Były mistrz KSW pokazał klasę. Legenda UFC na kolanach. "Mam wszystko"

- Mam wszystko, by zostać najlepszym zawodnikiem w historii MMA - mówił w 2017 roku Dricus Du Plessis przed pojedynkiem o pas KSW z Borysem Mańkowskim. Mało kto wierzył wówczas w te słowa, a większość traktowała to jako zabawną deklarację. Minęło siedem lat i teraz ci, którzy z niego szydzili, mogą jedynie pokłonić się mistrzowi. Ten właśnie po raz pierwszy obronił tytuł w UFC i pokonał legendarnego Israela Adesanyę.

- Jestem gotowy umrzeć, oddać życie za ten pas - oznajmił kilka dni temu Dricus Du Plessis, który w styczniu pokonał Seana Stricklanda i został nowym mistrzem wagi średniej UFC. - Pieprzyć pas, idę po twoją głowę - odpowiedział były mistrz i legenda organizacji Israel Adesanya. Ten dzierżył tytuł przez niespełna cztery lata, a od dłuższego czasu domagał się pojedynku z DDP, by wskazać najlepszego zawodnika wagi średniej pochodzącego z Afryki.

Zobacz wideo Natalia Kaczmarek ocenia igrzyska i Paryż. "Miasto nie jest moim ulubionym"

Były mistrz KSW pokonał legendę UFC. Co za występ Dricusa du Plessisa

35-latek wrócił w sobotę do klatki UFC po rocznej przerwie i porażce ze Stricklandem, który odebrał mu trofeum. Początek starcia z DDP należał właśnie do niego. Trafiał ciosami, dewastował kopnięciami nogi rywala, a ponadto dobrze bronił sprowadzeń. Im dłużej trwała walka, tym wydawało się, że będzie to dość proste wyzwanie, a Adesanya rozbije rywala i odzyska tytuł.

Dopiero w drugiej odsłonie mistrz zaczął stawiać opór. Nie dość, że jego chaotyczna stójka sprawiała problemy pretendentowi, to dołożył do tego również skuteczne obalenia. Widać było, że Adesanya nie może sobie poradzić z zapasami rywala i nieraz doprowadzał do sytuacji, w której miał go za plecami. Coraz częściej Du Plessis wpadał również szarżami. Niedługo potem to właśnie on został jednak trafiony jednym z ciosów i musiał ratować się próbą obalenia.

Obaj zawodnicy często używali też kopnięć. Zdecydowanie celniejszy był oczywiście Adesanya, ale nie można powiedzieć, że nie odczuwał ataków Afrykanera. Ten nie rezygnował z ofensywy i w trzeciej rundzie zaczął przejmować inicjatywę. Kosztowało go to jednak sporo siły, gdyż łapał powietrze coraz większymi haustami. Nagle trafił jednak kilkoma ciosami, które zachwiały Adesanyą. Nie zamierzał wypuścić okazji i kontynuował szarżę. Najpierw trzykrotnie wyprowadził potężny cios na głowę, a potem złapał klamrę i przewrócił Nigeryjczyka.

Kolejny mistrz chce zawalczyć z Du Plessisem. "Znów to zrobię"

Gdy tylko znaleźli się na macie, błyskawicznie wszedł za plecy, wpiął nogi i zaczął szukać duszenia. Po kilku sekundach ręce były już na szyi, a pretendent był zmuszony odklepać. Tym samym 30-latek po raz pierwszy obronił tytuł mistrza wagi średniej UFC.

- Mam wszystko, by zostać najlepszym zawodnikiem w historii MMA - mówił w 2017 roku przed walką z Borysem Mańowskim na gali KSW. I choć nikt wówczas nie wierzył w jego słowa, to teraz po pokonaniu jednego z najlepszych zawodników w historii, zapewne większość ludzi zmieni zdanie.

Zwycięstwo z Adesanyą pozwoliło Afrykanerowi przedłużyć serię wygranych z rzędu do 10. Ostatnim, któremu udało się go pokonać, był... Roberto Soldić. Było to jednak 6 października 2018 roku na gali KSW 45, co daje łącznie aż 2143 dni bez porażki. Nie minęło dużo czasu, a do walki z Dricusem zgłosił się kolejny rywal. Były mistrz wagi średniej, aktualny dywizji półciężkiej - Alex Pereira. "Znów schodzę do 84 kg" - napisał na Instagramie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.