Za niesamowitymi rekordami w biegach stoją kosmiczne buty. Inni biegacze narażają się dla nich sponsorom

Siedmiomilowe co prawda nie są, ale polski maratończyk opowiada nam, że już w starszym modelu biegało mu się jak na sprężynach. Biegacze innych firm kupują buty Nike i naklejają na nie znaczki swoich sponsorów. A nie mogąc dostać spersonalizowanego obuwia od amerykańskiego giganta, skarżą się do lekkoatletycznych władz, że takie w ogóle powstaje. Czy niedawne rekordy świata to efekt technologicznej doskonałości? Czy ten postęp można i trzeba zatrzymać?

Trzy wkładki/płytki z włókna węglowego, cztery poduszki powietrzne/amortyzujące, dwie warstwy pianki w podeszwie środkowej - na co jest ten przepis? Podobno na nowe buty do biegania wymyślone przez firmę Nike. "Zapomnijcie o 90 sekundach przewagi, którą w maratonie dają buty Vaporfly, bo z alphaFLY to mogą być ponad trzy minuty" - pisze "The Independent".

„Z całym szacunkiem dla Kipchoge, najwyraźniej maratończyka wszech czasów, to już nie są buty. Kiedy ktoś biega na sprężynach, ma oczywistą przewagę nad tymi, którzy nie mają takiej możliwości - twierdzi Ryan Hall, maratończyk z USA, 10. zawodnik igrzysk olimpijskich w Pekinie w 2008 roku. "Z całym szacunkiem dla Halla, przeoczył fakt, że jego niezwykle utalentowana żona, Sara Hall, od kilku miesięcy korzysta z prototypowych butów wykonanych przez sponsorującą ją firmę Asics i że właśnie w tych butach wygrywa ostatnio wszystko, a we wrześniu w Maratonie Berlińskim ustanowiła szósty najszybszy czas w historii USA" - odpowiada magazyn "Runner's World", pokazując, że firmę Nike gonią inne firmy.

Minęły dwa tygodnie odkąd Eliud Kipchoge jako pierwszy człowiek w historii przebiegł maraton w czasie krótszym niż dwie godziny. Kenijczyk wynik 1:59.40 uzyskał w Wiedniu, w sztucznych warunkach. Przemierzał płaską pętlę w parku Prater, był osłonięty od wiatru przez wciąż zmieniających się świetnych biegaczy dyktujących mu tempo. Kontrowersyjnych rozwiązań było więcej: przed grupą z kenijskim mistrzem jechało auto rzucające na drogę laserową siatkę, wyznaczającą zawodnikom tory optymalne jeśli chodzi o aerodynamikę.

Rowerzyści podawali rekordziście świata [oficjalnie uznawany jest jego wynik 2:01.39 z Berlina z 2018 roku] napoje, hostessy cały czas zamiatały sprzed nóg sportowców wszystko, co mogłoby im choć minimalnie utrudnić zadanie. Ale najciekawsze i rodzące zdecydowanie najwięcej sporów okazało się to, co Kipchoge miał na nogach.

5/5 w 13 miesięcy - tak się przebiega do historii

"Te buty są dziwnie wysokie. W środkowej części stopy mają aż 3,6 cm, a standard to 3,1 cm" - zauważa "New York Times". "Już w poprzednich modelach biegacze firmy Nike ustanawiali zaskakujące rezultaty. W ciągu ostatnich 13 miesięcy zobaczyliśmy pięć najszybszych biegów maratońskich w historii. Wszystkie wyniki ustanowiono w nike'ach" - czytamy dalej.

