Nanga Parbat. "Mackiewicz najprawdopodobniej nie przeżył pierwszej nocy"

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że marzeniem byłyby możliwości udzielenia mu pomocy, ale najprawdopodobniej on nie przeżył pierwszej nocy, kiedy został sam. Nawet gdyby zostali we dwójkę, obydwoje by tak skończyli - mówi Adam Domanasiewicz, wybitny transplantolog, ale też lekarz polskich himalaistów. Prywatnie sam też się wspina.

Pod koniec stycznia Tomasz Mackiewicz i Elizabeth Revol zdobyli szczyt ośmiotysięcznika Nanga Parbat, jednak podczas schodzenia utknęli na wysokości ponad 7000 m n.p.m. O ile Francuzka, mimo poważnych odmrożeń, była w stanie samodzielnie schodzić z góry, o tyle niemożliwe było to w przypadku Polaka. Mackiewicz cierpiał na chorobę wysokościową, miał ślepotę śnieżną.

- Na wysokości 8 tysięcy metrów mamy 1/4 tlenu, którym dysponujemy na poziomie morza. W wyniku tego tkanki są przewlekle niedotlenione. Organizm podlega stałem deterioracji, nie jest zdolny do regeneracji sił. Wszystkie procesy metaboliczne ulegają spowolnieniu, nie generuje się ciepła, nie ma możliwości odzyskiwania energii, nawet odpoczywając - tłumaczy w TVN24 Domanasiewicz.

Revol, po udzieleniu pomocy Polakowi, podjęła decyzję o dalszym, samodzielnym schodzeniu. W minioną sobotę, po himalaistów wyruszyli Polacy z bazy na K2 - śmigłowcami przylecieli Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor i Piotr Tomala. Dwaj pierwsi w rekordowo szybkim czasie dotarli do Revol, po czym bezpiecznie ściągnęli ją do rozbitej bazy. Francuzka trafiła najpierw do szpitala w Islamabadzie, później przetransportowano ją do ojczyzny. Szans na uratowanie Mackiewicza niestety nie było.

- Jak patrzę na zdjęcia, to widzę człowieka w stadium choroby wysokościowej. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że marzeniem byłyby możliwości udzielenia mu pomocy, ale najprawdopodobniej on nie przeżył pierwszej nocy, kiedy został sam. Nawet gdyby zostali we dwójkę, obydwoje by tak skończyli. (...) Ten człowiek był na kompletnym zerze. Kontynuacja jakiegokolwiek wysiłku, nawet w dół, nie była już możliwa - dodaje Domanasiewicz.

***

Adam Bielecki: Gdybyśmy zostawili Eli i poszli po Tomka, ona by umarła

- Dochodzimy do Tomka i co dalej? Musielibyśmy go znosić. A dwie osoby, bez zasobów, nie są w stanie tego zrobić. To fizycznie niewykonalne. Nikt w tych warunkach i okolicznościach nie dałby rady. Nie decydowaliśmy sami, skontaktowaliśmy się z kierownikiem akcji Jarkiem Botorem. On konsultował się z bazą pod K2, z Krzyśkiem Wielickim. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że musimy się skupić na ratowaniu Eli - w rozmowie z dziennikarzem portalu Wyborcza.pl, Dominikiem Szczepańskim, mówi polski himalaista, Adam Bielecki. CZYTAJ WIĘCEJ >>

Oficjalny raport z akcji ratunkowej. "Mackiewicz ok. 13.30 miał już zaburzenia świadomości"

Decyzja o zakończeniu akcji ratunkowej po Tomasza Mackiewicza oraz kontynuowaniu działań ratunkowych jedynie wobec Elisabeth Revol została podjęta 27 stycznia 2018 roku o godzinie 23.30 polskiego czasu (28.01.2018 godzina 3.30 w nocy czasu pakistańskiego), około 2 godziny po dotarciu Denisa Urubko i Adama Bieleckiego do Elisabeth Revol. Decyzja została podjęta przez koordynatora polskiej akcji ratunkowej lekarza Roberta Szymczaka - napisano w oficjalnym raporcie z akcji ratunkowej. CZYTAJ WIĘCEJ >>

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.