał konkurs, wziął urlop z bawarskiej policji i przeniósł się do Montrealu. Przyglądając się sprawie Stiepanowów, którzy po swoich zeznaniach przeciw Rosji musieli się ukrywać i bez wsparcia zostaliby bez środków do życia, doszedł do wniosku, że sport bardzo potrzebuje systemu ochrony sygnalistów.

Postawił właśnie na sygnalistów i ich informacje o możliwych przestępstwach dopingowych, bo uznał to za najbardziej efektywne. Stworzył platformę do anonimowego składania takich powiadomień, nazwaną Speak Up, zagwarantował pomocnikom którzy się zgłoszą, ochronę i wszelką pomoc. Na początku wszystkie telefony z infolinii odbierał sam, o każdej porze dnia i nocy. Teraz ma już od tego zespół. Już w pierwszym roku działalności Speak Up zgłoszeń było ponad 200. Younger bardzo szanuje Hajo Seppelta i jego pracę (ostatni skalp Seppelta to kierownictwo światowej federacji podnoszenia ciężarów, wymiecione jego reportażem o tuszowaniu dopingu), ale ma inne podejście do sygnalistów. Nie należy ich ujawniać, jak zrobił Seppelt z małżeństwem Stiepanowów. – Korzystałem w badaniu rosyjskich spraw z pomocy sygnalistów. Nie ujawniałem ich i nadal cieszą się takim samym życiem, jakie mieli wcześniej – mówił w "Guardianie".

Jak zachować wiarę w sport? "Nie istnieje coś takiego, jak społeczeństwo bez zbrodni"

Nauczył się nie wierzyć światowym federacjom, ich komisjom etyki, postępowaniom dyscyplinarnym. Postęp w ściganiu dopingu jest możliwy tylko wtedy, jeśli się sprawy ścigania dopingu wyprowadzi jak najdalej od władców poszczególnych sportów. Bo łapanie gwiazd na dopingu nie jest w interesie tych władców. Tak też się dziś w antydopingu dzieje: postępowania dyscyplinarne są przenoszone z federacji do agencji antydopingowych. Ale najważniejszą zmianą było wprowadzenie śledztw. Wcześniej przez dziesięciolecia walkę z dopingiem prowadzili naukowcy, laboranci, kontrolerzy. Często świetni naukowcy, błyskotliwi ludzie, ale bywali bezradni w starciu z oszustem, zwłaszcza takim, za którym stały wielkie pieniądze i który miał na usługach swoich naukowców. Wystarczy spojrzeć na sprawę Lance'a Armstronga: kiwał kontrolerów przez lata, przeszedł na czysto setki testów. A wystarczyło, że wzięła się za niego i jego wspólników agencja federalna USADA, agenci FBI - z podstawową bronią, nieistniejącą w systemie dyscyplinarnym sportu: karą za składanie fałszywych zeznań - i z systemu Armstronga nie było co zbierać. Testowanie jest kluczowe i niezbędne, ale śledczy okazali się najlepszymi sojusznikami kontrolerów i analityków. System rosyjskiego kłamstwa dopingowego rozmontowali wścibski dziennikarz Seppelt, jego informatorzy Stiepanowowie, skruszony gangster Rodczenkow (gdyby nie śledztwo Seppelta, nie byłoby jego ucieczki), uparty gliniarz Younger i cały zastęp śledczych. A ich informacje dały podpowiedź, czyje próbki i jak testować, żeby łapać najskuteczniej.  

Dlatego znajomości Youngera z Europolu, Interpolu, FBI, to jest dla WADA bezcenny kapitał. Bywało że agencje śledcze niechętnie współpracowały ze światem sportu, nie dowierzały mu. A wymiana informacji jest niezbędna. Największe dziś dopingowe śledztwo, rozpoczęte nalotem na MŚ w narciarstwie klasycznym Seefeld 2019, śledztwo rozlewające się na wiele krajów i wiele sportów, pewnie nieprzypadkowo prowadzi dziś prokuratura w Monachium, rewirze Youngera. A gdy Youngera pytają, jak wierzyć w sport, gdy się wie tyle o dopingu, odpowiada spokojnie. – Jako policjant uczysz się szybko, że nie istnieje coś takiego, jak społeczeństwo bez zbrodni.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Agora SA