Irlandczyk to wciąż najpopularniejszy zawodnik MMA na świecie, ale na pewno już nie jest najlepszy. Jeszcze w 2016 roku Conor McGregor był na samym szczycie. Został wtedy pierwszym podwójnym mistrzem UFC, rządził w wadze piórkowej oraz lekkiej. Ale wiele się zmieniło, bo w ostatnim czasie zamiast tytułów, kolekcjonuje afery i skandale. Aż trudno w to uwierzyć, ale od 2017 roku wygrał tylko raz, gdy znokautował Donalda Cerrone.
Bilans jego ostatnich sześciu lat wygląda mizernie. Zwycięstwo i trzy przegrane (z Chabibem Nurmagomiedowem oraz dwa razy z Dustinem Poirierem). A właściwie to cztery porażki, bo w międzyczasie Conor przegrał w boksie z Floydem Mayweatherem Juniorem. Niedawno McGregor gościł na gali bokserskiej, podczas której Anthony Joshua znokautował Roberta Heleniusa. Irlandczyk stwierdził wtedy, że w grudniu zawalczy z Michaelem Chandlerem, ale do tej pory UFC nie ogłosiło oficjalnie tej walki. Teraz Irlandczyk znowu zabrał głos na temat swojej przyszłości.
"Celuję i mocno trafiam. Je*ać konsekwencje. Padasz na deski, taki jest ten sport. Dzień sparingowy z Nikolayem Grozdevem. Z tym kolesiem sparingi są zawsze mocne. Przekazałem moje dane Novitzky’emu. Piłka w grze. Do zobaczenia wkrótce mała zapracowana dz***o" - Irlandczyka cytuje serwis www.mirror.co.uk. I tu warto otworzyć nawias. Jeff Novitzky to wiceprezes ds. zdrowia w UFC, który ściśle współpracuje z USADĄ, która bada zawodników na obecność dopingu.
Wiele wskazuje, że kolejnym rywalem McGregora będzie 37-letni Michael Chandler. Amerykanin ma na koncie 23 zwycięstwa i osiem porażek. W listopadzie 2022 roku pokonał go Dustin Poirier.