Zawodowi sportowcy żyją dłużej niż wynosi średnia populacyjna - dowodzą lekarze. Podział na dyscypliny nie ma znaczenia. Wyjątkiem jest właściwie tylko boks. Inne sporty życie przedłużają. W Finlandii zbadano grupę 2363 mężczyzn, byłych sportowych reprezentantów kraju. W porównaniu z 1657 zdrowymi mężczyznami żyli dłużej średnio o 5,6 lat. Z kolei Francuzi zbadali długość życia rodzimych kolarzy, którzy choć raz ukończyli Tour de France w latach 1947-2012. Wyszło, że śmiertelność wśród 786 sportowców była o 41% niższa niż przeciętna w społeczeństwie.
Sport poprzez odpowiednie procesy w organizmie wydłuża życie, poprawia sprawność umysłową, coraz częściej zalecany jest jako prewencja przy chorobie Alzheimera, czy chorobach nowotworowych. Ale co dzieje się, gdy aktywny od wielu lat sportowiec nagle przestanie się ruszać? Moment zejścia ze sportowej sceny jest trudny i dla ciała, i dla głowy.
Co drugi przestaje się ruszać. Serce maleje, ciało rośnie
Według szacunków, 40 proc. sportowców, którzy przechodzą na emeryturę, zaprzestaje umiarkowanej i intensywnej aktywności fizycznej. Umiarkowana i intensywna to taka, która zajmuje od 150 do 300 minut tygodniowo. W praktyce niemal połowa sportowców po zakończeniu kariery ruch marginalizuje lub porzuca.
Po przejściu na sportową emeryturę w organizmie cyklicznie trenującego wcześniej zawodnika wycofują się zmiany adaptacyjne - spada wydolność fizyczna (nawet o 15 proc. już po pierwszym miesiącu). Bardzo często następuje też wzrost masy ciała, spowodowany zarówno nieodpowiednią dietą, jak i brakiem ruchu. Pogarszają się parametry biochemiczne (stężenie cholesterolu, krzepliwość krwi) i wzrasta ciśnienie tętnicze. To powoduje szybszy rozwój miażdżycy. Spore zmiany dotyczą też serca, które zaczyna się zmniejszać.
Kilka lat temu grupie 21 maratończyków w średnim wieku 34 lat, którzy przygotowywali się do udziału w zawodach wykonano echo serca i badania biochemiczne. Badania wykonano tuż przed startem. Te same pomiary powtórzono osiem tygodni po maratonie. W tym czasie zawodnicy nie podejmowali żadnych aktywności. Okazało się, że po tych niemal dwóch miesiącach zmniejszyła się im wielkość jam serca (najpierw lewej i prawej komory, potem przedsionków) i zagęściła się krew.
- Wyniki różnych badań wskazują, że po karierze nie powinno się zupełnie rezygnować z aktywności fizycznej, a jedynie zmienić jej charakter i natężenie, zachowując od 3 do 5 godzin umiarkowanej i intensywnej aktywności w tygodniu, aby zachować to, co było budowane latami - mówi dr hab. med. Łukasz Małek, kardiolog. - Korzyści z długoletniego uprawiania sportu nie są dane raz na zawsze - dodaje.
Zawodowi sportowcy, którzy przez swój dotychczasowy ruch niejako wydłużali sobie życie, po odstawieniu aktywności mogą sobie je skrócić. Ryzyko występowania u nich udarów i zawałów zaczyna szybko zbliżać się do średniej populacyjnej, a nawet ją przekraczać (głównie, jeśli następuje wzrost masy ciała). Zresztą czasem zagrożenia są dla nich nieco bardziej prozaiczne.
Sportowcy, którzy od sportu odeszli, po kilku latach chcą udowodnić sobie czy innym, że dalej są w stanie zrobić coś, co niedawno wykonywali na sali treningowej czy bieżni.
- Umiejętności i sterownik w głowie pozostał ten sam, ale gdy zmiany adaptacyjne w ciele się wycofały, to organizm funkcjonuje inaczej. Ścięgna są słabsze, stawy nie tak wytrzymałe. Wtedy bardzo łatwo zrobić sobie krzywdę - opisuje dr med. Tomasz Mikulski z Zakładu Fizjologii Stosowanej, który z takimi przypadkami sam się spotykał. Często to właśnie też w głowie czyha na sportowców największe zagrożenie związane z przejściem na sportową emeryturę.
