Gamrot już uniósł rękę w górę. Rozstrzygnęła niejednogłośna decyzja sędziów

Miało być zwycięstwo przed czasem i walka o pas, a była wojna na wyniszczenie, skończona na tarczy. Mateusz Gamrot (24-3) po piekielnie wyrównanej oraz brutalnej walce przegrał na galu UFC 305 w australijskim Perth z Danem Hookerem (24-12) przez niejednogłośną decyzję sędziów. Tym samym zakończyła się jego passa trzech triumfów z rzędu, a mistrzowskie plany Polaka zostały mocno wstrzymane.

Czy Mateusz Gamrot mógł spróbować nieco poczekać, aż UFC zaproponuje mu kogoś wyżej notowanego w rankingu wagi lekkiej? Mógł. Walki o pas, nawet tymczasowy, jeszcze najpewniej by nie otrzymał, ale rywala wyżej w klasyfikacji niż 11 Dan Hooker może i tak. Jednak takie czekanie to nie styl Polaka, który już  udowodnił to, biorąc wcześniej niewygodną, niedającą w sumie niczego poza podtrzymaniem aktywności walkę z Rafaelem dos Anjosem (32-16). 

Zobacz wideo Natalia Kaczmarek ocenia igrzyska i Paryż. "Miasto nie jest moim ulubionym"

Gamrot miał jeden plan. Wygrać i to przed czasem

Sam "Gamer" przed starciem z Australijczykiem podkreślał, że jego celem będzie efektowne zwycięstwo przed czasem, bo tylko takie w tym wypadku może dać mu walkę o tytuł. Właściwy z Dagestańczykiem Islamem Makhachevem (26-1) lub tymczasowy z Ormianinem Armanem Tsarukyanem (22-3), jeżeli mistrz nie stanąłby do walki w przeciągu najbliższych miesięcy.

Oczywiście wpierw trzeba było jednak pokonać Hookera. To nie zapowiadało się na łatwe zadanie, bo choć doświadczony Australijczyk miał już okres w karierze, gdy przegrał cztery z pięciu walk, to ostatnio wygrał przez nokaut z Claudio Puellesem z Peru (12-4) oraz niespodziewanie z Amerykaninem Jalinem Turnerem (14-8) dzięki niejednogłośnej decyzji sędziów. Poza tym walka z Polakiem była dla niego już 22. w UFC, także w oktagonie widział już wszystko.

Hooker szukał wymiany ciosów i ją znalazł

Już pierwsza runda pokazała, że tutaj kalkulowania nie będzie. Obaj przywitali się z deskami po ciosach rywala. Najpierw Hooker, którego Gamrot świetnie skontrował prostym i był potem o krok od skończenia walki ciosami w parterze. Nowozelandczyk jednak przetrwał, a w końcówce sam posłał Polaka na deski, choć ten wybronił się zapasami.

Druga runda to długa kontrola parterowa Polaka, który czaił się na poddanie. Próbował wybierać nawet rywalowi głowę do trójkąta rękoma, ale bezskutecznie. Hookerowi udało się nawet podnieść walkę do preferowanej przez siebie stójki, a kolejne próby obaleń Gamrota kontrował, "wypłacając" mu nawet kilka łokci. 

Kluczowa było jednak ostatnie, trzecie starcie. Zwycięstwo w nim dawało spokój, przynajmniej Gamrotowi. Polak był już zmęczony, podobnie zresztą jak rywal. Ale na dużym zmęczeniu łatwiej jednak bić się w stójce, a nie obalać i to było widać. Nasz reprezentant próbował swoich firmowych obaleń za jedną nogą, ale Hooker dobrze się bronił. W stójce zaś to Nowozelandczyk był agresywniejszy, choć trafiali z podobną częstotliwością.

Sędziowie nie byli jednomyślni, ale dla Gamrota były to złe wieści

Wszystko było zatem w rękach sędziów. Walka była wyrównana, w parterze przewagę na pewno miał Polak, choć Hooker niejedną próbę obalenia wybronił i nie dawał Gamrotowi skończyć walki przed czasem. Podczas ogłaszania decyzji Gamrot podniósł rękę w górę. Wydawało się, że jest przekonany, że to jemu przypadnie zwycięstwo. Niestety w oczach dwóch z trzech sędziów to Nowozelandczyk był lepszy i to właśnie on zwyciężył przez niejednogłośną decyzję (2x 29-28, 28-29). To jego trzeci triumf z rzędu, który znacznie poprawi jego pozycję rankingową. Co się tyczy Polaka, jego seria trzech zwycięstw została przerwana i z pewnością spadnie w rankingu wagi lekkiej (zajmował piątą lokatę). Co gorsza, jego droga do pasa mistrzowskiego znacznie się wydłużyła. Nawet jeżeli werdykt przyznający mu zwycięstwo też by się obronił. 

Tuż po zakończeniu tego pojedynku organizacja UFC przyznała zarówno Gamrotowi, jak i Hookerowi bonus za walkę wieczoru. Tym samym obaj otrzymają dodatek w wysokości 50 tys. dolarów (ok. 200 tys zł). 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.