Niemal 200 tysięcy dolarów za sekundę, ale kac po Super Bowl kosztuje miliardy

Kilka lat temu na Super Bowl pojechała delegacja Europejskiej Unii Piłkarskiej. Działacze UEFA chcieli podpatrzeć, czy można z finału Ligi Mistrzów zrobić coś takiego. W końcu jednak uznali, że lepiej sprzedać rozgrywki stacjom płatnym. W ciągu roku Champions League straciła 35 procent widzów.

W nocy z niedzieli na poniedziałek w Miami w najważniejszym meczu w USA - finale ligi futbolu amerykańskiego NFL - zmierzą się Kansas City Chiefs i San Francisco 49ers.

Dzień rozbuchanej konsumpcji i kac nazajutrz

Super Bowl to fenomen, który wymyka się naszemu pojmowaniu świata. Wyobrażacie sobie, że ktoś ogłasza dzień wolny dla pracowników z powodu jakiegoś tam meczu? No może, jakby Polska grała w finale mistrzostw świata. Takie rzeczy na świecie się zdarzają. No, ale jakby chodziło o coś, co dzieje się co roku?

A tak zrobiła wielka spożywcza firma Kraft Heinz (26,6 miliardów rocznego przychodu), która ogłosiła, że jej wszyscy pracownicy mają wolne w poniedziałek po Super Bowl. "Statystyki pokazują, że 16 mln ludzi tego dnia dzwoni do pracy, biorąc dzień wolny z powodu choroby, lub po prostu nie pojawiają się w pracy. Produktywność spada tak bardzo, że cały kraj traci miliard dolarów" - napisał Kraft Heinz w specjalnym oświadczeniu w ubiegłym roku.

Według innych badań straty dla gospodarki sięgają aż 3 miliardów dolarów, a z tych, którzy jednak pojawią się w pracy, 32 procent przychodzi później niż zwykle. Do pracy spóźnia się 42 procent mężczyzn i 20 procent kobiet. Superbowlowe szaleństwo dotyczy bowiem też płci pięknej.

Straty dla PKB kraju wywołane poniedziałkową absencją i spóźnieniami są nie tak duże w porównaniu do rozbuchanej konsumpcji dzień wcześniej. Na świętowanie Super Bowl Amerykanie mają w tym roku wydać 17 miliardów dolarów. To drugi pod tym względem dzień w USA. Więcej Amerykanie wydają tylko na Święto Dziękczynienia.

Zresztą, nawiasem mówiąc, ten specyficznie amerykański uroczysty dzień też jest świętem futbolowym. Od wczesnego popołudnia aż do późnej nocy kibice mogą oglądać mecz NFL lub ligi futbolu akademickiego. Widzów jest niewiele mniej niż podczas Super Bowl. W ubiegłym roku było to 123 mln. W cały długi weekend Święta Dziękczynienia statystycznie rzecz biorąc każdy Amerykanin - licząc kobiety i mężczyzn, starców i dzieci - obejrzał co najmniej dwie godziny transmisji futbolowych.

Tu warto rozwiać pewien mit. Amerykanie naprawdę oglądają Super Bowl dla sportu, a nie dla premierowych reklam i 13-minutowego występu gwiazdy w przerwie meczu. Co więcej, biorąc pod uwagę liczbę tzw. unikalnych widzów mecze sezonu regularnego gromadzą większą widownię niż finał. Co najmniej przez sześć minut (tak stanowi standard amerykańskich badań oglądalności, u nas wystarczy ponad minutę) ostatni Super Bowl oglądało 149 mln Amerykanów, a ubiegłoroczny sezon zasadniczy - 182 mln. Trzeba tu przypomnieć, że te liczby uwzględniają tylko widzów w swoich domach. A Super Bowl to wydarzenie, które często Amerykanie oglądają wspólnie i w miejscach publicznych - jak bary czy puby.

Jak poważnie traktuje się futbol dali przykład w ubiegłym roku mieszkańcy Nowego Orleanu. Ich Saints nie awansowali do finału po skandalicznej decyzji sędziego w ostatnich minutach finału NFC przeciwko Los Angeles Rams. Kibice obrazili się na NFL i w efekcie oglądalność Super Bowl w największym mieście Luizjany spadła o 50 procent.

Heidi Bowl podniósł ludzi z foteli

Super Bowl to wydarzenie, w którym telewizor jest w punkcie centralnym. To transmisje sportowe przewróciły amerykański świat sportu do góry nogami. Krokiem milowym okazała się umowa telewizyjna podpisana przez American Football League, która potem połączyła się z NFL, z telewizją ABC w 1960 roku. Od tego momentu wszystko się zmieniło.

Wcześniej istniejąca NFL obawiała się, że pokazywanie meczów w telewizji wypędzi widzów ze stadionu. A to bilety i miejsca parkingowe były głównym źródłem przychodów klubów. Obawy okazały się płonne, a obecność futbolu zmieniły też sportowe preferencje Amerykanów. W późnych latach 60. futbol stał się sportem nr 1 w USA, detronizując baseball. Od tego momentu NFL tylko powiększa przewagę nad konkurencją. W niewielu krajach doszło do podobnego przewrotu kopernikańskiego.

