24 lutego odbyła się pierwsza w historii gala KSW Epic. W walce wieczoru zmierzyli się Mamed Chalidow oraz Tomasz Adamek. Było to tak duże przedsięwzięcie, że rzekomo zdecydowanie przebiło 100 tys. sprzedanych PPV. Jeśli wierzyć doniesieniom, organizacja zarobiła wówczas ponad cztery miliony złotych.
Adamek pokonał Chalidowa, gdyż ten doznał kontuzji prawej dłoni i nie był w stanie wyjść do czwartej rundy. A szkoda, ponieważ wyglądał świetnie na tle utytułowanego pięściarza, a wielu ekspertów było pewnych, że uda mu się wygrać. Błyskawicznie KSW chciało zorganizować rewanż między oboma zawodnikami, natomiast Adamek zdecydował się skorzystać z lukratywnej umowy Fame MMA.
Jeden z szefów KSW Martin Lewandowski przyznał, że nie odczuwa straty z tego powodu. - Zrobiliśmy razem jedną walkę. Zaproponowałem mu ponowienie kontraktu. Na moich warunkach. Stwierdził, że woli się pobawić niż powalczyć. Poszedł w formę rozrywki. Myślę, że na tym stracił. Ubrudził sobie nazwisko najbardziej utytułowanego polskiego boksera. Klasa w kończeniu kariery jest niemniej ważna, jak sukcesy podczas prime'u - powiedział w rozmowie z Interią, podkreślając, że to Mamed był największą gwiazdą KSW Epic, a nie Adamek.
Chalidow wrócił do klatki po 10 miesiącach, kiedy w grudniu w niesamowitym stylu poddał niepokonanego wówczas mistrza kategorii półśredniej Adriana Bartosińskiego. Lewandowski nie ma wątpliwości, że nawet gdyby 29-latek zwyciężył, to nie poniosłoby się to tak po kraju, jak w przypadku triumfu Chalidowa.
- Przy całym szacunku Bartosiński ma znacznie mniejszą siłę rażenia niż Mamed. Ten pokazał młodym wilkom, że przed nimi jeszcze dużo nauki. Idealne rozwiązanie dla medialności KSW. Chalidow to legenda, będąc grubo po czterdziestce, na każdym kroku udowadnia, że nie zamierza odcinać kuponów od wielkiej kariery. Zupełnie przeciwnie niż Adamek - oznajmił, znów wbijając szpilkę w pięściarza.
Bartosiński ostatnio dość krytycznie wypowiadał się w mediach o współwłaścicielu KSW. Mało tego, powiedział nawet publicznie, że "zastanawia się, czy Lewandowski trzeźwy przychodzi na wywiady". Nie umknęło to jego uwadze.
- Pewna granica została przekroczona. Jeżeli po stronie Bartosińskiego pojawi się kolejna niepotrzebna aktywność medialna, to wyciągniemy wobec niego poważne konsekwencje. Moje wypowiedzi o nim sprowadzają się do kontrreakcji na niewłaściwe zachowania. Jesteśmy pracodawcami. Płacimy mu pieniądze. W takim układzie musi trzymać fason. Kolejnych wybryków tolerować nie będę - stwierdził.
Na koniec zdradził, jak wygląda obecna sytuacja Mariusza Pudzianowskiego. Ten niedługo przed galą KSW 100 poinformował, że nie uda mu się wystąpić w klatce. Nie chciał zdradzić, o co właściwie chodzi, natomiast zaznaczał, że powodem nie jest żadna kontuzja.
- Zbuntował się jego organizm. Wyniki miał niewyraźne. Przetrenował się. Nie chciał odwalić kaszany. Zrobić w trąbę kibiców. Uznał, że nie może skompromitować się cienką walką, pomimo że działo się to przed jubileuszową galą KSW 100, gdzie zainkasowałby rekordowe wynagrodzenie. Szanuję to - wyznał.
Jak się okazuje, do kolejnego pojedynku 47-latek będzie przygotowywał się w nowym klubie. - Właśnie się z 'Pudzianem' widziałem, rozmawialiśmy. Mówił, że jest na dobrej drodze. W styczniu zaczyna mocną sesję sparingową. Dogadał nowy klub. Będzie też jeździł w drugie miejsce, nazwy nie zdradzę. Część techniczno-merytoryczną zdaje się mieć ogarniętą. W MMA ma super doświadczenie, wiele już przeżył. Tak ogólnie jest mądrym facetem. Wie, co robi - zakończył Lewandowski.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!