Pierwsza gala organizacji Fame MMA została zorganizowana w czerwcu 2018 roku i właśnie wtedy rozpoczęła się w Polsce moda na freak-fighty, czyli walki celebrytów oraz innych znanych postaci w klatce. Początkowo wywoływały one ogromne kontrowersje, ale z każdym kolejnym rokiem coraz więcej osób zaczęło je oglądać. W ubiegły weekend odbyło się jubileuszowe 20. wydarzenie Fame, podczas którego kibice zobaczyli turniej o dwa miliony złotych.
Mało tego w sobotę w krakowskiej Tauron Arenie w sportach walki zadebiutował również były reprezentant Polski Jakub Kosecki. I choć starcie nie poszło po jego myśli, to wywołało duże poruszenie zwłaszcza w świecie piłkarskim. Tym samym dołączył do grona innych byłych piłkarzy, którzy w ostatnim czasie weszli do klatki m.in. Jakuba Wawrzyniaka czy Tomasza Hajto.
Podczas niedzielnego programu "Liga Minus" prowadzący Paweł Paczul zadał zatem pytanie Wojciechowi Kowalczykowi: czy za pół miliona złotych zawalczyły z Kazimierzem Greniem? Odpowiedź była jednoznaczna. - Nie, nie mam czasu na głupoty, daj spokój. Tam jeszcze będą mi kazali iść trenować. Ja to mogę z kimś się za darmo w parku pokopać. Nie potrzebuję żadnych lin, klatek. Do parku, tam, gdzie drzewa. Nie dam rady tak, to wezmę gałąź i pierd*** - stwierdził.
Po chwili panowie wrócili jednak do starcia Koseckiego. - Oszukał mnie, bo powiedział w wywiadzie, że to Tuszol z nim wytrzyma trzy minuty, a to on nie wytrzymał z nim - wyjaśnił Paczul. - Nie wiem, nie oglądam tego. Obejrzałem jedynie parę lat temu walkę Piotrka Świerczewskiego i koniec - podsumował Kowalczyk.
Zwycięzcą sobotniego turnieju Fame MMA został Maksymilian "Wiewiór" Wiewiórka, który tuż po gali zdradził, na co przeznaczy 1,5 mln nagrody. - Na pewno chcę mieć przychód z tego, żeby nie wydać, tylko pomnażać - zaznaczył. Podczas ostatniego wydarzenia ogromną burzę w sieci wywołała za to żona polityka PIS Marianna Schreiber.