Brytyjska załoga startująca w regatach Sydney Grand Prix przeżyła prawdziwe chwile grozy. Jeden z jej członków Matt Gotrel właśnie przechodził z kadłuba na śródokręcie, gdy katamaran gwałtownie zmienił kurs. Mężczyzna upadł i znalazł się pod wodą. Przez kilka sekund wisiał przymocowany do liny, obijając się o powierzchnię wody i pokład swojej jednostki. Nagranie z tego wydarzenia udostępnił w mediach społecznościowych sam poszkodowany.
Do sytuacji doszło, gdy załoga zbliżała się do mety. Rozpędzony do 80 km/h katamaran właśnie miał wyprzedzać rywali z Kanady. Manewr mógł dla Gotrela okazać się tragiczny w skutkach, bo jak sam podkreślił, cytowany przez portal sailweb.co.uk, "znalazł się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie". - Przepłynęło przeze mnie dużo wody i nie byłem do końca pewien, co się dzieje - opowiadał o swoim przeżyciu. - Kiedy już się usadowiłem i mogłem utrzymać linę, po prostu próbowałem wrócić na pokład - dodał.
Samodzielny powrót wydawał się jednak mało prawdopodobny. Na szczęście reszta załogantów w porę opanowała sytuację. Prędkość wyhamowano i wspólnymi siłami wciągnięto go z powrotem na pokład. - To była dość szalona sytuacja - przyznał jego partner Ben Ainslie.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Mimo przerażających scen załoga zakończyła regaty na całkiem niezłym szóstym miejscu. - Świetna robota. Dzięki dla zespołu za tak szybkie wciągnięcie mnie na pokład. Na szczęście do domu zabiorę tylko kilka siniaków - napisał Gotrel na Twitterze. To wręcz niewiarygodne, że po takim wypadku żeglarz wyszedł niemal bez szwanku. Mimo bólu już zapowiedział, że w przyszłym miesiącu chce wystartować w kolejnych regatach u wybrzeży Nowej Zelandii.