Jacek "Muran" Murański czekał na swoje pierwsze zwycięstwo we freak fightach do 21 października zeszłego roku. Wtedy udało mu się pokonać Macieja "Starego Wiewióra" Wiewiórkę. Wcześniej pokonywał go m.in. Arkadiusz Tańcula czy Robert Pasut. Teraz Murański spotka się w rewanżu z Pawłem "Prezesem FEN" Jóźwiakiem, z którym przegrał podczas Prime MMA 5 na punkty. Między zawodnikami było głośno już przed samą galą podczas ceremonii ważenia, gdy Jóźwiak najpierw popchnął rywala, a potem dostał "liścia" od Murańskiego. To zapowiadało ogromne emocje podczas samego pojedynku.
Murański zaczął rundę od skrócenia dystansu i uderzenia na korpus przeciwnika. "Muran" potem potknął się w oktagonie, więc nie było standardowego liczenia przez sędziego. Pierwsza runda przebiegała dość spokojnie, a Jóźwiak skupiał się głównie na defensywie oraz kontrowaniu Murańskiego. "Muran" w ogóle nie atakował na górę "Prezesa FEN" i jedynie obijał korpus. Na chwilę przed końcem pierwszej rundy zawodnicy weszli w klincz.
W drugiej rundzie Murański zaczął od ciosu górą, ale szybko wrócił do obijania korpusu Jóźwiaka. "Prezes FEN" starał się odpowiadać prawym sierpowym w kontrze, szukał też kombinacji prawy-lewy. Pod koniec rundy znów zawodnicy weszli w klincz i Jóźwiak trafił przeciwnika kilkoma ciosami. W ostatniej rundzie Murański poszedł na całość. Zaczął częściej korzystać z ciosów górą i znacznie zwiększył tempo. Głównie szukał swojej najsilniejszej broni, a więc lewego sierpowego. Jóźwiak nie zmienił taktyki i cały czas kontrował "Murana".
Potem Murański zaczął zadawać więcej celnych ciosów i korzystał z tego, że Jóźwiak też stracił sporo sił w tym pojedynku. "Muran" polował sierpami, rzucił się do szaleńczego ataku, ale nie znokautował Jóźwiaka. Wszystko rozstrzygnęło się na kartach punktowych. Niejednogłośną decyzją sędziów wygrał Murański, co było ogromnym zaskoczeniem. Jóźwiak chciał wyrzucić puchar poza oktagon. - Jak mogłem przegrać walkę, jak dostałem dwa albo trzy ciosy? To chyba logiczne, że powinienem wygrać. To jest jakieś oszustwo, nie zostawię tak tego - mówił Jóźwiak.
Murański zadedykował wygraną zmarłemu synowi Mateuszowi. - Zderzyło się dwóch skurczybyków, którzy wychowywali się w latach 90. i z niejednego pieca chleb jedli. Twardy jest chłop. Trener powiedział, że w trzeciej rundzie muszę ruszyć i postawić wszystko na jedną kartę. Po tych pierwszych dwóch rundach myślałem, że to będzie wersja Pawła z walki z lipca. Trochę się pomyliłem, było remisowo po tych rundach, ale trzeba mieć tego serducha i woli walki. Trzeba mieć charakter, a nie mówić o zasadach. Nie szanuję Pawła jako człowieka. Do końca stycznia ogłosimy kolejnego mojego rywala, tyle na ten moment - podsumował Murański.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!