W wadze piórkowej, czyli do 66 kg, roi się od zawodników dobrych i bardzo dobrych, jak: Adam Soldajew, Damian Stasiak, Dawid Śmiełowski, Lom-Ali Eskiev, Daniel Rutkowski czy właśnie Robert Ruchała, który do sobotniego wieczora miał na koncie dziewięć walk i dziewięć triumfów. - Waga piórkowa to moim zdaniem najmocniej obsadzona kategoria w KSW. Same "koty" wokół, a przecież i tak niedługo dołączą nowi, bo dzięki współpracy z Viaplay KSW robi gale co miesiąc. Zrobiła się w Polsce prawdziwa liga MMA, to coś pięknego, bo kiedyś zawodnicy narzekali, że rzadko walczą - przekonywał 25-letni Polak. Ale największym "kotem" jest mistrz Salahdine Parnasse.
W czerwcu Francuz miał zdobyć kolejny pas, bo czekało go starcie z Marianem Ziółkowskim na Stadionie Narodowym. Niestety, mistrz wagi lekkiej doznał kontuzji kolana podczas rozgrzewki i znowu ich pojedynek odwołano. Parnasse, więc zbił wagę do 66 kg i zmierzył się z Ruchałą, który posiadał tymczasowy pas.
Francuz był faworytem i różnica poziomów była ogromna. Co prawda w pierwszej rundzie Ruchała kapitalnie wyglądał, ale przewaga Parnasse'a rosła jednak z minuty na minutę. W czwartej rundzie to już była całkowita dominacja. W pewnym momencie Ruchała otrzymał potężnego soccer kicka na klatkę piersiową, po którym przestał się bronić, więc sędzia błyskawicznie przerwał walkę i uratował Polaka przed zainkasowaniem kolejnych kilku mocnych ciosów.
Ruchała przegrał, ale otrzymał świetną lekcję, która na pewno zaprocentuje w przyszłości. Z kolei Francuz powinien się teraz zmierzyć z Ziółkowskim. I jeśli wygra, to pewnie czmychnie do UFC, bo jest po prostu zjawiskowym zawodnikiem.