"Nike to wybór coraz większej grupy biegaczy. Nawet tych, którzy nie mogą startować w ich butach ze względów sponsoringowych. Zdarza się, że biegacz związany z inną firmą kupuje buty Nike i na logo naszywa znak swojej firmy. Oczywiście elitarne, indywidualne modele szyte na miarę nie są dla nich dostępne, ale chętnie kupują i te dostępne na otwartym rynku po około 200 funtów za parę" - twierdzi "The Independent". "Co będzie dalej? Inne firmy desperacko starają się dopasować do wynalazku Nike, a Nike intensywnie inwestuje, żeby jeszcze ulepszyć to, co już wymyślił. A to dopiero początek historii. Będzie więcej rekordów i jeszcze więcej pytań. Bo IAAF pewnie zdecyduje się interweniować dopiero gdy ktoś użyje silnika odrzutowego" - stwierdza dalej brytyjski dziennik.

IAAF czeka na silnik odrzutowy?

O tym, że IAAF, czyli Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych, nie zareaguje, przekonani są prawie wszyscy. Prawie, bo znalazła się grupa biegaczy, która po kenijskim wyczynie skierowała do lekkoatletycznej centrali skargę. Co ciekawe, nie chodzi o to, co Kipchoge zrobił w Wiedniu, ale o to, czego dzień później w Chicago dokonała jego rodaczka.

Letsrun.com: "Brigid Kosgei chciała przebiec maraton w Chicago w tych samych butach, w których pół roku wcześniej wygrała maraton w Londynie, czyli w Vaporfly 4% Flyknit. Jednak w ostatniej chwili postanowiła wypróbować najnowszy model Nike, bardzo podobny do tego, jaki dzień wcześniej w Wiedniu miał Kipchoge".

A teraz "Suddeutsche Zeitung": "Od czego zacząć, gdy szczupła 25-latka nie poprawiła rekordu świata, ale go zmiażdżyła, starła na pył? A później przyszła i swoim cichym, ciepłym głosem opowiedziała, że w ciągu ostatniego roku bardzo ciężko trenowała. Mówiła, że jeśli wierzysz w swoje cele, to możesz osiągnąć taki wynik. Ale czy na pewno wszystko jest kwestią wiary"?

13 kwietnia 2003 roku Paula Radcliffe przebiegła maraton w czasie 2:15:25. Czternaście lat później wydarzeniem był wynik Mary Jepkosgei Keitany, bo Kenijka uzyskała 2:17:01, czyli drugi najlepszy czas w historii (ona biega w butach Adidasa). A teraz Kosgei finiszowała z rezultatem 2:14:04. "Suddetsche Zeitung" podkreśla, że w cztery lata od maratońskiego debiutu Kosgei poprawiła się o pół godziny (z 2:47:59 na 2:14:04). "Patrzy się na to z pewnym dyskomfortem spowodowanym kolejnymi informacjami o wykryciu u sportowców dopingu, ale też o różnych rozwiązaniach technicznych" - piszą Niemcy. I tu zaznaczmy, że w najlepszych butach Nike znanych światu biegowemu do wyzwania Ineos 1:59 Kosgei miała "życiówkę" o cztery minuty i 16 sekund gorszą od aktualnej. Tak, z pewnością poprawiła się dzięki bardzo dużej pracy na treningach między kwietniem a październikiem. Ale to chyba nie jest całe wytłumaczenie, buty podobne do tych, jakie dostał Kipchoge musiały i jej pomóc urwać sporo sekund.

"Mam ich buty i zyskuję dwa centymetry na każdym kroku. Na 42 kilometrach to ogromnie dużo"

- Wynik Kosgei jest dużo bardziej spektakularny i musi być wyżej ceniony niż wynik Kipchoge'a. Wiadomo, że marketingowo on przyćmił wszystko, ale ona jeszcze bardziej rozprawiła się z najlepszym wynikiem w historii. I zrobiła to w normalnym starcie. Nie mam wątpliwości, że dokonała tego również dzięki butom - mówi w rozmowie ze Sport.pl Artur Kozłowski, jeden z najlepszych polskich maratończyków ostatnich lat. - O produktach firmy Nike jest bardzo głośno, bo są tego warte. To żaden marketing. Mam poprzedni model ich butów, ten który ma w nazwie 4%. Widzę, jak mocno zyskuję. Efekt technologiczny jest naprawdę duży - przekonuje 39. zawodnik maratonu na igrzyskach olimpijskich w Rio [na 155 startujących, Kozłowski był najszybszym z Polaków].

