Joanna Jędrzejczyk (16-5) zdobyła pas organizacji UFC w 2015 roku, kiedy na gali UFC 185 znokautowała w drugiej rundzie Carlę Esparzę (19-7). Następnie aż pięciokrotnie obroniła tytuł, pokonując m.in. Karolinę Kowalkiewicz (16-7) czy Jessicę Andrade (25-12). Kiedy w listopadzie 2017 roku przegrała przez nokaut z Rose Namajunas (11-6) straciła nie tylko pas, ale również status niepokonanej. Od tamtej pory przegrała cztery spośród sześciu ostatnich pojedynków.
Nie tak dawno Dominik Wardzichowski przeprowadził rozmowę z byłą mistrzynią UFC, podczas której podzieliła się ona sensacyjnym pomysłem. - Ja we freakach nie zawalczę, ale chciałabym wejść w ten świat - stwierdziła. Jak się okazuje, mimo że obecnie znajduje się na emeryturze, to nie wyklucza jednak powrotu do klatki.
W czwartek 30 listopada zamieściła post na Instagramie, w którym przekazała fanom, że właśnie przeszła rezonans magnetyczny. I choć nie było to dla niej przyjemne doświadczenie, to dzięki niemu najprawdopodobniej będzie mogła wrócić do normalnych treningów.
"No dobra! Dziś u mnie trochę paniki i kilka siwych włosów, bo nie cierpię rezonansu - rozpoczęła - (...) Liczę na to, że dostanę zielone światło do powrotu do treningów na najwyższym poziomie. Tęsknię za MMA, boksowaniem, grapplingiem, rajdami i startami w zawodach. (...) Osiągajcie swoje prywatne mistrzostwa świata każdego dnia. Tak dla siebie - motywując i zapalając przy tym innych do walki o siebie, swoje marzenia czy zmiany" - wyjaśniła.
Dodatkowo zdradziła plany na 2024 rok i wspomniała właśnie o kolejnej walce w MMA. "Powrót na matę i do treningów jiu-jitsu oraz debiutancki udział w zawodach. Powrót do rajdówki... Może nie w przyszłym roku, ale na 40-stkę walka w MMA/UFC" - podsumowała.
Ostatnie tygodnie nie były dla Jędrzejczyk zbyt przyjemne, a to wszystko przez scysję z księdzem Danielem Wachowiakiem, który wymownie skomentował fakt, że zawodniczka nie dostała rozgrzeszenia. "I tacy chcą dzisiaj mówić, jak ma zachowywać się Kościół" - napisał na Twitterze.