Boks w małych rękawicach bez limitu czasowego, z łokciami. Takiej formuły w Fame MMA jeszcze nie było. Ale Kacper Błoński rok temu spędził już w rzymskiej klatce aż 18 minut z Marcinem Dubielem. Przegrał wtedy w formule MMA, ale pokazał się z naprawdę dobrej strony. Do tego teraz miał teoretycznie łatwiejszego przeciwnika, bo Daniel "Ostry" Ostaszewski - znany głównie dzięki swojej przyjaźni z popularnym twórcą internetowym Sebastianem "Czajnikiem" Czajewskim - w piątek debiutował we freak fightach.
- Bardzo wiele - odparł "Ostry", gdy na czwartkowym ważeniu zapytany został, ile niespodzianek szykuje na walkę z Błońskim. Był oszczędny w słowach, może nawet trochę stremowany, w przeciwieństwie do Błońskiego, który krzyczał, uśmiechał się i zapowiadał, że jego planem jest dopisać do rekordu czwartą wygraną.
No i dopisał, ale nie bez problemów, bo "Ostry" na pewno nie trenował boksu od kilku tygodni. To było widać od pierwszych sekund - wystarczyło zobaczyć jego kilka ciosów, uników czy kombinacji, by zobaczyć, że dla zdecydowanie bardziej doświadczonego Błońskiego nie będzie to wcale łatwa przeprawa.
Początek walki - przypomnijmy: bez limitu czasowego - należał do "Ostrego". Błoński w końcu powalił rywala, który był liczony dwa razy. Dwa razy też wstawał, ale każdą minutą był coraz bardziej wycieńczony. Aż w końcu padł i nie wstał - po niespełna ośmiu minutach, kiedy wypluł szczękę i zamknął oczy. Słowem: miał dość. Dla Błońskiego była to czwarta wygrana we freak fightach. - Lubię dostawać po mordzie, to mnie tylko bardziej ładuje, by później jeszcze kogoś bardziej ubić. Parę ciosów przyjąłem, ale swoje też oddałem. Jedziemy dalej - powiedział Błoński po walce.