Na rynku działa kilka freakowych federacji, jak np. FAME MMA, Prime Show oraz właśnie Clout MMA, które powstało w miejsce zdelegalizowanego High League. Na freakowych galach regularnie pojawiają się tzw. dymy, czyli konflikty, o które... zabiegają organizatorzy. Wulgarne kłótnie na konferencjach prasowych czy bójki na ceremoniach ważenia stały się codziennością. Słowem, zaczyna się to robić niebezpiecznym zjawiskiem.
Nieodłącznym elementem MMA jest tzw. face to face, gdy zawodnicy mogą sobie głęboko spojrzeć w oczy przed pojedynkiem. Ale freaki zorientowały się, że to doskonała okazja, aby kogoś uderzyć znienacka. Tzw. plaskacze stały się nieodłącznym tego elementem, a ostatnio robi się coraz ostrzej.
Wystarczy spojrzeć na czwartkowy program promujący galę Clout MMA. Gośćmi Mateusza Kaniowskiego byli: Albert Sosnowski, Denis Labryga i Denis Załęcki. "Dragon" to były pięściarz, który zadebiutuje w klatce w starciu z Remi Gruchałą, znanym z walk na gołe pięści.
Denis Załęcki, czyli znany awanturnik o szemranej reputacji, będzie się bił z weteranem polskiego MMA - Danielem Omielańczukiem. Na gali 28 października wystąpi też Denis Labryga, uznawany za czołowego freaka. Niedawno pokonał Dawida Załęckiego (ojca Denisa), a teraz zmierzy się z Kamilem Mindą, doświadczonym zawodnikiem MMA z Akademii Sportów Walki Wilanów.
I choć Denis Załęcki z Labrygą mieli na pieńku od dłuższego momentu, to w czwartek byli dla siebie mili. Do czasu. Pod koniec programu zaczęli się kłócić, bo Labryga wytknął Załęckiemu, że trenował kiedyś z Mindą, który był w żandarmerii wojskowej, a Załęcki, jako były grypsujący więzień, nie powinien - według ulicznego kodeksu - nawet podawać ręki Mindzie. No i się zaczęło.
Wszystkiemu z boku przyglądał się wyraźnie zniesmaczony Sosnowski.
Ale nie tylko były rywal Witalija Kliczki był zażenowany całą sytuacją. Wystarczy przejrzeć media społecznościowe.
"Drogie dzieci, uważajcie z przebraniami na Halloween. Ale serio - za daleko. Co to ma być, to już daleko wykracza poza sztuczne nakręcanie pod wyświetlenia. Trzeba w końcu coś z tym zrobić i uregulować takie tematy, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Fatalny timing" - apeluje Leszek Dudek, znawca sportów walki.
- Pokazywanie takiego gó**a jest społecznie szkodliwe. I efektem pandoragate powinno być czyszczenie internetu z takiej patologii, z tych ludzi, z takiej "rozrywki". Tymczasem lata to sobie po Youtubie nawet bez oznaczenia +18, a Państwo śpi - dodaje Krzysztof Stanowski, założyciel portalu "Weszło", który niedawno odszedł z "Kanału Sportowego". I tu warto otworzyć nawias, bo "Kanał Sportowy" promuje jedną z freakowych federacji.
Coraz więcej osób uważa, że państwo powinno zacząć reagować na patologiczne zjawiska podczas freakowych gal. To skomplikowany temat dla prawników, ale wydaje się, że już na dzień dobry materiały z gal powinny zostać przynajmniej opatrzone granicą wieku "+18".
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!