W sobotę 9 grudnia w Łodzi odbyła się gala Fame MMA Reborn, czyli odrodzenie, które mieliśmy zobaczyć m.in. w walce wieczoru, której stawką był umowny tytuł najgorszego freak fightera w Polsce. Zmierzyli się o niego Tomek Olejnik, Sylwester Wardęga i Sebastian Fabijański, mający przed starciem kolejno pięć, oraz po dwie porażki, a także wspomagający Wardęgę Wojciech Gola - jeden ze współwłaścicieli Fame. Mało prestiżowy tytuł trafił do Fabijańskiego w dość żenujących okolicznościach.
W walce dwóch na dwóch Fabijański wystąpił w parze z Olejnikiem, ale nieszczególnie mu pomógł. Już po 10 sekundach padł na matę, a Wardęga lekko uderzył go w parterze. Youtuber został zdyskwalifikowany, ponieważ starcie obywało się na zasadach boksu, a aktor zwijał się z bólu. Raz trzymał się za kolano, raz za ucho, a kolejny za oko i stwierdził, że nie jest w stanie kontynuować walki.
Fabijański w federacji Fame przegrał już po raz trzeci, ponieważ Gola łatwo poradził sobie z Olejnikiem. Łącznie aktor spędził w klatce około 90 sekund i za każdym razem zaprezentował się fatalnie. Jego występy wymownie skomentował Michał "Boxdel" Baron, czyli jeden ze współwłaścicieli.
"Fabiś wyr*** na hajs federacje. Masz rekordowe 5 cyfr na sekundę, biorąc pod uwagę, że średnio na walkę spędziłeś 30 sekund w klatce" - napisał "Boxdel", nawiązując do wysokiej gaży i żałosnych występów aktora w klatce.
Dalej współwłaściciel federacji zarzucił aktorowi celową porażkę. "Ty dobrze wiedziałeś, co chcesz zrobić już kiedy wychodziłeś do klatki. Motywowałem Cię, żebyś nie skasztanił i dał ludziom widowisko, szkoda, ale widocznie to nie dla ciebie" - podsumował.
Sebastian Fabijański opuścił klatkę przy akompaniamencie gwizdów kibiców, za walki zarobił po kilkaset tysięcy złotych i przegrał po raz trzeci. Być może była to już jego ostatnia potyczka w formule MMA i po takim zachowaniu federacje Fame nie będzie chciała kontynuować z nim współpracy.