Doping w Rosji. Czy trenerzy dzieci dostaną linijką po łapach

- Dzieci biorą doping w szkołach sportowych - grzmi minister sportu Witalij Mutko. Połowa przyłapanych na dopingu na podstawie paszportu biologicznego to Rosjanie.

Lekkoatletyka, łyżwiarstwo, kolarstwo, biathlon, pływanie - tylko w ostatnich trzech miesiącach przedstawiciele tych dyscyplin byli łapani na stosowaniu niedozwolonego wspomagania. Według Światowej Agencji Antydopingowej WADA 50 proc. wpadek na podstawie paszportu biologicznego (rejestruje odchylenia od normy wskaźników krwi u najlepszych sportowców) dotyczyło Rosjan. Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna (IAAF) stwierdziła, że w jej dyscyplinie przyłapano dzięki paszportowi 23 Rosjan na 37 oszustów.

Szef rosyjskiej federacji lekkoatletycznej Walentin Bałachniczew powiedział w wywiadzie dla ITAR-TASS, że doping zaczyna się w sportowych szkołach. Są one podstawowym elementem systemu sportowego w Rosji i pozostałością po ZSRR. Do 1991 roku, czyli do upadku imperium, było ich około 6 tys. Dziś wciąż jest bardzo dużo - około 2 tys. o profilu ogólnosportowym i około 500 wyspecjalizowanych. - Będziemy się im pilnie przyglądać. Trenerzy, którzy za wszelką cenę będą chcieli wygrać jakieś mistrzostwo, dostaną po łapach - powiedział minister Mutko. Szkoły są bowiem rozliczane i dostają fundusze za sukcesy, podobnie jak trenerzy, którzy za juniorskie medale otrzymują nagrody. Julia Stiepanowa-Rusanowa, biegaczka na 800 m - sama zdyskwalifikowana na dwa lata - wspominała w wywiadach, że już w czasach juniorskich wszyscy przyjmowali sterydy.

Według Mutki i Bałachniczewa tu jest początek późniejszych problemów rosyjskiego sportu.

Ale czy Rosjanie walczą z dopingiem na serio? Problem polega na tym, że szkoły są nie tylko w Moskwie i jej okolicach, ale też w odległych rejonach. W wywiadzie dla ITAR-TASS Bałachniczew przytoczył kilka wpadek mistrzów nastolatków z Czelabińska na Uralu i z Kraju Krasnojarskiego. Tam trudno o rzetelną kontrolę, nawet gdyby komuś na niej zależało. A jeśli chodzi o dorosły doping, do tej pory po każdej wpadce po kilku dniach szum cichł, ludzie zapominali i wszystko wracało do normy.

Gdy w połowie ubiegłego roku zdyskwalifikowano pływaczkę Julię Jefimową, brązową medalistkę igrzysk w Londynie, Mutko groził rozwiązaniem związku pływackiego. Skończyło się na zniknięciu z kadry kilku mniej znanych pływaków. Prezes Władimir Salnikow, czterokrotny mistrz olimpijski z czasów ZSRR, zapewnia dziś, że dyscyplina jest czysta.

W listopadzie wpadli biatloniści, m.in. wielka rosyjska nadzieja Aleksandr Łoginow. 23-latek nawet nie poprosił o przebadanie próbki B. W 2010 roku międzynarodowa federacja ukarała rosyjską 50 tys. euro za wykrycie niedozwolonego wspomagania u pięciu reprezentantów, m.in. Jekatieriny Juriewej i Dmitrija Jaroszenki. Ta pierwsza kolejny raz wpadła tuż przed igrzyskami w Soczi.

Na początku grudnia, kilka dni po ujawnieniu afery z Łoginowem, niemiecka telewizja ZDF/ARD pokazała film demaskujący system niedozwolonego wspomagania w rosyjskiej lekkiej atletyce. Lilija Szobuchowa, triumfatorka maratonu w Chicago i medalistka mistrzostw Europy na długich dystansach, przyznała się, że płaciła działaczom federacji za tuszowanie wykrytego u niej dopingu. Kosztowało ją to 450 tys. euro, a w aferę zamieszany był Bałachniczew. Do stosowania dopingu przyznała się Maria Sawinowa, mistrzyni olimpijska z Londynu na 800 m, a Jewgienija Peczerina twierdzi, że 99 proc. rosyjskich lekkoatletów uzyskuje dobre wyniki dzięki niedozwolonemu wspomaganiu.

Bałachniczew, który od niemalże ćwierćwiecza stoi na czele lekkoatletycznego związku, stwierdził wtedy, że to wszystko kłamstwo. Deputowany Wasilij Szestakow powiedział, że film miał na celu zdyskredytowanie całego rosyjskiego sportu.

Wystarczyły jednak dwa miesiące, by wpadło na dopingu pięcioro znanych chodziarzy, medalistów igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Są wśród nich mistrzowie olimpijscy: Siergiej Kidriabkin, Olga Kaniskina i Walery Borczyn. Latem ubiegłego roku wpadła mistrzyni olimpijska z Londynu, zaledwie 22-letnia Jelena Łaszmanowa.

Wszyscy trenowali w Sarańsku, gdzie jest szkoła mistrzostwa sportowego i gdzie mieści się centrum treningowe chodu. W chwili ogłoszenia wpadki dyrektorką była Kaniszkina. Poleciała głowa ministra sportu Republiki Mordwińskiej, której stolicą jest Sarańsk. Zdymisjonowany został także główny trener reprezentacji lekkoatletów Walentin Masłakow. Ale jego następca, słynny biegacz na 800 m, mistrz olimpijski z Sydney w 2000 roku Jurij Borzakowski, zszokował nawet swoich rodaków, publicznie wspierając Wiktora Czegina, najważniejszego trenera chodu w Sarańsku. Choć nawet w Rosji o Czeginie mówi się, że osiąga sukcesy dzięki dopingowi. Jego podopieczni byli łapani aż 22 razy.

Minister Mutko proponuje, by złapani za doping musieli oddawać pieniądze zarobione na nagrodach, wygłasza hasła o walce. Ale nikt nie wierzy w jego skuteczność. - Już dziesięć lat temu na świecie zaczęła się wielka reforma walki z dopingiem polegająca na badaniu próbek sprzed lat. A my jak zawsze jesteśmy zdziwieni, gdy wybucha wielki skandal. To taki nasz narodowy styl - podkreśla Nikołaj Durmanow, ekspert zajmujący się dopingiem. Stiepanowa-Rusanowa, która ujawniła, jak działa rosyjski system dopingowy, nie ma złudzeń. - Po co zmieniać coś, co przynosi sukcesy? - powiedziała w jednym z wywiadów w Niemczech, gdzie teraz mieszka.

Rosjanie nie byliby sobą, gdyby nie próbowali się wybielić kosztem Amerykanów. "Na tamtejszych uniwersytetach kary za doping są zdecydowanie niższe niż u nas. A przecież z uczelni wychodzą najlepsi sportowcy" - piszą.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.