To był czas na domknięcie trylogii. Jeszcze jakiś czas temu wydawało się, że Mamed Chalidow zmierzy się na PGE Narodowym z Roberto Soldiciem, ale ostatecznie KSW postawiło na Scotta Askhama. Pierwszy pojedynek między nimi miał miejsce w grudniu 2019 roku, gdy Brytyjczyk wygrał na punkty. W rewanżu na KSW 65 w październiku 2020 roku górą był Chalidow, kończąc pojedynek po 36 sekundach kapitalnym kopnięciem.
- Największym wyzwaniem sportowym był trzeci pojedynek z Askhamem. Kibicom podobał się ten pomysł, więc ich posłuchaliśmy - usłyszeliśmy z KSW przy okazji ogłoszenia pojedynku.
Chalidow chciał szybko przejść do parteru i po kilkunastu sekundach zainicjował klincz, próbując obalić Askhama. Brytyjczyk długo się przed tym bronił, ale w końcu Chalidow dopiął swego. Askham walczył o pasywność w parterze, opinając głowę rywala, żeby nie doszło do ground and pound i serii ciosów z dosiadu. Próbował też doprowadzić do przetoczenia, by to Chalidow znalazł się na dole. Ostatecznie zdołał przetrwać pierwszą rundę, a obaj zawodnicy byli równie aktywni w parterze.
Chalidow czekał na kopnięcie przeciwnika w stronę korpusu i szybko przechwycił jego nogę, ponownie przechodząc do parteru. Po chwili zdołał też przejść do pozycji bocznej. Askham próbował też skrętówki, ale Mamed nic sobie z tego nie robił. W decydującej rundzie dostał dwa uderzenia w krocze, ale potem bokiem kopnął w korpus Askhama, a potem powalił go kopnięciem. Zabrakło niewiele centymetrów, by Chalidow został zdyskwalifikowany. Uratowało go to, że Brytyjczyk wtedy już był w stójce. Po gongu Stadion Narodowy oszalał.
- Nie zdajecie sobie sprawy, ile nam dajecie energii. Zawsze mówię, że nie jesteśmy w tym swoim sukcesie, jest rodzina i sztab. To nasz wspólny sukces. Taktyka była, by walczyć w stójce i tam się utrzymywać. Miałem taki spokój, widziałem, że Scott się męczy. Nie bałem się swojego przeciwnika, tylko polowałem na niego. Wilk jest cały czas głodny - mówił Chalidow w klatce po zwycięstwie.