Jak konkretnie działa taki but? - Sprawia, że biegniesz jak na sprężynach. W zwykłym bucie mamy nacisk stopy na podłoże i koniec, a w bucie Nike po każdym nacisku dostajemy odbicie. Dzięki temu każdy krok się nam wydłuża. Wystarczy przesunięcie kroku o dwa centymetry, a już na dystansie ponad 42 kilometrów ogromnie poprawi nam się wynik - tłumaczy Kozłowski. - Przypominam, że mówię o efekcie używania butów z produkcji masowej, a nietrudno sobie wyobrazić, że jeszcze lepszy będzie efekt w butach robionych konkretnie dla danego zawodnika - dodaje.

Biegacze innych firm zaklejają logo

Dla swojej największej gwiazdy, Kipchoge'a, Nike tajną broń długo trzymał w ukryciu. - Wiem, że ktoś w Kenii zrobił Eliudowi zdjęcie w czasie treningu w tych butach, ale Nike błyskawicznie zareagował i zakazał publikacji - mówi Kozłowski. - Oczywiście teraz już trwa analizowanie wszystkiego w firmach konkurencyjnych. Jeśli IAAF nie zabroni rozwiązań zastosowanych w tych butach, to na pewno firmy będą ze sobą walczyły. Jak kiedyś producenci specjalnych strojów dla pływaków. A nawet mocniej, bo tu rynek jest większy. Dotyczy nie tylko elity zawodniczej, ale i amatorów biegania. Przecież jak ktoś od pięciu czy dziesięciu lat biega maratony, starając się zejść na przykład poniżej trzech godzin, to zainwestuje w najlepsze buty, żeby wreszcie poprawić się o tę brakującą minutę czy dwie - zauważa nasz maratończyk.

Jeśli chodzi o zawodowców, to Kozłowski potwierdza to, co napisał "Indepentent". - Ta praktyka jest znana od wielu lat. Odkąd pamiętam obchodzony jest zakaz startowania w butach konkurencyjnej marki wobec tej, z którą ma się podpisany kontrakt, jeżeli inna marka zrobiła lepsze buty. Rozwiązaniem jest kupienie tych butów i zaklejenie albo zaszycie znaczka logiem firmy, którą się reprezentuje. Ja na szczęście nie miałem takiej sytuacji, ale znam zawodników, którzy tak robili - mówi nasz maratończyk.

Rywale się martwią, lider zaprasza na zakupy

Zaklejać czy zaszywać logo nie swojego sponsora można, gdy można kupić ten sam produkt, który dostaje rywal. Ale rywalizacja odzieżowych gigantów czy też bardziej ucieczka firmy Nike przed resztą stawki wygląda coraz gorzej dla biegaczy niezwiązanych z amerykańskim gigantem.

- Początkowo zobaczyłem jakiś raport i byłem sceptyczny, ale gdy przeanalizowałem drugi, trzeci i czwarty raport, musiałem porzucić swój sceptycyzm. Coraz więcej badań pokazuje, że Nike ma buty które naprawdę dużo dają - mówi w "New York Timesie" Ross Tucker ze strony internetowej Science of Sport.

"NYT" martwi się, że przepisy IAAF nie wyjaśniają precyzyjnie, jak należy postępować w takich przypadkach. "Wyzwaniem jest znalezienie równowagi między zachęceniem do rozwoju i stosowania nowych technologii, a zachowaniem tego, co w sporcie najważniejsze, czyli uczciwości, równości dostępu dla zawodników do najlepszych rozwiązań" - czytamy.

IAAF nad salomonowym wyrokiem ma pracować jeszcze przez listopad i grudzień. Trzeba znaleźć takie rozwiązanie, które nie sprawi, że w roku igrzysk olimpijskich w Tokio w rywalizacji biegaczy (już nie tylko maratończyków, bo Nike wprowadza też prototypowe kolce dla swoich asów startujących na bieżni na średnich dystansach) ważniejsze od siły mięśni i wydolności nie staną się materiały, z których będzie się składało ich obuwie.

Kiedy "The Times" poinformował, że IAAF przyjrzy się działaniom Nike'a po skardze od zawodników, amerykańska firma odpowiedziała sugerując, że nie ma sobie nic do zarzucenia - zaprosiła wszystkich na zakupy.

Oczywiście wszyscy wiedzą, że Nike nie da wszystkim wszystkiego co najlepsze. "W świecie patentowym to firma świetnie znana ze swoich bardzo częstych zgłoszeń. Znana jest też z tego, że ma wielu dobrych prawników" - pisze "The Times".

Producenci butów znów wyprzedzą gigantów jak Whirlpool i Samsung?

To wszystko prawda. Kilka lat temu Nike napędziło taką rywalizację, która aż cztery firmy produkujące sprzęt sportowy wywindowała na czołowe miejsca rankingu "Wall Streeet Journal" na najbardziej innowacyjne firmy w USA. Nike zajęło wówczas pierwsze miejsce, przed Procter and Gamble, Whirlpoolem, LG i Samsungiem. W Top 15 znalazły się jeszcze największy globalny rywal Nike'a, czyli Adidas, oraz dwie firmy golfowe, Acushnet i Callaway. Nike tylko w tamtym 2013 roku dostała w USA prawa do ponad 200 patentów. Adidas do 80, a dwaj golfowi giganci do łącznie 178.

Do Adidasa skierowaliśmy teraz pytanie, jaką odpowiedź firma szykuje na rewelacyjne buty Nike. "Jako marka nie komentujemy działań konkurencji. W związku z tym możemy udzielić tylko takiego komentarza: Adidas jest marką twórców sportowych, a naszą obsesją jest tworzenie produktów, które mają wpływ na grę, życie i świat sportowca, a nie odpowiadanie na określone produkty konkurencji" - taką odpowiedź dostaliśmy.

"Runner's World" przekonuje, że swoje odpowiedzi rywale uciekającej od kilku lat Nike szykują już od dawna. Najlepsze mamy zobaczyć w olimpijskim roku 2020. To może być dla sportowych firm jeszcze bardziej rozwojowy czas niż wspomniany rok 2013.

"Asics nie podał jeszcze żadnych szczegółów na temat swoich nowych butów, ale prawdopodobnie w nich nie ma płytek z włókna węglowego, za to są nowe rodzaje pianki i niekonwencjonalne techniki konstrukcyjne. Hoka One One jest pierwszą marką, która poszła za przykładem Nike i stworzyła buty z włóknem węglowym, a dzięki dodaniu jeszcze jednej warstwy amortyzującej Carbon X Amerykanin Jim Walmsley pobił w tych butach rekord świata w biegu na 50 mil (4:50:07). Brooks ma w butach płytki z włókna węglowego już od ponad dwóch lat i szykuje nowość na igrzyska, a przecież amerykańska gwiazda Desiree Linden już wygrała w nich deszczowy Maraton Bostoński w 2018 roku. To samo dotyczy Saucony, która od ponad dwóch lat eksperymentuje z płytkami z włókna węglowego" - wylicza "Runner's World".

