Leo Brichta (12-3) to profesjonalny zawodnik mieszanych sztuk walki, który ostatnio dwukrotnie miał okazję wchodzić do klatki podczas wydarzeń KSW. 26-letni Czech zadebiutował w polskiej federacji na gali XTB KSW Colosseum, kiedy to po genialnym pojedynku niejednogłośną decyzją sędziów pokonał Macieja Kazieczko. Niedawno Brichta znów miał okazję walczyć dla KSW.
Pomimo tego, że Leo Brichta jest wschodzącą gwiazdą polskiej federacji, menedżer zawodnika zdradził, że Czech ma inne plany ws. przyszłości. Podczas programu "Klatka po klatce" Artur Gwóźdź wyjawił, 26-latek zastanawia się nad zakończeniem kariery w MMA, aby na stałe zająć się tworzeniem filmów w internecie. - Zaczynam mieć wielki problem. Będę potrzebował waszej pomocy, kibiców, którzy pokochali tego dzieciaka i chcą go oglądać, bo on chce być youtuberem. Ja mam z nim duży problem, to nie jest kit, co on mówi, żadna forma podbijania stawek finansowych dla KSW […] Powiedziałem, że daję mu chwilę odpocząć i wybieram się do niego na początku listopada - mówił Gwóźdź.
- Chcę spędzić z nim dwa dni w Pradze, usiąść, porozmawiać, przekonać go do mojego pomysłu. Przekonać go, żeby nie zostawiał tego. On mi mówi wprost, że z jego pracy i podcastów w internecie zarabia większe pieniądze niż w MMA, więc po co ma się bić? [...] Nie zapominajmy, że on lubi się bić. Mam nadzieję, że jednak będzie wilka ciągnęło do lasu i spróbuję wszystko zrobić, żebyście go zobaczyli. Czeski rynek dla KSW bez Brichty tego nie może być - dodał menedżer Brichta. Warto dodać, że zawodnik już posiada kanał na platformie YouTube, na którym zgromadził ponad 32 tys. subskrybentów.
W sobotę 14 października KSW drugi raz zawitało do Czech, czyli kraju Leo Brichty. Wtedy to w Trzyńcu, konkretnie w hali Werk Arena odbyła się gala KSW 87. 26-latek podczas wydarzenia wystąpił w co-main evencie, podczas którego zmierzył się z Romanem Szymańskim. Co prawda na początku Polak powalił Brichta na deski i kontrolował cały pojedynek, jednak ostatecznie to Czech wyszedł z niego zwycięsko.
W trzeciej rundzie kibice byli świadkami diametralnego zwrotu akcji. W pewnym momencie Roman Szymański przestał się bronić, przez co sędzia Tomasz Bronder zakończył walkę przed czasem. Z twarzy Polaka dosłownie lała się krew. - Ależ jest porozbijany Roman. To już jest walka o życie, walka o przetrwanie - mówili komentatorzy.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!