Albert Sosnowski to pięściarski weteran. Pierwszą wygraną w boksie odniósł już w 1998 roku. Nieco ponad dekadę później został mistrzem Europy federacji EBU. Jego największym sukcesem była jednak walka z Witalijem Kliczką o tytuł mistrza świata najbardziej prestiżowej pięściarskiej federacji WBC. "Dragon" przegrał, ale zostawił w ringu kawał serducha. Kilka lat później poniósł kilka dotkliwych porażek (pokonywali go m.in. Aleksander Dimitrenko, Kevin Johnson, Marcin Rekowski, Andrzej Wawrzyk czy Łukasz Różański, obecnie mistrz świata).
W październiku wszedł do świata freaków. Na gali Clout MMA 2 znokautował Remiego Gruchałę, znanego z gal Gromdy, czyli boksu na gołe pięści. To była niespodzianka, bo faworytem był 22-latek. "Dragon" ma więc udany debiut w Clout i już myśli o kolejnych walkach.
- Chciałbym się bić z Tomaszem Adamkiem, ale on ma kontrakt z FAME. W Clout jest jednak wiele ciekawych nazwisk, jak Marcin Najman czy Dawid Załęcki. Chciałbym się zmierzyć z Dawidem na zasadach kickboksingu. Sam się wywodzę z kickboksingu, gdzie zdobyłem mistrzostwo Europy juniorów i zdobyłem mistrzostwo Polski seniorów w light kontakcie. Umiejętne bronienie się przed kopnięciami i dobre skracanie dystansu powoduje, że taki kickbokser mógłby być w tarapatach w starciu z pięściarzem - powiedział Sosnowski w programie Sport.pl LIVE. - Ale wolałbym się zmierzyć z Najmanem, cesarzem freak fightów - dodał.
Cały program znajdziecie tu:
Walka z Najmanem byłaby dla Sosnowskiego znacznie bardziej medialna, a co za tym idzie: bardziej opłacalna finansowo. Tym bardziej że byłby zdecydowanym faworytem. Ale walka z Dawidem Załęckim, 45-letnim amatorem, który niedawno zremisował z Tomaszem Sararą, byłaby wielkim wyzwaniem.
Załęcki jest uznawany za jednego z najlepszych freaków. W odróżnieniu od jego syna Denisa, który głośny jest przede wszystkim na konferencjach prasowych, ale w klatce wciąż nie może udowodnić swojej jakości. Dawid Załęcki show daje dopiero w oktagonie, a poza nim wydaje się skromną i cichą osobą.