Stracie Tysona Fury'ego z Ołeksandrem Usykiem to zdecydowanie największa walka wagi ciężkiej zaplanowana na 2024 rok. Tak ogromnego wydarzenia nie omijają jednak problemy. Pierwotnie Brytyjczyk i Ukrainiec mieli stanąć w szranki 17 lutego, ale z powodu kontuzji tego pierwszego pojedynek przełożono. Okazuje się, że Fury ma również problemy przez majowym terminem.
Do wielkiego starcia pozostał nieco ponad miesiąc, a Fury zwołał konferencję prasową, na której znów obrażał rywala. W swoim stylu twierdził, że znokautuje go bez najmniejszych problemów. Podczas rozmowy z dziennikarzami przyznał, że Usyk nie ma z nim szans, bo w przeszłości zawodnicy z niższych kategorii wagowych przechodzili do wagi ciężkiej i przegrywali z najlepszymi. Jako przykład podał nawet Tomasza Adamka.
Pomiędzy zuchwałymi wypowiedziami wciąż pojawia się jednak pytanie, czy Fury jest już w pełni zdrowy. Pierwotny termin walki przełożono, ponieważ Brytyjczyk miał głębokie rozcięcie łuku brwiowego, które uniemożliwiało wyjście do ringu. Czy rana już się zagoiła?
- Zagojenie powinno zająć około 90 dni, ale od skaleczenia minęło nieco ponad 60 - zdradził cutman Fury'ego Jorge Capetillo cytowany przez "The Sun". Oznacza to, że 90 dni minie właśnie w okolicach walki, więc rana "Króla Cyganów" wciąż będzie dość świeża. To stawia jego formę pod znakiem zapytania.
Capetillo zdradził również, że Fury nie może normalnie sparować i musi chronić głowę kaskiem. - Zawsze istnieje możliwość, że rana znowu się otworzy. Dopiero niedługo będzie mógł powrócić do normalnych sparingów. Przed walką musi dobrze opatrzyć rozcięcie, w jej trakcie unikać mocnych ciosów w te okolice - dodaje cutman i twierdzi, że Usyk z pewnością będzie szukał ponownego uszkodzenia zranionego miejsca.
Tyson Fury może mieć więc spore problemy ze zdrowiem, a hitową walkę zaplanowano na 18 maja w saudyjskim Rijadzie. Zwycięzca zgarnie pasy mistrzowskie wagi ciężkiej organizacji WBC, WBA, WBO i IBF. Na razie pierwszy należy do Brytyjczyka, a pozostałe trzy do Ołeksandra Usyka.