Ołeksandr Usyk we wtorek 17 września został zatrzymany na lotnisku Kraków-Balice. Media społecznościowe obiegło nagranie Ukraińca w kajdankach, ale jego żona szybko poinformowała, że sprawa nie ma żadnego wątku kryminalnego. Obiegła jednak cały świat - pisały o niej media, a także reagował sam prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Usyk oraz przebywający z nim mężczyzna nie zostali wpuszczeni na pokład samolotu do Salonik. - Nasi funkcjonariusze podeszli do nich i ze względu na to, że troszkę byli pobudzeni tym faktem, że nie odlecieli, wytłumaczyli im, że jeśli nie zastosują się do obowiązujących procedur, użyje się środków przymusu bezpośredniego. Jedna osoba została skuta, ale tylko ze względów prewencyjnych. Po prostu ze względu na wielkość i wspomniane pobudzenie - wyjaśnił rzecznik Straży Ochrony Granicznej mjr Jacek Michałowski.
Finalnie Usyk i jego kolega polecieli jednak samolotem, na który pierwotnie ich nie wpuszczono. Całą sytuację wyjaśniła także linia lotnicza Ryanair, którą podróżował ukraiński pięściarz. Przy okazji poznaliśmy kilka nowych szczegółów sprawy.
"Pasażerowi podróżującemu z panem Usykiem słusznie odmówiono wejścia na pokład samolotu Buzz z Krakowa do Salonik przez agenta przy bramce na lotnisku ze względu na jego niegrzeczne zachowanie. Jego towarzysz podróży, pan Usyk, nie dostał zakazu, jednak zdecydował się nie wchodzić na pokład. Po zakończeniu boardingu agent wezwał pomoc, a przy pasażerach pojawili się funkcjonariusze służb" - poinformowała Alicja Wójcik-Gołębiowska, country manager Ryanaira w Polsce i krajach nadbałtyckich, w rozmowie z WP SportoweFakty.
Wiadomo, że później Usyk i jego kolega zostali zwolnieni po około godzinie, a samolot z nimi na pokładzie poleciał do Salonik z opóźnieniem. Nie było mowy też o rękoczynach, aktach agresji i ewentualnych nieprzyjemnościach.