Polska - Węgry 3:0 w MŚ 1. dywizji

Polska - Węgry 3:0 w MŚ 1. dywizji

- Po raz drugi łatwo wygraliście i znowu do zera. Wcale nie jest powiedziane, że nie pokonacie faworyzowanych Francuzów i nie awansujecie. Przecież sprawialiście większe niespodzianki, jak pokonanie Czechosłowacji w 1986 roku - powiedział "Gazecie" Miroslav Schubrt, wiceprezydent międzynarodowej federacji hokeja na lodzie (IIHF).

Jesienią w Duna Ujvaros Polska przegrała z Węgrami 3:5, ale wczoraj hokeiści Wiktora Pysza nie zostawili cienia wątpliwości, kto jest lepszy. Polacy strzelili trzy gole i oszczędzali siły, mając w perspektywie ciężkie mecze z Danią (w czwartek) i Francją (w niedzielę). Okazało się, że trener Polaków wyjął asa z rękawa, namawiając do gry w reprezentacji 40-letniego obrońcę Andrzeja Schuberta. Wczoraj zawodnik grający w Bundeslidze (Bremerhaven Penguins) został bohaterem spotkania. Asystował przy drugim golu, sam strzelając na 3:0. - Nie mogłem zrozumieć, dlaczego przed mistrzostwami w prasie wypominano mi wiek. Ja się nie prosiłem do reprezentacji, ale uległem namowom trenera i mojej żony - powiedział Schubert. - Mamy w drużynie dobrych zawodników, ale muszą oni uwierzyć w swoje możliwości. Wtedy możemy osiągnąć wiele na tym turnieju.

Prowadzenie dla Polaków zdobyła druga formacja. Obrońca Jacek Zamojski strzelił mocno spod niebieskiej linii. Bramkarz węgierski odbił krążek przed siebie, Patryk Pysz podał na lewo do Leszka Laszkiewicza, który nie miał problemów z trafieniem do pustej bramki. Przewaga Polaków nie malała, a jeśli udało się przebić pod naszą bramkę węgierskiemu napastnikowi Gaborowi Ocskayowi, jego strzały pewnie bronił Mariusz Kieca.

Mecz rozgrywany był o godzinie 13, więc wszyscy spodziewali się, że trybuny hali Metro będą puste. Tymczasem gospodarze wpuścili za darmo na widownię trzy tysiące dzieci ze szkół w Grenoble. Sympatia młodej publiczności była po stronie Polaków.

W 23. minucie po podaniu Jacka Płachty dysponujący najmocniejszym uderzeniem w polskim zespole Schubert strzelił na bramkę. Bramkarz zdołał tylko odbić krążek przed siebie, a na to czekał Andrzej Tkacz i po jego dobitce było już 2:0. W całym turnieju Polacy potrzebowali dziesiątej przewagi, żeby strzelić osłabionemu rywalowi gola. Jacek Zamojski wszedł odważnie między dwóch Węgrów, odegrał na prawo do Płachty. Ten na środek do nadjeżdżającego Schuberta. Strzał po lodzie bez przyjęcia przyniósł powodzenie.

- Zagraliśmy dzisiaj dobry mecz, ale Polacy byli dla nas zbyt szybcy - powiedział szkoleniowiec Węgrów Arpad Kercso. - Chcieliśmy wygrać ekonomicznie. Skorzystałem ze wszystkich zawodników, żeby wysiłek był równo rozłożony - mówił Wiktor Pysz. - Koncepcja gry była dobra, ale popełniliśmy błędy w drugiej tercji. Węgrzy byli lepszym przeciwnikiem niż Holendrzy, z którymi graliśmy w pierwszym meczu 4:0.

Środa dla Polaków jest dniem przerwy, w czwartek grają z Duńczykami.

Polska - Węgry 3:0 (1:0, 2:0, 0:0). Bramki: 1:0 Laszkiewicz (16.), 2:0 Tkacz (24.), 3:0 Schubert (33.). Polska: Kieca - Śmiełowski, Schubert, Płachta, Tkacz, Demkowicz - Zamojski, Piątek, P. Pysz, Garbocz, Laskiewicz - Mieszkowski, Gonera, Klisiak, Parzyszek, Kwiatkowski - Różański, Łabuz, Ślusarczyk, Słaboń, Justka.