Stres - nowy rodzaj choroby
Już samo odnalezienie się na wczesnej emeryturze bywa problematyczne. Stres zostaje, ruch zanika. Robi się niewesoło. Stresu bagatelizować nie można - o czym lekarze i naukowcy alarmują coraz głośniej, nie tylko w kontekście sportowców.
- XXI wiek przyniósł nowy rodzaj chorób, choroby psychosomatyczne. Te w których stres wpływa na ciało - przekonuje dr n. med. Ewa Kempisty-Jeznach, lekarz medycyny męskiej. Stres powoduje napięcie mięśni przykręgosłupowych, ściski w żołądku, choroby serca, problemy ze snem - dodaje.
Światowa rada alergologów już cztery lata temu oznajmiła, że w XXI wieku alergia to nie tylko zanieczyszczenia środowiska i wiosenne pyłki, ale też stres. Alergia została zatem uznana za chorobę psychosomatyczną. Według niektórych danych w krajach wysokorozwiniętych alergię ma już co druga osoba.
Wracając do emerytowanych sportowców - dla nich świat po rywalizacji o medale i rekordy wcale nie jest w stres uboższy. Znalezienie dla siebie nowego zajęcia i duża niepewność są stresujące. Dla tych, którzy zarabiali bardzo dużo, także z niebezpieczeństwem, czy dalej będą mogli żyć na takim samym poziomie materialnym.
Z danych opracowanych kilka lat temu przez Związek Zawodników NBA wynika, że pięć lat po przejściu na emeryturę bankrutuje 60 proc. byłych koszykarzy tej ligi. Wśród zawodników NFL po dwóch latach od przejścia na sportową emeryturę bez grosza jest aż 78 proc. graczy. Z iloma depresjami i problemami rodzinnymi związane są te historie wiedzą tylko ich bohaterowie. Choć dane z ankiet mówią o depresji dotykającej 40 proc. byłych koszykarzy. To scenariusz nie tylko ze Stanów Zjednoczonych.
- Wszystkim sportowcom trzeba tłumaczyć i pytać ich, co będzie działo się z nimi po zakończeniu kariery. Tak by sami zaczęli o tym myśleć, pewne rzeczy planować, inwestować w edukację - opisuje złota medalistka olimpijska w pływaniu Otylia Jędrzejczak. - Oni nagle muszą znaleźć pracę, a czasem też motywację by pójść na rozmowę kwalifikacyjną. Nie każdy sobie na niej poradzi. Nie wszyscy potrafią wymienić tam swoje zalety i przedstawić swoją wartość. Nie każdy z nich ma ukończone szkoły czy zdaną maturę - opisuje. Zresztą Jędrzejczak jest za tym, by w ten drugi etap życia - gdy wokół brakuje osób, które pomagają, planują, poprawiają, dbają - wchodzić z pomocą psychologów.
Tętno trenera
Część byłych sportowców zostaje przy sporcie. Pełnią rolę skautów, dyrektorów, agentów i członków sztabu szkoleniowego. Niby praca z ich świata, ale też niosąca swoje problemy. Czasem może i bardziej stresująca, bo serce bije momentami nawet mocniej.
Ciekawe obserwacje poczyniono wśród dwóch byłych piłkarzy, którzy zostali trenerami w Premier League. Zmierzono ich tętno spoczynkowe, tętno podczas próby wysiłkowej oraz podczas oglądania meczu swojej drużyny. Jeden z nich najwyższą wartość osiągnął nie podczas ćwiczeń, a właśnie w trakcie dyrygowania drużyną. Drugi podczas meczu miał najwyższe ciśnienie skurczowe. Mecz, czyli stres, powodował też u nich pobudzenia komorowe, czyli zaburzenia rytmu serca. Zresztą tętno spoczynkowe podczas samego meczu było - u jednego szkoleniowca dwukrotnie, a u drugiego trzykrotnie wyższe niż normalnie.
W Polsce niegdyś głośno było o trenerze, który w upalny dzień udał się do szatni przed końcem spotkania. Bał się, że stresująca końcówka wyrównanego meczu w połączeniu z temperaturą mogą się dla niego skończyć nie najlepiej. Być może w głowie w porę załączył się odpowiedni mechanizm obronny.