Choć gale freakfightowe żyją dzięki skandalom i kontrowersjom, wydarzenia z walki Załęcki vs Marcoń i Cios były grubą przesadą, nawet jak na takie standardy. W 31. sekundzie Załęcki, wstając po podniesieniu walki przez sędziów do stójki, kompletnie stracił głowę i kopnął leżącego Marconia prosto w twarz, próbując potem jeszcze poprawić kolejnymi. Został za to oczywiście zdyskwalifikowany i wywołał przy okazji bijatykę między sztabami obu stron.
Oliwy do ognia dolała sama federacja. Fame MMA krótko po walce wydało komunikat o karze dla... Marconia. Miał on oddać całą gażę za walkę Załęckiemu, jako że przed pojedynkiem prowokował go obraźliwymi słowami o jego dziewczynie, a to łamało zasady federacji dotyczące nieobrażania rodziny przeciwnika. Jednak to wywołało wściekłość fanów, którzy nie zostawili na Fame suchej nitki za to, że ci stanęli po stronie kogoś, kto użył nielegalnego "soccer kicka".
Fala krytyki wywołała refleksję u włodarzy, którzy nieco później poinformowali, że ukarani zostaną obaj zawodnicy, a dokładne decyzje zapadną po spotkaniu zarządu. Tak też się stało. W sobotni wieczór 5 października federacja poinformowała o szczegółach kar dla zawodników. I tak oto Załęcki został ukarany odjęciem 30% wynagrodzenia za walkę (za kopnięcie rywala w głowę), a Marcoń otrzyma wypłatę mniejszą o 20% za wspomniane słowa sprzed pojedynku.
Dodatkowo Fame ukarało członka teamu Załęckiego, który zamieszaniu po walce rzucił się z pięściami na Adriana Ciosa. Dostał on dożywotni zakaz wstępu na gale federacji niezależnie od roli. Jednocześnie Fame podkreśliło, że wcześniejsza kara dla Marconia (odebranie całej wypłaty) już nie obowiązuje.