W sobotę w łódzkiej hali Atlas Arena odbyła się czternasta Konfrontacja Sztuk Walki (KSW). Mariusz Pudzianowski pokonał w pojedynku wieczoru przez nokaut Erika "Butterbeana" Escha. Wcześniej zmierzyli się między innymi Przemysław Saleta z Marcinem Najmanem. Obie te walki nie miały wiele wspólnego z prawdziwym MMA.
Również sama oprawa gali nie miała wiele wspólnego z oprawą znaną z choćby amerykańskich hal. Nie omieszkali wytknąć tego dziennikarze w USA, nazywając całe przedsięwzięcie "wieczorem wariatów", a główną walkę "pojedynkiem Pudziana z wielorybem".
Dziennikarze "Polski" przychylają się do tej opinii, konkludując, że organizatorzy rozwijają swoją imprezę w kierunku medialnego show w stylu popularnych programów typu "Taniec z gwiazdami". Sugerują nawet, że w przyszłości gwoździem programu może być walka Katarzyny Cichopek z Jolą Rutowicz.
I tu następuje zaskoczenie, bo okazuje się, że organizatorów należy za taki rozwój wydarzeń... pochwalić. Dlaczego? Bo zainteresowanie widzów rośnie w tempie zastraszającym, a korzystają na tym prawdziwi polscy wojownicy MMA, którzy powoli przestają być anonimowi dla szerszej publiczności, łatwiej jest im pozyskać sponsorów i rozwijać talent.
Tak było z Mamedem Khalidovem, tak może być z Janem Błachowiczem, bohaterem najlepszej walki sobotniego wieczoru, w której pokonał renomowanego Hiszpana Daniela Taberę. Błachowiczem już zainteresowali się amerykańscy kibice i ludzie związani z MMA. Jak wieść niesie, Polak jest bliski podpisania kontraktu z najbardziej prestiżową organizacją MMA - amerykańskim UFC - czytamy w "Polsce".
Drwią w USA - wieloryb padł przed Pudzianowskim