Kilka prostych, sierpowych, haków. - Widać, że te ciosy ważą - zachwalał Patryka "Wielkiego Bu" Masiaka prowadzący piątkowy trening medialny. Ale to wcale nie były mocne uderzenia. Zdecydowanie mocniejsze zobaczyliśmy w sobotę w oktagonie. Też kilka ze strony "Dawida "Crazy" Załęckiego, a więc ojca Denisa Załęckiego, który we freak fightach jak na razie pokazuje się z dużo lepszej strony niż syn.
"Wielki Bu" w ostatnich dniach żartował, że starszy Załęcki powinien przyjąć na walkę z nim pseudonim "Wsteczny". - No trudno, niech sobie mówi. Jakąś taktykę na tę walkę przyjąć muszę - bagatelizował jego słowa starszy z rodziny Załęckich.
W przeciwieństwie do syna, który w grudniu tylko uciekał i kładł się bez ciosów w walce z "Wielkim Bu", starszy Załęcki pokazał się z lepszej strony. Ale nie na tyle dobrej, by wygrać. Już w pierwszej minucie był liczony, a potem znowu padał na deski. Po raz trzeci w ostatniej sekundzie pierwszej rundy, co sprawiło, że sędzia zakończył tę walkę przez techniczny nokaut.
- 40 kg różnicy zrobiło robotę. Byłem skazany na porażkę. Gratuluję, no co? Będziesz się smażył w piekle, że pobiłeś dziadka - powiedział po walce pół żartem do "Wielkiego Bu" 48-letni Załęcki.