"Jak tworzyć to historię, jak robić to furorę" - rapował Oskar z duetu PRO8L3M. I właśnie ta piosenka towarzyszyła Sebastianowi Przybyszowi, gdy wchodził do klatki, by zmierzyć się z Filipem Mackiem. Przybysz też nucił pod nosem ten wers. I jak zarapował, tak zrobił.
Przybysz świetnie wyglądał podczas sobotniej gali. Imponował szybkością, ale i konsekwentnym realizowaniem game planu. Polak karcił rywala świetnymi niskimi kopnięciami i popisywał się perfekcyjnym kontrami. Przepuszczał ciosy rywala, a potem karcił go ciosami prostymi. Przybysz miał sporo narzędzi w swoim arsenale.
Już pod koniec pierwszej rundy Czech miał potwornie obitą nogę. W drugiej rundzie Polak sprowadził rywala do parteru, gdzie męczył rywala też w trzecim starciu. I właśnie w tej płaszczyźnie poddał Macka.
- Niemal idealny występ - emocjonował się Dominik Durniat, komentator KSW.
Dla Przybysza była to pierwsza wygrana od czasu grudniowej porażki z Jakubem Wikłaczem, gdy stracił pas wagi koguciej. Obecny mistrz zawalczy już w czerwcu na Stadionie Narodowym z Warllesonem Martinsem. Jeśli wygra, to być może dojdzie do czwartego starcia Wikłacza z Przybyszem. Na razie dwa razy wgrał Wikłacz, a raz Przybysz.