Norman Parke w 2006 roku przegrał w zawodowym debiucie w MMA. Jednak potem wygrał 10 walk z rzędu. Sześć lat później walczył już w UFC. W najlepszej federacji MMA na świecie miał bilans 5 wygranych, 3 porażki i jeden remis. Następnie po Irlandczyka zgłosiła się czeczeńska federacja ACB, jedna z najlepszych w Europie. Po wygranej na ich gali odniósł także zwycięstwo na gali BAMMA. Aż w maju 2017 roku do Irlandczyka zadzwoniło KSW.
Parke od razu został rzucony na głęboką wodę. Debiutował przed 55 tysiącami fanów na Stadionie Narodowym, mierząc się z Mateuszem Gamrotem, ówczesnym mistrzem. Po twardym i wyrównanym boju Parke przegrał na punkty. Pół roku później doszło do rewanżu w Dublinie, ale walka została uznana za nieodbytą, ponieważ Gamrot przypadkowo wsadził mu palec w oko.
Następnie Parke wygrał pięć walk, z czego trzy razy pokonywał byłych mistrzów KSW: Marcina Wrzoska, Artura Sowińskiego i Borysa Mańkowskiego. To był bilet do zwieńczenia trylogii z Gamrotem. W 2020 roku Polak nie zostawił jednak wątpliwości, kto jest lepszy. Sędzia przerwał walkę w trzeciej rundzie, bo lekarz zabronił Irlandczykowi kontynuowania bójki.
W międzyczasie w Polsce zapanowała moda na gale freakowe. FAME MMA, najpotężniejsza freakowa federacja, zestawiała ze sobą influencerów oraz gwiazdy internetu. Postanowiła także ściągnąć Normana, by przyciągnął nieco sportowej widowni. I choć Irlandczyk nie mówi po polsku, a wielu zawodników FAME ma problemy z angielskim, to Parke pasował do FAME jak ulał. W końcu nie potrzeba tłumacza, by kogoś odepchnąć, albo rzucić go jakimś przedmiotem.
Parke zlał m.in. Popka, Piotra Szeligę, Kasjusza "Don Kasjo" Życińskiego, czy Grzegorza Szulikowskiego. Słowem, za coraz łatwiejsze walki brał coraz większe pieniądze, albo przynajmniej podobne do najlepszych wypłat w KSW.
Problem w tym, że Irlandczyk ma wyjątkowo trudny charakter. Często nie respektuje zapisów kontraktowych, czy odwołuje walki w ostatnim momencie, dlatego najpierw się rozstał z KSW, potem z FAME, a ostatnio z Prime Show MMA. Ale wygląda na to, że nadal nie jest w Polsce spalony. Portal mma.pl poinformował, że agent Parke'a właśnie negocjuje z federacją The War.
Pewnie nie ma drugiej gałęzi sportu, która by w ostatnich latach tak ewoluowała, jak sporty walki. Kibice są spragnieni coraz mocniejszych wrażeń. I właśnie dlatego pojawia się coraz więcej freakowych federacji, walk na gołe pięści, turniejów na "plaskacze", czy po prostu starć... kiboli.
W ostatnim czasie dużą popularność w internecie zyskał Denis Załęcki. Kibice mogą go kojarzyć z walk z Arturem Szpilką i Pawłem Tyburskim. Załęcki oba starcie przegrał, zwalając winę na kontuzję kolana. Przez najbliższy czas nie może walczyć. Ale za to może organizować gale. I właśnie organizuje gale The War, gdzie biją się chuligani. Oprócz starć w tzw. piąstkówkach (najmniejsze możliwe rękawice), dochodzi do walk trzech na trzech. Walczy się na zasadach MMA. Z tym zastrzeżeniem, że oglądamy starcia chuligańskich ekip.
"Norman Parke potrafi się dobrze bić i jeszcze lepiej irytować wszystkich wokół. Ale prawdziwym mistrzem jest w obijaniu Polaków za duże pieniądze. Choć mierzy się z coraz słabszymi rywalami, to dostaje coraz większe gaże. To historia o pewnym złośliwym Irlandczyku, który odkrył w Polsce krainę płynącą mlekiem i miodem. A może raczej złotówkami i złotem" - pisaliśmy o nim kilka miesięcy temu. Jego sylwetkę znajdziecie TUTAJ.