W niedzielę Polak wywalczył wraz z drużyną Oakland Raiders awans do wielkiego finału NFL - SuperBowl. Raiders zagrają w nim z Tampa Bay Buccaneers. Mecz może być bardzo zacięty, a to zwiększa szansę Janikowskiego na odegranie wreszcie kluczowej roli. Może stać się bohaterem jak Adam Vinatieri, który rok temu zdobył wykopem bramke na wage zwycięstwa. A to oznacza sławę w całej Ameryce, i być może lukratywne kontrakty reklamowe. Bo SuperBowl to rekordowe pieniądze - cena z 30 sekundowy spot w czasie transmisji to ok. 2 mln dol.
Janikowski nie lubi rozmawiać z dziennikarzami, unika ich jak ognia co jest prawdopdobnie skutkiem jego zatargów z prawem. Bez znaczenia jest, czy są z Polski czy z USA. Wczoraj udało mi się dodzwonić do niego po raz pierwszy. I oto odpowiedź na pierwsze pytanie, czyli Czy rozmawiam z Panem Sebastianem Janikowskim? - Nie.
- Numer dostałem od amerykańskiego agenta Sebastiana... Więc może jednak to Pan? - No, dobrze. To ja - śmieje się już Janikowski.
Sebastian Janikowski: - Zagrać w SuperBowl? Jak tylko zagrałem pierwszy mecz w USA, ba, jak tylko tu przyjechałem, marzyłem o tym. Wiedziałem, że się w końcu uda. I udało się po dwóch nieudanych próbach.
- To nasz atak dał nam zwycięstwo. Jest lepszy niż ich obrona. Bo w tej grze jest już tak, że trzeba mieć odpowiedź na mocne strony rywala. Inaczej nie zaszlibyśmy tak daleko, aż do finału. Buccaneers też mają mocną obronę, najmocniejszą w lidze. A my najmocniejszy atak. Myślę więc, że może zdarzyć się tak, że o wyniku zadecyduje tzw. special team, czyli między innymi ja.
- Nie, ja wcale nie marzę o takim horrorze. Chciałbym po prostu, aby moja drużyna wygrała z dużą przewagą, żeby pokazała, że bez żadnej wątpliwości jest najlepsza. Ale też ja nie jestem taki, że paraliżuje mnie trema w takich sytuacjach. Jak wychodzę na boisko, a czasem zdarza się, że od tego, czy trafię zależy czy wygramy, to nic nie słyszę, nic nie widzę, oprócz piłki i bramki. Ani kibiców z Black Hole [Czarna Dziura, osławiona w NFL trybuna dla najbardziej zwariowanych fanów Oakland Raiders, najcudaczniej poprzebieranych w czarne stroje jakby żywcem przejęte z Transylwanii - rl]. Ja mam jedno w drużynie do roboty i nie pozwalam sobie na dekoncentrację. Nie mogę.
- Ten medal ma dwie strony. My znamy doskonale Grudena. Nie jest w stanie nas czymś zaskoczyć. Wiemy na co zwraca uwagę, jak prowadzi drużynę, wiemy co będzie chciał zrobić. Jestem mu wdzięczny, że on właściwie zadecydował o moim kontrakcie, ale to wszystko.
- Ja myślę, że to niemożliwe. Jest zbyt cenny dla właściciela Ala Davisa, który na pewno zamknie go na cztery spusty gdzieś w sejfie, albo za pancerną szybą.
- To jest moja drużyna. Ale tutaj nie wszystko zależy od gracza. Decyzje podejmują ludzie na górze. Menedżerowie i właściciele. Jeśli ktoś będzie chciał wykupić mój kontrakt, to ja nic na to nie poradzę. na razie jest jeszcze ważny dwa lata.
- Pewnie, słyszałem, że lubi prawdziwy sport. Tylko nie wiem, czy jest czas na załatwienie takich spraw. A chyba ludzie od prezydenta nie mają do mnie telefonu.