Jak na razie Polska nie będzie miała szóstego mistrza świata w zawodowym boksie. W niedzielę 10 grudnia przed wielką szansą stanął Mateusz Masternak, ale ostatecznie przegrał z Chrisem Billamem-Smithem. Choć 36-latek wygrywał na punkty, to nie był w stanie wystartować w ósmej rundzie. Powodem była kontuzja żeber. - Poczułem, jakby mi ktoś wbijał nóż w serce. Niesamowity ból. (...) Jedyne, co mi się teraz chce, to płakać - mówił poruszony Masternak. Wydawało się, że Polak doznał złamania żeber. Te informacje zdementował jednak sam zainteresowany.
Bokser opublikował wpis w mediach społecznościowych, w którym skomentował niedzielną walkę o pas WBO w wadze junior ciężkiej. Ujawnił, co tak naprawdę mu dolega i co zmusiło go do wycofania się z dalszej rywalizacji.
"Co do felernej kontuzji - złamanie żebra wykluczone. Prawdopodobnie podczas szarpaniny w klinczu pozrywały mi się mięśnie międzyżebrowe. Takiego bólu jeszcze w ringu nie czułem, ale najgorsze jest to, że przy tym bardzo ciężko się oddycha. Dalej to diagnozujemy" - napisał Masternak na Facebooku.
Następnie odniósł się do samej walki i przyznał, że jest zadowolony z występu. "Przed walką powiedziałem sobie, że to są moje j*bane 45 min i muszę w nich dać z siebie wszystko. I tak też zrobiłem" - pisał.
Po walce głos w sprawie kontuzji Masternaka zabrał jego rywal. Przyznał, że celowo uderzał w żebra. Takie dostał polecenie od trenera. Ten miał rzekomo zauważyć, że nasz zawodnik ma problem z tą częścią ciała. - Przez tych kilka rund celowałem w nie. A w końcu trafiłem tym hakiem na tułów. To, co się stało, trochę odbiera blasku wygranej - mówił Anglik.
Teraz do tych słów odniósł się Masternak. Przyznał, że jego rywal kłamie. Nie odczuwał wcześniej żadnego dyskomfortu. "Smith w wywiadzie po walce powiedział, że już przed walką z trenerem widzieli, że mam problem z żebrem i trzeba bić po dole. Oczywiście to g*wno prawda, mówią tak tylko dlatego, że walka nie układała im się po myśli, i że wygrana nie jest przypadkiem, tylko konsekwencją taktyki. Widzieliście podczas przygotowań na pewno, że regularnie daje sobie obijać doły i nie wygląda to tak, jakbym musiał się oszczędzać" - czytamy.
Jak na razie nie wiadomo, kiedy Masternak wróci do ringu. Głos w tej sprawie zabrał m.in. Andrzej Wasilewski. Stwierdził wprost, że nie ma co się łudzić, co do ewentualnego rewanżu z Billamem-Smithem.
- Sądzę, że nie ma dla nas miejsca. Richard Riakporhe jest już chyba zresztą wyznaczony przez WBO jako obowiązkowy pretendent. A jest jeszcze opcja rewanżu Billama-Smitha z Lawrence’em Okoliem. Mateusz na pewno się nie podda. Po walce przegranej w taki sposób będzie bardziej wściekły i zdeterminowany - zapewniał.
Dla Masternaka była to szósta porażka w karierze i pierwsza od października 2018 roku. Poza tym wygrał aż 47 zawodowych pojedynków.