Pat w polskim karate zakończony? Decyzja sądu może rozwiązać problem Banaszczyk

Zawodnicy walczyli o kwalifikację olimpijską, ale z kasy ministerstwa nie dostawali złotówki. Tak było do tej pory, bo w Polsce trwał konflikt dwóch związków karate. Trybunał Arbitrażowy do spraw sportu w Lozannie właśnie podjął ważną decyzję. Może ona pomóc w uruchomieniu dotacji i być ważna m.in dla Doroty Banaszczyk. Historia mistrzyni świata słono płacącej za reprezentowanie kraju niedawno poruszyła kibiców.
Zobacz wideo

Trybunał Arbitrażowy CAS w Lozannie przesłał do World Karate Federation informację dotyczącą oddalenia odwołania od decyzji WKF z kwietnia 2018 roku. Przypomnijmy, że Światowa Federacja Karate (WKF) wykluczyła wtedy ze swych struktur Polski Związek Karate. Przyjęto do nich natomiast nowy twór – Polską Unię Karate, która przejęła też licencję na organizację zawodów w systemie WKF i wystawianie na jej turnieje zawodników. To właśnie WKF przeprowadza kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie w Tokio, na które  japońska sztuka walki zawita.

Decyzja WKF nie spodobała się istniejącemu od 1980 roku Polskiemu Związkowi Karate, który uznawał, że nie ma ona ku niej podstaw prawnych, a dodatkowo mogła zostać podjęta w wyniku płatnej protekcji. Poinformowano o tym polską prokuraturę, ale proces w tej sprawie szybko umorzono, nie znajdując żadnych dowodów.  Ostatnią deską ratunku był dla PZK Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, polski związek nie dopatrzył jednak formalności i nie dotrzymał odpowiednich dat zgłaszając swoje uwagi. Sprawa była skazana na porażkę właściwie już w styczniu. Dopiero jednak teraz wszystkie strony dostały informację o zakończeniu postępowania. CAS już się konfliktem i ewentualnymi nieprawidłowościami nie zajmuje, kosztami (1000 euro) obarczono PZK.

Ruszą wypłaty?

Prawdopodobnie już w poniedziałek o werdykcie międzynarodowego sądu zostanie poinformowane Ministerstwo Sportu i Turystyki, które do tej pory też było w potrzasku. Dopóki trwał spór związków, państwowa instytucja nie mogło wypłacać pieniędzy i stypendiów należnych za międzynarodowe sukcesy czy też zwracać kosztów uczestnictwa w zawodach. Budżetowa dotacja na karate olimpijskie wynosiła w 2018 750.000 zł (350.000 zł na seniorów i 400.000 zł na juniorów i kadetów). W 2019 roku na samych tylko seniorów czeka  550.000 zł. Ale te pieniądze wciąż leżą na kontach ministerstwa.

To dlatego Witold Bańka nalegał na tymczasowe porozumienie obu stron. W połowie 2018 roku przygotowano jego szczegóły według którego PUK odpowiadałby za zgłoszenie zawodników na zawody WKF, a PZK finansowałby szkolenie w kraju i pokrywałby koszty udziału w zawodach zagranicznych. Umowa miałaby obowiązywać do czasu rozstrzygnięcia sporu przez sąd. PUK jednak takiego rozwiązania nie przyjął i wydaje się, że teraz będzie ono niepotrzebne. PUK ma umocowanie w światowych strukturach, konflikt związków w teorii się zakończył, co pozwala wierzyć, że pieniądze potrzebne zawodnikom wreszcie do nich za pośrednictwem PUK-u trafią. Nie jest natomiast do końca jasne co decyzja CAS oznacza dla Polskiego Związku Karate, który jest organizatorem MP Seniorów i MP Juniorów i Młodzieżowców w ramach karate Shotokan i Kyokushin i dostaje od MSiT pieniądze również na tę działalność.

Banaszczyk wreszcie z finansowaniem?

To właśnie od sporu dwóch związków,a właściwie wstrzymaniu dotacji przez MSiT zaczęła się medialna burza dotycząca Doroty Banaszczyk. Zawodniczka w listopadzie 2018 roku została pierwszą polską mistrzynią świata, wygrywając w kat. 55 kg. Zdobyła złoty medal na niespełna dwa lata przed igrzyskami w Tokio. Polski sport zyskał nową nadzieję medalową, a karate szansę, by mocno zaistnieć w świadomości przeciętnego kibica i zaistniało, ale od innej strony.

5 lutego 2019 Dorota Banaszczyk napisała na jednym z portali społecznościowych, że za walkę o igrzyska w Tokio płaci sama. „Do tej pory nie otrzymałam żadnej nagrody za pierwszy złoty medal Mistrzostw Świata... za ten „historyczny” wynik nie dostałam nawet grosza, kwalifikacje olimpijskie jak na razie opłacam sama, bilety do Paryża, gdzie osiągnęłam kolejny sukces były zakupione tydzień przed wyjazdem z powodu braku środków na koncie... Przykro mi, że tak właśnie wygląda moja walka o Igrzyska Olimpijskie.” – czytamy w jej oświadczeniu, które odbiło się szerokim echem w największych polskich mediach.

Ministerstwo Sportu w obliczu związkowych konfliktów robiło co mogło. Włączyło zawodniczkę do programu „team100” (to program wspierający sportowca kwotą 40 tys. złotych na rok) i zainteresowało Grupę Energa sponsorowaniem mistrzyni świata.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.