W sobotni wieczór odbyła się druga w historii gala KSW na Stadionie Narodowym. Podczas tego wydarzenia doszło do wielu emocjonujących starć. W jednej z walk karty wstępnej Roman Szymański (17-7) przegrał z Valeriu Mirceą (29-8-1) przez niejednogłośną decyzję sędziowską. Okazuje się, że już w szatni doszło do niefortunnego wypadku z udziałem jego klubowego kolegi.
Borys Mańkowski (22-11-1) był jednym z największych nieobecnych drugiej edycji Colosseum. 33-latek walczył przecież w walce wieczoru pierwszego wydarzenia, kiedy poległ w pojedynku z Mamedem Chalidowem (37-8-2). Tym razem pojawił się na Stadionie Narodowym jako gość i nie będzie wspominał tego przedsięwzięcia zbyt dobrze. Zawodnik Czerwonego Smoka chciał pomóc w rozgrzewce Szymańskiemu i złamał rękę.
"Wyobraźcie sobie tę masakrę. Pojechałem oglądać galę na Narodowym. Szybko pobiegłem do szatni, pomóc się rozgrzać Romkowi, ch****o upadłem i złamałem rękę" - zakomunikował podczas relacji na Instagramie.
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Mańkowski był mistrzem KSW w wadze półśredniej w latach 2014-2017. Po odejściu z KSW Mateusza Gamrota (22-2) postanowić przenieść się do wagi lekkiej, gdzie wywalczył sobie nawet szansę walki o tytuł. W styczniu ubiegłego roku przegrał jednak z największym pechowcem gali Colosseum 2 Marianem Ziółkowskim (25-8-1).
Ostatni bój stoczył na gali KSW 78, gdzie przegrał przez nokaut z Valeriu Mirceą (29-8-1). Była to dla niego trzecia przegrana z rzędu. Nie tak dawno Mańkowski zakomunikował, że rozważa powrót do dywizji półśredniej. Doznana kontuzja może go jednak wykluczyć z walki na dłuższy czas.