Tomasz Adamek dzień przed walką tylko delikatnie się uśmiechał, gdy Patryk "Bandura" Bandurski z groźną miną patrzył mu głęboko w oczy. Widać było, że nie robiło to na nim wrażenia, ale trudno, żeby robiło, skoro Adamek to były zawodowy pięściarz - mistrz świata w dwóch kategoriach wagowych - który w przeszłości mierzył się nie tylko z takimi groźnymi spojrzeniami, ale też z mocnymi ciosami, toczył wielorundowe boje z najlepszymi na świecie.
- Ja nie lubię za dużo mówić, ale lubię dużo robić. To będzie szybkie dziewięć minut - zapowiadał w piątek 47-letni Adamek, dla którego freak fighty to nowy świat. Trafił do niego - jak wszyscy - po pieniądze. Duże pieniądze, bo nieoficjalnie mówi się, że za walkę z "Bandurą" dostanie około 1,5 mln złotych.
- Jeśli chcesz być legendą, musisz pokonać legendę - powtarzał w ostatnich tygodniach "Bandura", który wyzwanie Adamkowi rzucił pół roku temu. Podczas grudniowej gali Fame MMA - po walce z Piotrem Szeligą, którą wygrał jednogłośną decyzją sędziów. Wtedy to był boks w małych rękawicach, teraz boks w dużych, 10-uncjowych, bo takie sobie wybrał Adamek.
Tylko że to były raptem trzy rundy, z półtoraminutową przerwą między nimi. Niewiele jak na byłego mistrza świata, który w sobotę nawet bardzo się nie zmęczył.
- Ależ on jest szybki. On nawet nie widzi tych ciosów - zachwycali się komentatorzy, gdy Adamek w pierwszej rundzie wyprowadził serię ciosów na korpus. "Bandura" próbował odpowiadać pojedynczymi uderzeniami, ale nie robiły one Adamkowi wielkiej krzywdy.
To była dopiero pierwsza runda. W drugiej było jeszcze efektowniej, bo "Bandura" dwukrotnie w niej leżał na deskach. Dotrwał do gongu, ale już było widać, że wiele tutaj nie zdziała. No i nie zdziałał. Także w trzeciej rundzie, gdy wyprowadził kilka ciosów, spróbował zaatakować, ale to było za mało na wielkiego mistrza, który jeszcze raz powalił "Bandurę" na deski. Nie znokautował go, ale wygrał bezdyskusyjnie. I już wiadomo, że to nie koniec, bo Adamek podpisał kontrakt z Fame MMA na dwie walki. Drugą - jeszcze nie wiadomo z kim - stoczy najprawdopodobniej jeszcze w tym roku.
* Maciej "Kaczor BRS" Kaczmar nie został dopuszczony do walki (więcej tutaj). W jego miejsce do klatki wszedł Amadeusz "Ferrari" Roślik, który zmierzył się z "Hejterem".