Lord Coe jest szczery

- Nie byłbym zadowolony, gdyby IAAF zaostrzyła zasady. Ograniczenie kreatywności byłoby utratą szansy na ulepszenie butów również dla zwykłych biegaczy - mówi na łamach "New York Timesa" Spencer White, czyli biomechanik, który jest wiceprezesem firmy Saucony. Ciekawe, na ile to rzeczywiście troska o dobro zwykłych biegaczy, a na ile chęć sprawdzenia, jak 3 listopada w maratonie w Nowym Jorku spiszą się buty szykowane dla Jareda Warda, szóstego maratończyka ostatnich igrzysk olimpijskich. Bo przecież jeśli się spiszą, w świat, a przynajmniej w Amerykę, pójdzie reklama, że Saucony też potrafi.

White i inni prezesi nie muszą się martwić. "Lord Coe [prezydent IAAF, Sebastian Coe] nie brzmi jak człowiek, który ma zamiar przeciwstawić się wielkim firmom - zauważa "NYT". - Wyrównywanie szans jest ważne, ale bądźmy szczerzy, firmy produkujące buty są największymi sponsorami w lekkiej atletyce. To głównie one zapewniają sportowcom dochody i stabilność, potrzebujemy, żeby się rozwijały - zauważa były znakomity biegacz, dwukrotny mistrz olimpijski na 1500 m.

Brytyjczycy proponują: niech będzie jak w skoku wzwyż i w dal

"Od agentów i sportowców będących blisko IAAF wiemy, że żadnych zakazów nie będzie. Nie zdziwcie się więc, jeśli wyścig zbrojeń dotyczących technologicznych możliwości obuwia wkrótce stanie się nuklearny" - pisze "Guardian".

Najprawdopodobniej po naradach z naukowcami z australijskiego University of Queensland IAAF ogłosi, że dozwolone są wszystkie buty, które nie dają sportowcom pomocy motorycznej. "Guardian" chciałby, żeby zauważony został pomysł z "British Journal of Sports Medicine". Naukowcy proponują, by buty do biegania nie miały zbyt wielu poduszek powietrznych i innych wspomagaczy dających łącznie wysokość podeszwy większą niż 31 milimetrów. I przypominają, że nie bez powodu stosowane są zasady dotyczące grubości butów do skoku wzwyż i skoku w dal. "Trzeba stworzyć przejrzysty standard" - pisze "British Journal of Sports Medicine".

Buty same nie biegną? Ale stroje też miały same nie pływać, a jednak rekordy trudno było zliczyć

Co jeśli takiego standardu nie będzie? Skojarzenie z pływakami używającymi kostiumów z poliuretanu ma nie tylko Artur Kozłowski. "Lekkoatletyka ma już swoją wersję plastikowych strojów z pływania" - pisze hiszpański dziennik "El Pais".

"FINA, czyli Światowa Federacja Pływacka, szybko zakazała specjalnych kostiumów, które zapewniały dodatkową pływalność i zmniejszały opór w wodzie" - przypomina "New York Times". "Przez półtora roku ich stosowania pobito 100 rekordów świata. Najlepszym przykładem wpływu superstrojów na wyniki jest dystans 100 metrów stylem klasycznym. Pieter van den Hoogenband ustanowił rekord w roku 2000 i jego wynik przetrwał do 2008. Kiedy pływacy zaczęli używać rewolucyjnych strojów, między marcem 2008 a lipcem 2009 roku rekord świata został pobity siedem razy" - czytamy dalej.

Rezultat Holendra biło czterech różnych pływaków. Jako ostatni zrobił to Brazylijczyk Cesar Cielo. Dzisiaj, po tym jako pływanie wycofało się z wyścigu wyraźnie pokazującego, że sprzęt ma zbyt duże znaczenie, Cielo nadal jest rekordzistą, a jego najlepszy wynik utrzymuje się już przez ponad 10 lat.

- W pływaniu w końcu powiedziano "stop", zauważono, że za bardzo się odsunięto od rywalizacji fizycznej, że wyścig za bardzo poszedł w kierunku walki bogatych firm. Myślę, że w lekkoatletyce takiej decyzji na razie nie będzie - kończy Kozłowski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.