Venus Williams: Jestem w formie

Ja nie śledzę rankingu WTA, ja kolekcjonuję tytuły - podkreślała na wczorajszej konferencji prasowej Venus Williams

Venus Williams: Jestem w formie

Ja nie śledzę rankingu WTA, ja kolekcjonuję tytuły - podkreślała na wczorajszej konferencji prasowej Venus Williams

Amerykanka w towarzystwie dyrektora turnieju Ryszarda Fijałkowskiego zjawiła się w sali konferencyjnej hotelu Hyatt Regency ubrana w koszulkę z brytyjską flagą i obcisły czarny dres, pod którym szczególnie dobrze rysowały się czterogłowe mięśnie ud.

Jak się Pani trenowało na Warszawiance? Podobno właśnie wyłączyła Pani z pracy jednego z lepszych trenerów w Warszawie?

Venus Williams: Naprawdę? Strasznie mi przykro. Szczególnie że ze sparingpartnera byłam bardzo zadowolona. Ale w ten sposób mogę powiedzieć, że wygrałam trening. Oczywiście żartuję.

Same korty mi się podobają. Ponieważ grałam ostatnio tylko na nawierzchniach twardych, jestem w stanie zdążyć tu do każdej piłki (śmiech). Jestem też w formie i przestawienie się na ziemną nawierzchnię nie powinno trwać długo.

Co Pani wie o Polsce?

- Niezbyt wiele, to dla mnie nowy kraj. Trochę obawiałam się zimna, więc słońce i ciepła aura bardzo miło mnie zaskoczyły. Zdziwiłam się także, gdy ktoś wczoraj mi powiedział, że żyją u was bizony. Nie wiedziałam też, że Polska przechodziła takie perypetie z granicami. Raz byliście duzi, kiedy indziej mali i ciągle przesuwano wam granice.

Czy fakt, że spadła Pani na trzecie miejsce w rankingu WTA, ma dla Pani jakieś znaczenie?

- Tak naprawdę nie śledzę rankingu. Dowiedziałam się o tym, gdy wyszłam na kort i usłyszałam zapowiedź, że zagra tenisistka nr 3 na świecie. Zorientowałam się, że mówią o mnie. Ja nie liczę punktów, ja kolekcjonuję tytuły.

Czy tenis na igrzyskach olimpijskich to bardziej zabawa, czy równie poważna rywalizacja jak w turniejach WTA?

- Gdy grasz dla własnej federacji - czy to na igrzyskach, czy w Pucharze Federacji - musisz traktować to bardzo poważnie. W końcu reprezentujesz swój kraj. Zresztą w tych rozgrywkach pojawiają się mniej znane zawodniczki, o których nic nie wiem, i jeśli nie potraktuję ich poważnie, może się to skończyć źle.

Jakie są Pani tegoroczne plany przed French Open i Wimbledonem?

- Teraz planuję grać dwa tygodnie w Europie. Kolejne dwa będę trenować w Stanach, by później wrócić na French Open. Przed Wimbledonem nie będę już występowała w Europie. W Anglii jest zawsze zła pogoda - ciągle pada deszcz i więcej się czeka, niż trenuje. Do turnieju w Londynie będę się więc przygotowywać w Ameryce, na twardych kortach.

Co lubisz robić, gdy podczas turnieju masz trochę czasu dla siebie?

- Staram się za dużo nie spać. A tak poważnie, to jak się uda, chodzę do muzeów, na zakupy. O, zakupy to moje ulubione zajęcie! Staram się też zawsze zjeść coś nowego, gdy jestem w nowym miejscu. Słyszałam, że macie tu wyjątkowa kuchnię z zupami i daniami mięsnymi. A ja uwielbiam zupy, a zaraz potem mięso. Już się cieszę na jakieś polskie danie.

Czy już Pani jakiegoś spróbowała?

- Nie, bo wczoraj było już za późno. Ale dziś zrobię to na pewno.

Ma pani własną firmę, zajmuje się projektowaniem mody. Czy nie przeszkadza to Pani w koncentrowaniu się na tenisie?

- Każdy z nas potrzebuje innego zajęcia, by od czasu do czasu odpocząć od swojej pracy. A przecież tenis to moja praca od niemal 20 lat. Jednak ani na chwilę nie zapominam, że w ten sposób zarabiam pieniądze. Tenis jest zawsze na pierwszym miejscu. Przynajmniej na razie.

Jak Pani godzi prowadzenie własnej firmy i podróże po całym świecie?

- Mam tam swoich ludzi - dyrektora generalnego i zarząd. To nie jest firma jednoosobowa.

Kiedy pojawi się Pani nowa kolekcja?

- Na Roland Garros i Wimbledonie planuję pokazać się w czymś nowym. Nowe stroje - nowe kolory. Musicie więc jeszcze trochę poczekać.

Wyniki wtorkowych meczów pierwszej rundy.

Singiel: Arantxa Parra (Hiszpania) - Magdalena Malejewa (Bułgaria, 5) 6:7 (0-7), 6:4, 6:1; Eleni Daniilidou (Grecja, 6) - Katalin Marosi (Węgry) 6:4, 6:2; Myriam Casanova (Szwajcaria) - Rossana Neffa-de los Rios (Paragwaj) 4:6, 6:4, 6:3; Jill Craybas (USA) - Anca Barna (Niemcy) 7:6 (7-4), 6:4; Zuzana Ondraskova (Czechy) - Martina Sucha (Słowacja) 6:4, 6:3; Marta Domachowska (Polska) - Renata Voracova (Czechy) 3:6. 6:3 - mecz przerwano z powodu zapadających ciemności.

Debel: Denisa Chladkova, Jill Craybas (Czechy/USA) - Katarzyna Strączy, Anna Żarska (Polska) 6:1, 6:4; Kristie Boogert, Magui Serna (Holandia/Hiszpania) - Klaudia Jans, Sandra Kleinova (Polska/Czechy) 6:2, 6:4.