"Brakowało eksplozywnych akcji, naprawdę mocnych ciosów i nie ukrywajmy, lepszej formy Tysona, który przekonał się, że jest jeden rywal, z którym się nie wygra. Czas" - pisaliśmy na łamach Sport.pl po walce Jake'a Paula z Mike'm Tysonem, walce, którą były mistrz świata zdecydowanie przegrał na punkty. Mimo wszystko wieczór w Teksasie nie był dla starszego z Amerykanów całkowicie gorzki. Zainkasował sporą sumę pieniędzy. Media donosiły o kwocie aż 20 milionów dolarów. Okazuje się jednak, że już wkrótce może być zmuszony do oddania części tych pieniędzy. Komu konkretnie i dlaczego?
Jak donosi portal ctvnews.ca, przeciwko 58-latkowi wniesiono pozew. Takowy złożyło Medier, a więc cypryjskie przedsiębiorstwo, zajmujące się promocją. Od stycznia do marca współpracowało z Tysonem i jego firmą Tyrannic. Po dwóch miesiącach bokser miał zerwać umowę, twierdząc, że Medier naruszyło jej zasady.
Teraz cypryjska firma żąda zwrotu sporej kwoty pieniędzy. Mowa o ponad 1,5 mln dolarów - 800 tysięcy to kwota niezrealizowanych usług, a pozostałe 729 tysięcy ma dotyczyć "zmarnowanych kosztów produkcji i promocji". Dlaczego to Medier żąda pieniędzy, skoro zdaniem Tysona, to właśnie z winy tego przedsiębiorstwa doszło do rozwiązania kontraktu?
Ano dlatego, że cypryjskie przedsiębiorstwo ma inne zdanie w tej sprawie. Podaje, że faktycznym powodem zerwania współpracy była... walka Amerykanina z Paulem. "Prawdziwą przyczyną pochopnego i bezprawnego rozwiązania umowy z Tysonem i Tyrannic było to, że pięściarz zawarł umowę sponsorowaną przez Netflix. Zgodnie z jej ustaleniami miał walczyć z influencerem Jakiem Paulem" - można przeczytać w pozwie.
O tym, jaki finał będzie miała ta sprawa, przekonamy się w kolejnych tygodniach. Czy Tyson wejdzie jeszcze kiedyś do ringu? Trudno powiedzieć, choć najnowsze doniesienia sugerują, że walka z Paulem mogła być jego ostatnią. - Myślę, że to koniec. Moja macocha mówi, że skończył, a oni są zespołem. To ich wspólna decyzja - przekazał Amir, syn legendarnego pięściarza.