Pięciu "młodych gniewnych" rok później. Sport.pl weryfikuje swoje typy na 2013 rok

Rok temu Sport.pl wytypował pięciu młodych sportowców, którzy w 2013 roku mieli przykuć naszą uwagę swoimi osiągnięciami i jak się okazuje, żaden z nich nie spełnił pokładanych nadziei. Okazuje się, że wróżenie, kto może zostać gwiazdą przyszłego roku, nie jest rzeczą łatwą, gdyż część z naszych "bohaterów" zamiast się rozwijać, po prostu zrobiła krok w tył.

"Pięciu młodych gniewnych..." - zobacz tekst sprzed roku ?

Przemysław Karnowski

Z pięciu typowanych przez Sport.pl sportowców największy postęp zrobił Przemysław Karnowski. Swój pierwszy sezon w akademickiej lidze NCAA zakończył z niezbyt wysokimi średnimi punktowymi, jednak tak jak większość pierwszoroczniaków grał niewiele, szczególnie w fazie play-off.

- Wiadomo, którzy zawodnicy byli liderami zespołu. Pozostawało mi dopingowanie kolegów z ławki. Zabrakło trochę czasu na parkiecie, ale każdy pierwszoroczniak musi swoje odczekać. Nie mogę narzekać - mówił Polak po zakończonym sezonie.

Jego drużyna - Gonzaga Bulldogs - rozegrała świetny sezon, zostając mistrzem konferencji West Coast. W sezonie zasadniczym Karnowski grał więcej i był jednym z najskuteczniejszych zawodników zespołu. W rozgrywkach play-off, w których Polak grał bardzo mało, ekipa z Gonzagi dotarła do trzeciej rundy. - Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie przyjdzie na mnie czas. Robię to, czego wymagają ode mnie trenerzy, pracuję indywidualnie nad swoją grą, jestem skupiony na swoim celu - deklarował Karnowski po zakończeniu rozgrywek.

Przed startem kolejnego sezonu torunianin poświęcił się grze w kadrach narodowych. W zakończonych 21 lipca w rumuńskim Pitesti mistrzostwach Europy do lat 20 Dywizji B Karnowski był liderem reprezentacji Polski, która z pierwszego miejsca wywalczyła awans do grona najlepszych w tej kategorii. Wraz z Mateuszem Ponitką został wybrany do pierwszej piątki turnieju, w którym zdobywał średnio 16,9 pkt (najwięcej w zespole) i w całym nie miał sobie równych w liczbie zbiórek (11,9 w meczu). Następnie we wrześniu Karnowski zagrał w seniorskim EuroBaskecie, w którym nie wyróżnił się, podobnie jak cała nasza reprezentacja.

Obecny sezon NCAA jest już dla Karnowskiego znacznie lepszy niż poprzedni. W trzynastu dotychczasowych meczach jego średnia punktowa wzrosła z 5,4 do 9,8 pkt na mecz, notuje także przeciętnie osiem zbiórek w spotkaniu (w poprzednim sezonie 2,6). Pozostaje mieć tylko nadzieję, że już za rok będziemy mogli z czystym sumieniem stwierdzić, że Karnowski spełnił pokładane w nim nadzieje.

Jerzy Janowicz

Rok temu Janowicz był wschodzącą gwiazdą polskiego tenisa. Dzisiaj - mimo historycznego awansu do półfinału Wimbledonu - możemy stwierdzić, że mógł w tym sezonie osiągnąć trochę więcej. Bo tak naprawdę poza rewelacyjnymi występami na trawiastych kortach w stolicy Anglii Janowicz wygrał w tym sezonie niewiele. Pozostałe szlemy kończyły się dla niego niezbyt korzystnie - w Melbourne i Paryżu odpadał w trzecich rundach, a swoją grę we Flushing Meadows zakończył już po pierwszym meczu.

Największym osiągnięciem Polaka w pozostałych turniejach ATP było dojście do ćwierćfinału w Rzymie, a w rankingu jest dokładnie o pięć miejsc wyżej niż rok temu. Powodem tego oczywiście są też kontuzje, które przeszkadzały Janowiczowi w drugiej części sezonu (stopa, biceps, plecy). Nie można bowiem zapominać, że w sierpniu Polak znalazł się aż na czternastym miejscu.

Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnym sezonie doczekamy się w końcu Janowicza w pierwszej dziesiątce rankingu ATP. Wątpliwości co do tego nie mają eksperci, którzy widzą przyszłość Janowicza w różowych barwach. - Ten chłopak ma papiery na wygranie szlema i czołową dziesiątkę, potrzebuje tylko trochę czasu, by poprawić kilka rzeczy - mówił Richard Krajicek.

Jakub Kosecki

Skrzydłowy Legii został w ubiegłym roku mistrzem kraju, zdobył Puchar Polski, zagrał w europejskich pucharach. Poprzedni sezon zakończył z dziewięcioma bramkami w lidze, jednak po wakacjach wszystko się posypało. - Mój sezon? Dupa, dupa, kompletna dupa. Do meczu z Lazio jeszcze jakoś to wyglądało. Grałem po swojemu, wpadały jakieś bramki, ale nagle przyszedł czas, kiedy kompletnie nie mogłem sobie poradzić z bólem, który mi towarzyszył na każdym treningu i w każdym meczu - mówił piłkarz w rozmowie na weszlo.com .

- Chęci były, głowa chciała, ale organizm się buntował - tłumaczy Kosecki. - Nawet nie wiem, ile meczów zagrałem na przeciwbólowych... Brałem je na własną odpowiedzialność i nie zawsze ktoś o tym wiedział, a czasem nawet mi to odradzano. W meczu z Górnikiem sobie odpuściłem i musiałem zejść przez problemy z kolanem. Do tego problemy z przywodzicielem i spojeniem łonowym...

Kosecki w tym sezonie zagrał tylko w 18 meczach, z czego w dziewięciu w lidze (bez gola ani nawet asysty). W sierpniowym spotkaniu ze Steauą naderwał więzadło piszczelowo-strzałkowe, pod koniec września uraz mu się odnowił. Do gry wrócił w meczu z Piastem (20 października), ale w następnej kolejce został mocno poobijany w Poznaniu. Badania wykazały, że doznał wstrząśnienia mózgu i opuścił kolejne spotkanie - z Zawiszą w Bydgoszczy.

Po operacji, jakiej poddał się Kosecki, w rundzie wiosennej znów może czarować tak jak rok temu. Bo w takiej formie z pewnością przyda się reprezentacji, dla której w 2013 roku zagrał cztery razy i strzelił jedną bramkę - w meczu z San Marino.

Arkadiusz Milik

Przed rokiem niemieckie media widziały w Miliku nowego Roberta Lewandowskiego, jednak młody polski napastnik w Bayerze Leverkusen zdziałał niewiele. Na boiskach Bundesligi pojawił się zaledwie sześć razy, jednak wchodził tylko z ławki i na końcówki meczów. Jego największym osiągnięciem była asysta w meczu Ligi Europy z Benfiką Lizbona.

W sierpniu władze "Aptekarzy" postanowiły wypożyczyć byłego piłkarza Górnika Zabrze do Augsburga, gdzie miał dostawać więcej szans na grę. Niestety, w obecnym sezonie Milik także jest rezerwowym i choć zagrał w jedenastu meczach, to i tak spędzał w nich średnio na boisku około 27 minut. W tym czasie zdążył zdobyć zaledwie jedną bramkę.

Lepiej szło Milikowi w kadrze młodzieżowej, w której zdobył aż dziewięć goli w siedmiu występach. Po niespodziewanym pokonaniu Szwedów 2:0 trener rywali Hakan Ericson komplementował napastnika: "Jest fantastycznym piłkarzem". Gorzej wiodło się Milikowi w seniorskiej reprezentacji, w której zagrał jedynie dwa razy i wciąż ma na swoim koncie tylko jedną bramkę strzeloną Macedonii. Jeśli jednak zacznie grać regularnie w Augsburgu, to jego były trener z Górnika Adam Nawałka będzie mógł chcieć sprawdzić go w drużynie narodowej.

