Rosyjscy hakerzy znów zaatakowali świat sportu! Coraz bliżej kary dla Rosji

Fancy Bear znów straszą: hakerzy związani z rosyjskimi służbami specjalnymi zaatakowali co najmniej szesnaście agencji dopingowych i międzynarodowych federacji sportowych. To może w znaczący sposób przyczynić się do decyzji Światowej Agencji Antydopingowej o wykluczeniu rosyjskich sportowców z udziału w najbliższych igrzyskach olimpijskich.

O sprawie poinformował Microsoft. Według ustaleń tej firmy, we wrześniu Rosjanie zaatakowali komputery należące do co najmniej 16 krajowych i międzynarodowych organizacji sportowych i antydopingowych, w tym należące do Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Jak podane "New York Times", próby zaczęły się 16 września, a więc na kilka dni przed ujawnieniem przez WADA, że Rosja jest podejrzana o zmanipulowanie danych z bazy testów antydopingowych przeprowadzonych w moskiewskim laboratorium. Za te manipulacje Rosja może zapłacić wykluczeniem jej reprezentacji z najbliższych igrzysk. Poprzedni wielki atak hakerów z Fancy Bears również zbiegł się w czasie z oskarżeniem Rosji o oszustwa dopingowe. W 2016, gdy trwał sąd nad rosyjskim sportem po ujawnieniu dopingowego skandalu dotyczącego igrzysk w Soczi, hakerzy wykradli z olimpijskiej bazy danych WADA dokumentację tzw. TUE, czyli specjalnych zezwoleń na używanie substancji dopingujących do celów leczniczych. Chodziło m.in. o TUE gwiazdy gimnastyki Simone Biles, tenisistki Sereny Williams, kolarza Bradleya Wigginsa. Rosjanie chcieli w ten sposób pokazać, że szprycują się wszyscy, tyle że sportowcy z Zachodu dostają na to pozwolenie. Ale to nadużycie, TUE budzą kontrowersje, ale nie są żadnym dowodem na doping. Ujawnianie tajemnicy lekarskiej jest przestępstwem, a Amerykanie wydali już wyrok na kilku hakerów z Fancy Bear, którzy okazali się pracownikami rosyjskich służb specjalnych. Teraz, gdy znów Rosja jest w opałach i może za to zapłacić olimpijską banicją, hakerzy zaatakowali ponownie. Microsoft potwierdził, że niektóre z ataków zakończyły się powodzeniem. 

Zobacz poniżej rozmowę Pawła Wilkowicza z Witoldem Bańką w "Wilkowicz Sam na Sam":

Zobacz wideo

Rzecznik WADA przyznał, że wiedział o informacjach ujawnionych przez Microsoft, jednak nie ma dowodów na powodzenie rosyjskiego cyberataku. Z kolei Travis Tygart, dyrektor Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) powiedział, że jego organizacja odkryła na początku października coś, co wydawało się celowym atakiem. On jednak także potwierdził, że atak nie zakończył się sukcesem. Jurij Ganus, szef RUSADA, twierdzi, że nie został poinformowany o żadnych atakach. Jednak na początku października przyznał w rozmowie z "New York Times", że jego zdaniem rosyjskie władze monitorują jego rozmowy telefoniczne, odkąd publicznie stwierdził, że wprowadzono tysiące zmian w bazie danych testów antydopingowych w moskiewskim laboratorium, aby zatuszować przypadki dopingu w Rosji.

Rosyjskie cyberataki mogą w znaczący sposób wpłynąć na podjęcie decyzji przez WADA o ukaraniu Rosji za manipulowanie danymi z moskiewskiego laboratorium. Przypomnijmy: wydanie oryginału bazy danych o testach antydopingowych w moskiewskim laboratorium było najważniejszym warunkiem uchylenia części kar nałożonych na Rosję po wielkim skandalu dopingowym dotyczącym lat 2012-2015. Kopię bazy danych wykradł przed ucieczką z Rosji były szef moskiewskiego laboratorium Grigorij Rodczenkow. WADA jednak potrzebowała oryginału, aby móc udowodnić doping sportowcom, których wpadki są udokumentowane w tej bazie danych (na liście oczekujących na wymierzenie kary jest blisko 300 rosyjskich sportowców!). Choć Rosjanie długo zwlekali z jej wydaniem, zrobili to na początku bieżącego roku. Wówczas okazało się, że istnieje wiele różnic między bazą danych przekazaną przez Rosjan, a jej oryginałem. To potwierdzałoby tezę o manipulacji wynikami testów antydopingowych, przeprowadzonych w moskiewskim laboratorium.

Niewykluczone, że specjalny komitet WADA do spraw przestrzegania przepisów antydopingowych wyda rekomendację dotyczącą kary dla Rosji już na początku listopada. Tę rekomendację rozpatrzy potem komitet wykonawczy WADA i zanosi się, że tym razem będzie bezlitosny. W rozmowie z Pawłem Wilkowiczem, minister sportu Witold Bańka, który obejmie 1 stycznia stanowisko szefa WADA, przyznał, że są różne możliwości. - Można wykluczyć całą ekipę z igrzysk, można dopuścić sportowców jako neutralnych, można wykluczyć działaczy, można odebrać krajowi prawo organizowania imprez międzynarodowych - powiedział Bańka.

Więcej o:
Copyright © Agora SA