Sporty walki wiążą się z ogromnym ryzykiem uszczerbku na zdrowia, a w najgorszym przypadku nawet śmierci. Chociaż do takich sytuacji dochodzi stosunkowo rzadko, jak na liczbę pojedynków w różnych dyscyplinach, to każdy taki przypadek jest prawdziwą tragedią i wywołuje wiele emocji. Tak było w lipcu ubiegłego roku, gdy zawodnik muay thai Anthony Durand podjął decyzję o zakończeniu kariery pod wpływem tragicznych wydarzeń, do jakich doszło w jego walce Phanphetem Phadungchaiem, który zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
Do kolejnej śmierci w trakcie walki doszło w ostatnim czasie w Brazylii. W Jijoca de Jericoacoara w stanie Ceara zorganizowana została nieformalna gala bokserska o nazwie "UFC Jeri". Wydarzenie odbyło się na jednym z boisk piłkarskich w mieście, a w pierwszej walce wystąpił Joao Victor Penha.
23-latek w 90 sekundzie walki otrzymał potężny cios na szczękę, po którym padł na ziemię. Według brazylijskich mediów na miejscu otrzymał pomoc medyczną, odzyskał przytomność i został przetransportowany do jednego ze szpitali. Niestety, w ubiegłym tygodniu zmarł po kilku dniach pobytu w szpitalu.
"Po przeprowadzeniu badań stwierdzono śmierć mózgu pacjenta, która doprowadziła do zatrzymania krążenia" - cytuje oświadczenie lecznicy portal g1.globo.com. Całą sprawę bada teraz brazylijska policja.
Tragedię całej sytuacji podbija fakt, że zwycięzca tej walki nie miał otrzymać za nią nawet 20 dolarów. "Zwycięzca otrzymałby 18,5 dolara, a przegrany dziewięć. Niestety za tę cenę mój brat stracił życie" - powiedział brat zmarłego na pogrzebie cytowany przez hiszpańską "Marcę".