W odróżnieniu od znakomitej większości krajów świata najważniejsze krajowe rozgrywki sportowe pokazywane są w USA przede wszystkim w otwartych telewizjach, a nie płatnych. To możliwe dzięki reklamom w przerwach w grze. U nas za możliwość śledzenia swoich ulubionych rozgrywek płaci bezpośrednio kibic, a w USA robi to za niego reklamodawca.

Przerwy na reklamy uwzględniają nawet przepisy gry. Futbol musiał dostosować się do telewizji, ale to działało też w drugą stronę. Do legendy przeszedł mecz AFL między Oakland Raiders i New York Jets w 1968 r., nazwany później Heidi Bowl. Spotkanie pokazywała NBC. Mecz trzymał w napięciu do ostatnich sekund, ale duża cześć widzów tego nie obejrzała. Transmisja została przerwana w decydujących momentach, bo w części regionalnych mutacji kanału na 19:00 zaplanowany był film "Heidi". Widzowie się wściekli. Zaczęli wydzwaniać do stacji telewizyjnych, gazet i rozgłośni radiowych, a nawet na policję w Nowym Jorku. Satyryk, Art Buchwald, który prowadził humorystyczną kolumnę w Washington Post napisał:

Ludzie, których z foteli nie podniosłoby nawet trzęsienie ziemi, ruszyli to telefonów, aby wykrzykiwać wyzwiska

Telewizja wyemitowała specjalne przeprosiny. Ale i widzowie Heidi zostali rozzłoszczeni. W najbardziej dramatycznym momencie, gdy przyjaciółka głównej bohaterki wstaje o własnych siłach z fotela inwalidzkiego, na ekranie pokazał się komunikat, że Oakland Raiders pokonali New York Jets 43:32.

Jakim skarbem okazała się NFL dla telewizji widać dopiero dziś, gdy widownię Super Bowl porówna się z innymi programami telewizyjnymi. Rosnąca konkurencja o zainteresowanie widzów, w który włączyły się ostatnio również platformy internetowe, powoduje stały trend spadkowy w oglądalności. Spójrzmy choćby na Polskę. Mecze w eliminacjach mistrzostw świata 2018 oglądało u nas średnio 7,4 mln widzów, a eliminacje Euro 2020 już o dwa mln mniej - 5,4 mln. Nawet finał piłkarskich mistrzostw świata zanotował w Europie gigantyczne spadki.

Super Bowl też ma nieco mniejszą widownię niż w rekordowym 2015 roku, ale jego przewaga nad niesportową konkurencją rośnie w postępie geometrycznym. Jak podał analityk rynku telewizyjnego - Michael Mulvihill - wiceprezes telewizji FOX w latach 60. przewaga widowni Super Bowl nad najlepszym programem rozrywkowym wynosiła w 1969 r. 13 procent, a w 2019 r. aż 414 procent!

Chiefs kontra 49ers

W tegorocznym Super Bowl w Miami zmierzą się ze sobą Kansas City Chiefs z San Francisco 49ers. Ci pierwsi nigdy nie zdobyli Super Bowl, ci drudzy mogą to zrobić po raz szósty i zrównać się z rekordowymi pod tym względem New England Patriots i Pittsburgh Steelers. Ale ostatni triumf 49ers miał miejsce 25 lat temu, a ostatnio drużynie wiodło się słabo. Awans do finału drużyny z San Francisco to spora sensacja. Praktycznie nikt z fachowców przed sezonem tego się nie spodziewał. Ba, mało kto dawał Kalifornijczykom szanse na awans do play off. Tymczasem drużyna prowadzona przez utalentowanego rozgrywającego Jimmy'ego Garoppolo i zaledwie 40-letniego trenera Kyle'a Shanahana w sezonie zasadniczym kroczyła od zwycięstwa, a i w play offach nie pozostawiła rywalom złudzeń, co do awansu.

Natomiast Kansas City Chiefs, którzy wystąpili w pierwszym Super Bowl 53 lata temu, tytuł zdobyli tylko raz - w 1970 roku i od tamtej pory nigdy do finału nie zawitali. Przed sezonem jednak Chiefs byli jednym z faworytów do wygrania mistrzostwa. I ich awans nie jest żadną niespodzianką. Mają przecież w swoim składzie najlepszego zawodnika NFL w ubiegłym sezonie - Patricka Mahomesa, a zespół prowadzi doświadczony trener 61-letni Andy Reid, który co prawda nigdy Super Bowl nie wygrał, ale na liście trenerów wszech czasów, jeśli chodzi o liczbę zwycięstw w NFL, zajmuje siódme miejsce.

Fachowcy spodziewają się emocjonującego finału z wysokim wynikiem. Zwycięzcę trudno wskazać, bo choć Chiefs są mocniejsi od rywali w ofensywie, to 49ers mogą wykorzystać ich słabość w obronie.

Według badań chęć obejrzenia Super Bowl zadeklarowało 200 mln Amerykanów. Szefowie telewizji Fox, na którą w tym roku przypadła kolei pokazania meczu, mogą zacierać ręce. 30-sekundowy spot w trakcie meczu kosztował w tym roku średni 5,6 mln dolarów - 186 tys. za sekundę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.