Mateusz Masternak

Największy przegrany naszego typowania - pięściarz, który rok temu po wywalczeniu pasa mistrza Europy był murowanym faworytem do walki o tytuł w wadze junior ciężkiej. O ile jeszcze w kwietniu pochodzący z Wrocławia "Master" pewnie wygrał z Seanem Corbinem, zdobywając pas WBC International Silver, to już pół roku później zanotował swoją pierwszą porażkę w karierze. Jego pogromcą okazał się Rosjanin Grigorij Drozd, a zwyciężył on przez techniczny nokaut w jedenastej rundzie.

Przegrana ta brutalnie wstrzymała błyskotliwą karierę Masternaka, który wcześniej był notowany na drugim miejscu w rankingu federacji WBC. Wrocławianin był o krok od walki z panującym na tronie Krzysztofem Włodarczykiem, co było jego marzeniem. Porażka kosztowała go spadek na dziewiąte miejsce, a "Diablo" skomentował jego klęskę słowami: - Ta walka oddzieliła chłopców od mężczyzn.

- Nie sądziłem, że porażka będzie mnie aż tak boleć. Przez pierwsze tygodnie nie chciało mi się nawet wychodzić z domu. Czułem, że zawiodłem i do tej pory mnie to boli - mówił Masternak w rozmowie z Bokser.org . Polski pięściarz liczy jednak na udany powrót na ring, a okazja do tego nadarzy się 18 stycznia. Do pojedynku przygotowuje się już z nowym trenerem - Piotrem Wilczewskim, który zastąpił Andrzeja Gmitruka.

Kto w 2014 roku?

Jak widać, typowanie młodych polskich sportowców, którzy mogą wypalić w przyszłym roku, jest niezwykle ryzykowne i szansa trafienia jest naprawdę minimalna. Tym razem powstrzymam się od typowania aż pięciu "młodych gniewnych", jednak są dwa nazwiska, które wyjątkowo na to zasługują.

Po pierwsze: Katarzyna Piter. Młoda tenisistka rok temu była na 376. miejscu w rankingu WTA, a obecnie jest 119. W 2014 z pewnością wejdzie do pierwszej setki, szczególnie jeśli będzie grała tak jak podczas październikowego turnieju w Luksemburgu. Polka pokonała wówczas znacznie wyżej notowane Kirsten Filipkens i Yanninę Wickmayer, dochodząc do ćwierćfinału. Jeśli więc niespełna 23-letnia Piter będzie się dalej tak rozwijać, to wkrótce może zacząć odnosić sukcesy nie tylko w grze deblowej.

Drugim młodym polskim sportowcem, któremu z pewnością trzeba się będzie w tym roku przyglądać, jest Andrzej Fonfara. 26-letni pięściarz wagi półciężkiej jest obecnie trzecim najlepszym polskim bokserem według BoxRec.com. Swoje dwie walki w ubiegłym roku zakończył nokautami - najpierw pokonał w ten sposób Gabriela Campillo, a w grudniu Samuela Millera. Tym samym walka o pas w roku 2014 roku jest niemal pewna, a wśród potencjalnych rywali "Polskiego Księcia" wymienia się mistrza świata organizacji WBO Siergieja Kowaliowa lub mistrza świata federacji WBC Adonisa Stevensona.

- Pozostaje mi czekać na ciekawy pojedynek z bardziej znanym zawodnikiem. Zobaczymy, jakie oferty pojawią się w najbliższym czasie. Ja jestem gotowy na pojedynki z czołówką, czyli: Adonis Stevenson, Siergiej Kowaliow i Bernard Hopkins. Mam trzydzieści dni, aby dopiąć terminy i porozumieć się z którymś z zawodników. Jeśli pojawi się konkretna oferta, poważnie ją przemyślę i przeanalizuję. W nieodległym czasie będą mógł mówić o konkretach - mówił niedawno pochodzący z Radomia lider rankingu federacji IBF i WBO.

Jeśli macie inne propozycje na polskich młodych sportowców, którzy zaskoczą w 2014 roku, to czekamy na nazwiska w komentarzach!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.