W FAME MMA walka jest najczęściej tylko zwieńczeniem medialnego konfliktu, wisienką na torcie. Starcia bywają zdecydowanie mniej istotne niż to, co się dzieje wcześniej, czyli na konferencjach prasowych i w programach promujących galę. I właśnie dlatego, na ostatniej prostej przed sobotnią galą, doszło do dużych zmian na karcie walk.
Pierwotnie kibice mieli zobaczyć starcie dwóch fanów kulturystyki Jakuba Maślanki z Natanem Macroniem. No i walkę Grzegorza "Grega" Gancewskiego, żartownisia z X (dawny Twitter), z Adrianem Polańskim, doświadczonym freakiem. Ale w międzyczasie dochodziło do dużych kłótni między Polakiem a Natanem, więc FAME uznało, że oni się ze sobą zmierzą, a Maślanka zawalczy z innym debiutantem - "Gregiem".
Ta walka nie miała większego sensu, bo Polak to weteran FAME MMA, a Natan nie potrafi nic, jest po prostu duży i lubi wszystkich wyzywać. Gorąco było tuż przed samą walką, gdy zawodnicy pojawili się już w klatce, ale sędzia jeszcze nie rozpoczął walki, a ochroniarze musieli już rozdzielać zawodników. Ostatecznie nad sytuacją udało się zapanować. A gdy już usłyszeliśmy gong, to w klatce rządził tylko Polak, który z łatwością obkopywał nogę wykroczną Natana, a także regularnie karcił go ciosami bokserskimi. Macroń nie dotrwał do końca I rundy, a sędzia już przerwał walkę, bo Natan nie był w stanie stać o własnych siłach.
Po walce Natan wyzwał na pojedynek Piotra Szeligę, ale taka walka tym bardziej nie ma sensu. Chyba że Natan po prostu liczy na kolejne kontuzje.