41-letni Daniel Omielańczuk był kiedyś w TOP 15 UFC wagi ciężkiej, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Zawodnik WCA Fight Team zniszczony przez kontuzje przegrał aż cztery z pięciu ostatnich walk. Na poważny sport już się nie nadawał, więc zdecydował się na zarabianie we freakach. Tym bardziej że ma poważnie chorą córkę Polę, której rehabilitacja kosztuje fortunę (można ją wesprzeć TUTAJ).
Konflikt z Omielańczukiem miał 26-letni Denis Załęcki, który kiedyś był chuliganem Elany Toruń, a dziś zarabia na freak fightach. A że Załęcki narzekał na kontuzję nogi, to bił się z Omielańczukiem na zasadach bokserskich, ale w małych rękawicach. Denis jednak słynie z tego, że łamie reguły, więc Omielańczuk zabezpieczył się na ten wypadek. Po drugim faulu w tej walce sędzia miał zmienić formułę na MMA, gdzie szanse Załęckiego drastycznie spadały. Spadały, bo Omielańczuk świetnie się czuje w parterze i ma dobre zapasy, czego nie można powiedzieć o Denisie.
Co prawda jako pierwszy sfaulował Omielańczuk. Zawodnik MMA powalił na deski rywala, a następnie go jeszcze zdzielił po głowie. Ale później oglądaliśmy serię przewinień Załęckiego. Denis zaczął przekraczać przepisy od nielegalnego wejścia w nogi rywala. Potem próbował uderzyć weterana łokciami. A żeby tego mało, następnie Denis kopnął Omielańczuka i uderzył poniżej pasa.
Gdy sędzia zakomunikował, że zmienia się formuła, to Denis po prostu... wyszedł z klatki. A co powiedział po walce?
- Sfaulowałem go, za co przepraszam, ale on mnie sfaulował pierwszy, więc nie chciałem być dłużny. (...) Sędziowie zrobili to pod niego, więc składam protest i mam wyj****e jaja na to, co sobie wszyscy myślą. Kopnąłem go raz i nie zrobiłem mu nic innego złego - żalił się w rozmowie z mediami. Nie ma jednak wątpliwości, że jego protest będzie miał iluzoryczne szanse na pozytywne rozpatrzenie.