Zgadza się. W wieku dziesięciu lat nie mogłem sam podjąć takiej decyzji. Akurat przechodziliśmy obok sali, gdzie prowadzone były zajęcia no i od razu mi się to spodobało. Zaczęło się po małych perypetiach, ponieważ w tamtym okresie przyjmowano na zajęcia od 12 lat, ale po wielkim moim płaczu i błaganiu mamy, która uprosiła trenera, udało się.
Zawsze chciałem walczyć i zawsze mi się to podobało. Za wszelką cenę chciałem toczyć jak najwięcej pojedynków i nikogo nigdy nie unikałem. Dla mnie to było wyzwanie i dodatkowo jeszcze bardziej mnie to mobilizowało. Ja nigdy nie kalkulowałem i dlatego ten okres czterech lat był dla mnie taki szczęśliwy.
Nie zastanawiałem się nad tym, że już rok jestem niepokonany, tylko jechałem na zawody i tyle. Miałem jakiś roczny plan do wykonania - obozy, starty - i po prostu go wykonywałem, a że akurat z każdej imprezy przyjeżdżałem ze złotym medalem, to było bardzo fajne.
Do końca się nigdy tego pewnie nie dowiemy. Ta zmiana kategorii też na pewno się trochę przyczyniła do tego, bo jednak pięć kilogramów do góry to duży skok. Po drugie, to może już trochę byłem wypalony. Wiadomo przecież, iż coś się musi kiedyś skończyć prawda?
Całe szczęście, że to wszystko nie skończyło się na Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie. Właśnie tam osiągnąłem szczyt swoich możliwości. No widocznie tak to już musiało być. Może popełniłem wówczas błąd, że nie przerwałem na jakiś czas treningu i nie odpocząłem sobie z rok czasu, by "naładować baterię". Nie wiem, tak naprawdę dużo rzeczy mogło wpłynąć na to wszystko.
Skąd to wszystko się wzięło? Nie wiem, może z zazdrości. Trzeba byłoby ich zapytać. Ja myślę, że każdy człowiek powinien robić to co chce i to co uważa za stosowne. To co ja robiłem po zakończeniu kariery w judo, to była tylko i wyłącznie moja sprawa.
Ja nie wnikam w to co robi teraz Rafał Kubacki i każdy inny sportowiec, bo po prostu mnie to nie interesuje. Podjąłem dalszą walkę, podjąłem wyzwanie w nowej dyscyplinie - zresztą bardzo trudnej dyscyplinie - no i już. Taką miałem ochotę, taką wolę, przed nikim nie muszę się tłumaczyć i mówić dlaczego tak a nie inaczej zrobiłem.
No nie za bardzo miałem. Tak to bywa w tych układankach, że nie miałem za dużo do powiedzenia, ale z drugiej strony ja wychodziłem z założenia, iż jak mam spaść, to z wysokiego konia. Oczywiście gdybym bił się z jakimś nowicjuszem, to naturalnie miałbym większe szanse, ale gdybym walczył z kimś troszeczkę słabszym od Nogueiry to też nie jest powiedziane, że bym wygrał, ponieważ ja nie miałem żadnego doświadczenia.
No było. Ja wychodząc na ring liczyłem na swoją wolę walki i to, że łatwo skóry nie sprzedam. No i chyba wypadłem przyzwoicie.
Nie, jeszcze nie. Nic nie jest jeszcze potwierdzone i nic nie jest oficjalne. To są jeszcze spekulacje.
Oczywiście. Czuję się naprawdę bardzo dobrze.
To już jest kwestia dobrego "pijaru". Widocznie Najman dobrze się sprzedaje. To jest tak, że niektórzy lubią być w pierwszy szeregu i mówić byle co, tylko by mówić i znajdywać się w jakiś tam gazetkach, natomiast są też tacy, co nie przepadają za tym i nie pchają się na siłę do pierwszego szeregu. Ja jestem właśnie tym drugim typem i to mi nie przeszkadza. Wolę by mówiono o mnie mniej, ale pozytywnie.
Wie pan, takie spekulacje krążą też i w internecie. Ja nie chcę się bawić w tą gierkę. Jak miałoby kiedyś dojść, to dojdzie i wtedy dopiero będziemy spekulować. Tu nie ma żadnych konkretnych rozmów, przynajmniej na dzień dzisiejszy. Mariusza lubię, cenię, życzę mu powodzenia w formule MMA, a czy dojdzie do naszej walki? Poczekamy, zobaczymy.