Duerson był świetnym futbolistą NFL. Skończył ekonomię, zarządzał trzema restauracjami McDonald's i w końcu założył własną sieć. W 2005 r., 10 lat po zakończeniu kariery, dopadły go przewlekłe bóle głowy. A potem zmiany nastrojów, zaniki pamięci, agresja wobec bliskich. Samobójstwo popełnił w wieku 50 lat.
Badanie zwłok wykazało, że cierpiał na encefalopatię - chroniczne uszkodzenie mózgu. Można je wykryć tylko po śmierci. Przyczyną były wielokrotne urazy i wstrząśnienia wywołane zderzeniami i upadkami na boisku. Rodzina Duersona naliczyła aż 10 kontuzji głowy w jego 11-letniej karierze zawodowej, a pewnie było ich więcej.
Liczba sportowców, u których pośmiertnie stwierdzono encefalopatię, rośnie. Klinika przy Uniwersytecie Bostońskim zajmująca się tym schorzeniem - "bank mózgów", jak nazwał ją Duerson - otrzymała już kilkadziesiąt mózgów, głównie byłych futbolistów i hokeistów. To oni są najbardziej narażeni na urazy głowy. 400 kolejnych sportowców - także bokserów i rugbystów - zgodziło się oddać swoje zwłoki do badań.
Najmłodszym sportowcem, u którego pośmiertnie zdiagnozowano encefalopatię, był 21-letni Owen Thomas. Futbolista powiesił się ponad rok temu.
Chroniczną encefalopatię zdiagnozowano w 1928 r., ale przez lata przypisywano ją tylko bokserom, którzy są najbardziej narażeni na urazy głowy. - Znam pięściarzy, którzy z powodu przyjęcia setek czy tysięcy ciosów w kilkanaście miesięcy zmieniali się z sympatycznych młodych ludzi we wraki - mówi Andrzej Wasilewski, szef grupy 12 rounds KnockOut Promotions. - Sprawne oko łatwo zauważy, że niektórzy bokserzy "za dużo przyjęli". Istnieje coś takiego jak choroba bokserska. Jej objawy to kłopoty z równowagą, zaburzenia pola widzenia. Zdarza się, że byli zawodnicy mają kłopoty z mówieniem.
- Śmiertelne wypadki spowodowane uderzeniami w głowę zdarzają się, ale większość z nich wydarza się w krajach i federacjach, które nie przeprowadzają badań ochronnych, i w małych wagach, gdzie najbardziej zbija się kilogramy - mówi Wasilewski. - Najłatwiej to zrobić poprzez odwodnienie organizmu, a to z kolei zmniejsza ilość płynu mózgowego, który amortyzuje mózg.
Jak tysiące uderzeń w głowę wpływają na pięściarzy po zakończeniu kariery? Wielki Muhammad Ali zmaga się z chorobą Parkinsona. - Pytanie brzmi: czy zachorowałby, gdyby nie był bokserem? Odpowiedzi nie znamy, choć przeciwnicy walk bokserskich powiedzą: wystarczy popatrzeć, jak Ali porusza się i mówi - dodaje Wasilewski.
Boks próbuje sobie radzić z urazami głowy poprzez skrócenie długości walk, częste ważenia monitorujące skoki wagi. W NFL na początku XXI wieku zaczęto badać zmarłych futbolistów. A w 2010 r. liga przekazała na ten cel milion dolarów bostońskiej klinice.
Wśród hokeistów dyskusję ożywił "New York Times", gdy opisał życie i śmierć 28-letniego hokeisty Dereka Boogaarda. Kanadyjczyk zmarł w czerwcu w wyniku przedawkowania leków przeciwbólowych i alkoholu.
Boogaard był jednym z najsłynniejszych zadymiarzy, czyli hokeistów, których zadaniem jest walka na gołe pięści podczas meczu - nieodłączny element NHL. Zabijaka w sześć lat strzelił ledwie trzy gole, ale uczestniczył aż w 61 bójkach na lodzie, za co przesiedział 589 minut na ławce kar. W niższych ligach liczba rozrób z jego udziałem przekroczyła setkę. Wyprowadzane i otrzymywane ciosy - efektem bywały złamane nosy, szczęki, kości policzkowe - zrobiły z niego "Boogeymana", sławionego przez widzów gladiatora. Ale Boogaard był też ofiarą tych igrzysk. Umierał uzależniony od leków.
Neuropatolog z bostońskiej kliniki Ann McKee była wstrząśnięta po zbadaniu jego mózgu. Zniszczenia były dużo większe niż u trójki starszych hokeistów, których badała wcześniej.
Wyniki ostatnich badań, artykuł w "New York Timesie" i samobójstwa Boogaarda oraz innych zadymiarzy - 35-letniego Wade'a Belaka oraz 27-letniego Ricka Rypiena - ożywiły dyskusję wśród hokeistów.
- Wade'a znałem bardzo dobrze. Uśmiechnięty, fajny, wesoły. Miał żonę i dwójkę dzieci. Jego samobójstwo było dla mnie szokiem - mówi Mariusz Czerkawski, który na przełomie wieków rozegrał w NHL blisko 800 meczów.
Komisarz ligi Gary Bettman broni NHL, zwracając uwagę, że dane, na które powołują się naukowcy, opierają się na zbyt małej próbie. - Poza tym, zaglądając do czyjegoś mózgu, nie można nie brać pod uwagę tego, co działo się w całym życiu tych sportowców - dodaje Bettman.
W NHL zakazano w ostatnich latach uderzeń w głowę z tyłu czy z boku i wprowadzono obowiązek dodatkowych badań hokeistów, którzy doznali wstrząśnienia mózgu. Ale nad zakazaniem bijatyk, w których dwóch graczy walczy na gołe pięści, a sędziowie na czas ich pojedynku przerywają mecz, nie dyskutuje się w NHL.
- Bijatyki to część naszej gry - mówi menedżer New Jersey Devils Lou Lamoriello, a fani tworzą statystyki i klasyfikacje najlepszych egzekutorów.
- Nie sądzę, żeby NHL zakazała bójek, bo to część kultury tej ligi i coś, co napędza show - mówi Czerkawski. - Nie jest to ustawiany wrestling. Biją się na poważnie i odczuwają skutki pojedynków. Takim graczem był Krzysiek Oliwa, który opowiadał mi, że ma częste bóle głowy - przypomina Czerkawski. - Bójki to część meczu. Czasem gdy przegrywasz, twój zadymiarz wywołuje bójkę i gdy będzie górą, to może dać drużynie taki impet, że ta odrabia straty. Są tacy, którzy trafiają do NHL po to, żeby się bić, i wykonują dobrą robotę. Świetnie mieć w drużynie czołowego twardziela ligi.
Zero kontrowersji, żartów i luzu? To nie Facebook.com/Sportpl ?