W styczniu Revol i Mackiewicz zaatakowali Nanga Parbat (8126 m wysokości). Z jej relacji wynika, że wspólnie zdobyli szczyt. Niestety, schodząc utknęli na wysokości 7200 m. Na pomoc ruszyli im Polacy z narodowej wyprawy na K2. Mackiewicz miał poważne objawy choroby wysokościowej. Czuł się na tyle źle, że nie był w stanie zejść niżej. Natomiast Revol to zrobiła i na wysokości około 6000 metrów spotkała Denisa Urubkę i Adama Bieleckiego. Nasi himalaiści sprowadzili Francuzkę do bazy na wysokości 4850 m, skąd wszystkich zabrał helikopter. Pogoda nie pozwoliła pójść po Mackiewicza.
Po powrocie do swojego kraju Revol przeszła terapię rozszerzającą naczynia krwionośne, dzięki czemu udało jej się uniknąć amputacji stopy i palców rąk.
Fizycznie Francuzka na pewno czuje się już lepiej, ale psychicznie cały czas nie może dojść do siebie, o czym postanowiła napisać.
"Trudno odpowiedzieć mi na wiele wiadomości, a ludzie pytają jak się czuję. Jestem w środku burzy. Myślę jak żyć po tej tragedii, jak nie myśleć o tym codziennie, jak nie zamykać się w sobie, nie żyć samotnie" - czytamy. Revol pisze, że gdy tylko opada adrenalina, pojawiają się problemy emocjonalne. "Wybraliśmy się z Tomkiem, by żyć w fantastycznym świecie wolności absolutnej" - stwierdza himalaistka. I chcąc być zrozumianą, przytacza cytat z Szekspira - "Jesteśmy zrobieni z tego samego materiału, co nasze sny".
Revol zamieszcza też kilka zdjęć. Najpewniej właśnie z wyprawy z Mackiewiczem.