Salahdine Parnasse zdobył mistrzostwo kategorii piórkowej (66 kg) oraz lekkiej (70 kg) i uznał, że kolejnym wyzwaniem będzie dla niego wycieczka do 77 kg. A to przecież świat zdecydowanie cięższych ciosów, w którym zawodnicy w dniu walki, tak jak "Bartos", realnie będą ważyć około 86 kilogramów.
- To mój pomysł, bo chciałem zapisać się w historii sportu - mówił przed walką Francuz, nawiązując do tego, że taka szalona rzecz nie udała się wcześniej nikomu. - Jestem szybki i ciągle nad tą szybkością pracuję. Miałem sparingi z naprawdę dużymi partnerami, ważącymi 90-92 kg, i udawało mi się szybko podnosić - przekonywał.
I choć faktycznie w klatce postawił się Adrianowi Bartosińskiemu, to jednak przegrał. Wydawało się, że Parnasse będzie kąsał Polaka tak, by wygrać na punkty. Że będzie uderzał, a później odskakiwał, by nic mu się nie stało.
A jednak Parnasse wdał się w pięciorundowe zapasy. - Zaskoczył mnie. Szedłem i myślałem, że będzie unikał klinczu, a on szedł w ten klincz. Zaskoczył mnie. Myślałem, że będzie uciekał, a ja na rozerwaniu będę bił - mówił zdziwiony Bartosiński.
To nie była piękna dla oka walka. To było 25 minut starcia w klinczu, w którym przeważał Polak. Ale przeważał minimalnie, bo Francuz stawiał dzielny opór. Sędziowie wskazali jednogłośnie na Bartosińskiego w stosunku 2 x 49-46, 48-47. Tym samym Polak obronił po raz pierwszy tytuł mistrzowski wagi półśredniej.
Francuz przegrał, ale zachował swoje pasy z wagi lekkiej i piórkowej. Do klatki pewnie wróci w kwietniu, gdy KSW zawita do Paryża.