Gigant z polskimi korzeniami zamienił ich 14-godzinny lot w koszmar. "Ludzie dusili się i wymiotowali"

Andre The Giant był bohaterem wielu kontrowersji. Ludzie darzyli go szacunkiem, ale byli i tacy, którym olbrzym porządnie zaszedł za skórę. W ich gronie znaleźli się pasażerowie Boeinga lecącego z Tokio do USA. Gigant o polskich korzeniach zrobił "największą kupę świata", po czym w samolocie wybuchła panika. "Ludzie wypadali z siedzeń, czołgali się, dusili i wymiotowali" - relacjonował świadek.

Andre The Giant był jedną z największych gwiazd federacji WWE. Stoczył kilka niezapomnianych pojedynków, jak ten z 29 marca 1987 roku, kiedy to zmierzył się z Hulkiem Hoganem. Amerykański zapaśnik złapał wówczas olbrzyma ważącego ponad 240 kilogramów i rzucił nim o ring, a po chwili wykonał swoją akcję kończącą, pokonując rywala. Będący synem Polki i Bułgara Giant wzbudzał ogromne zainteresowanie i podziw publiczności, ale wielu osobom zaszedł też za skórę. Mowa m.in. o przypadkowych pasażerach Boeinga 747 - wrestler zamienił ich 14-godzinny lot w prawdziwy koszmar.

Zobacz wideo

Andre The Giant zamienił życie pasażerów w prawdziwy koszmar. "Zjadłby 20 kg jedzenia na mieście i tyle samo by wys**ł"

Po latach o incydencie opowiedział były zapaśnik Brutus Beefcake. To właśnie on przed kilkoma laty był jednym z tych "nieszczęśników", którzy lecieli samolotem z Tokio do USA razem z Giantem. Bułgar pędził po walce na lotnisko. Był już spóźniony i nie udało mu się skorzystać z toalety przed wejściem na pokład, co miał w zwyczaju.

- Andre zawsze planował to tak, aby skorzystać z łazienki przed wyjazdem na lotnisko. Wtedy mógł wytrzymać dzień a może i nawet dwa - relacjonował Beefcake. Na nieszczęście pasażerów, natura dała Bułgarowi o sobie znać już w trakcie lotu. Wrestler nie miał innego wyjścia i udał się do jednej z toalet znajdujących się na pokładzie. Nagle do pasażerów dotarły niepokojące odgłosy. To jednak nie było najgorsze. 

- Nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Dźwięki, które stamtąd dochodziły, były nieludzkie. Ale to, co później się działo, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Z toalety zaczął wydobywać się zapach, który sparaliżował pasażerów. Ci zaczęli wypadać z siedzeń, czołgali się, dusili, wymiotowali, płakali i krzyczeli. Natomiast my padliśmy na podłogę ze śmiechu. Też nie mogłem oddychać. Chyba musiał zapełnić cały szyb swoją kupą - mówił Beefcake. - Zjadłby 20 kg jedzenia na mieście i tyle samo by wys**ł - podsumował. 

"Największa kupa świata", "Najwspanialszy pijaczyna świata" - to kilka przydomków Gianta

Po latach media nadały temu incydentowi miano "największej kupy świata". To nie był jedyny "wyczyn" Bułgara o polskich korzeniach, z którego zasłynął. Mike Graham przyznał kiedyś, że pewnego wieczoru Giant wypił 156 puszek, czyli ponad 55 litrów (około 14,6 galonów lub 1872 uncji piwa). Dlatego też nadano mu przydomek  "najwspanialszego pijaczyny świata". Więcej ciekawych wątków z życia Gianta możecie przeczytać w tekście Piotra Majchrzaka.

Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl. 

Przez hulaszczy tryb życia oraz nadnaturalną budowę ciała, lekarze nie dawali mu szans na przeżycie więcej niż 40 lat. Wydawało się jednak, że uda mu się oszukać przeznaczenie. Tylko że pojawiły się kolejne problemy ze zdrowiem. Giant zmarł niespodziewanie 27 stycznia 1993 roku, mając 46 lat. Historia jego śmierci jest o tyle smutna, że Roussimoff zmarł w hotelu w Paryżu, do którego przyjechał na pogrzeb swojego ojca. Przyczyną śmieci miała być niewydolność krążeniowa i atak serca.

Więcej o: