To miał być wielki hit gali FAME MMA. Sebastian Fabijański w parze z Tomaszem Olejnikiem mierzyli się w walce z Wojciechem Golą i Sylwestrem Wardęga. Walka zakończyła się kompromitacją Sebastiana Fabijańskiego. O ile Olejnik postawił się Goli, to pojedynek aktora z youtuberem wyglądał komicznie. Fabijański nie chciał walczyć, przyjął dwa niezbyt mocne ciosy - z tego jeden nieprzepisowy (walka była zakontraktowana w boksie). Ostatecznie po kilku minutach, kulejąc, wyszedł z oktagonu.
Na aktora spadły gromy. Jego "występ" skomentował m.in. były współwłaściciel federacji Michał "Boxdel" Baron. "Masz rekordowe 5 cyfr na sekundę, biorąc pod uwagę, że średnio na walkę spędziłeś 30 sekund w klatce. Tomek, fajnie ze jak facet wyszedłeś, a Ty Sebek… Ty dobrze wiedziałeś, co chcesz zrobić juz kiedy wychodziłeś do klatki. Motywowałem Cię, żebyś nie skasztanił i dał ludziom widowisko, szkoda, ale widocznie to nie dla ciebie" - napisał na Twitterze.
Wiele wskazuje na to, że dla Fabijańskiego była to ostatnia walka we freak fightach. - Moje życie to film. Tam oddycham, tutaj się duszę. No, chyba że wrócę na jakieś szopki na konferencjach, czyli będę robić to, co umiem i czym się zajmuję, za co ludzie mnie jednak lubią i szanują - mówił po walce.
Sportowo dla Fabijańskiego udział we freak fightach zakończył się kompromitująco. Łącznie (w trzech walkach) spędził w oktagonie 93 sekund. Pobyt w FAME MMA był dla niego jednak strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o zarobki. Kilka miesięcy ujawniono jego kontrakt. Według medialnych doniesień Fabijański za walkę dostaje około 500 tys. zł, co oznacza, że na jego konto wpłynęło 1,5 mln zł. Według tych danych można wyliczyć, że za każdą sekundę w oktagonie zarobił ponad 16 tys. zł.