Adrian Bartosiński ma 27 lat, 13 walk i 13 wygranych. Z czego 12 wygrał przed czasem. W miniony weekend efektownie znokautował Artura Szczepaniaka i został mistrzem federacji KSW w wadze półśredniej (do 77 kg). To dywizja, w której do niedawna królem był Roberto Soldić, ale Chorwat o atomowych pięściach przeszedł do federacji ONE. KSW doczekało się jednak godnego następcy.
Adrian Bartosiński: Na pewno nie była krótka, ale nie uważam, żeby była specjalnie trudna, czy było mi ciężko. Po prostu musiałem ją budować krok po kroczku, schodek po schodku. Musiałem wygrywać walkę za walką.
- Jak zmierzałem do klatki. Podczas przygotowań myślałem przede wszystkim o walce i o tym, co zrobić, żeby wygrać. O pasie zacząłem myśleć dopiero w sobotę. Jak już wygrałem, to dopiero sobie uświadomiłem, że jestem mistrzem.
- Georges St-Pierre i Kamaru Usman to zawodnicy, na których się wzoruję, żeby nawet stylistycznie od nich czerpać.
- Oj, ciężkie pytanie. Powiedziałbym, że Bartosiński to mocny gość. Choć nie uważam się za strikera, to potrafię mocno uderzyć i nokautować. Mam dobre zapasy i dobry graplling. Na pewno jestem fizycznym zawodnikiem. Ale i tak, wraz ze swoim sztabem szkoleniowym, staram się analizować swoje walki i ciągle się polepszać w każdej płaszczyźnie.
- Mam ten komfort, że to ja dyktuję warunki w klatce. To ja wywieram presję na rywalu, więc ten game plan nie jest do końca mi potrzebny, bo to raczej rywale muszą się dostosować do mnie. Z narożnikiem raczej mamy ogólne założenia taktyczne: czego nie robić, a co próbować. Wiedzieliśmy na przykład, że Artur Szczepaniak może kopać, więc byłem uważny.
- Jak mu uderzyłem lewego sierpa, to nagle czas mi się zwolnił, takie slow motion. Jak ktoś grał w "Need for Speed: Most Wanted", to wie, o czym mówię. Widziałem, jak mu ta szczęka wypadła w spowolnionym tempie i nagle... wszystko wróciło do normy.
- Na jego miejscu pewnie mówiłbym to samo, bo zawsze się chce zostać w walce. Ale jak patrzę na powtórkę, to upadał nieprzytomnie i w dodatku wypadła mu szczęka [ochraniacz na zęby]. Jeśli sędzia dałby mu trochę więcej czasu, to nic by to nie zmieniło, bo przyjąłby kilka kolejnych mocnych ciosów.
- Chorwat na pewno był świetnym zawodnikiem, ale ja też efektownie nokautuję, więc nie mam się czego wstydzić.
- Bukmacherzy wskazują Hooia, ale mam dziwne wrażenie, że wygra Grzebyk.
- Do kategorii półśredniej [77 kg] zbijam jakieś 15 kg, więc pewnie dałbym radę zawalczyć o pas wagi średniej, ale na razie szansę na ten tytuł ma Paweł Pawlak, który na Narodowym zmierzy się z Tomaszem Romanowskim. A że trenuję razem z Pawłem, to nie zamierzam mu wchodzić w paradę. Choć wiem, że wiecznie walczyć nie będzie [Pawlak ma 34 lata]. Gdyby nie Paweł, to chętnie bym zdobył drugi pas.
- Na pewno byłbym chętny, ale na razie trzymam kciuki za Pawła. Swoją drogą starcie Pawła z Tomkiem będzie mega ciekawe, bo obaj są stylistycznie bardzo niewygodni. Mam wrażenie, że Paweł może nie pasować Tomkowi, a Tomek Pawłowi. Wielu typuje, że Paweł wygra na punkty, albo Tomek przed czasem, ale całym sercem jestem za Pawłem.
- Nie mam takiego marzenia. To na pewno byłby zaszczyt, ale ja go oglądałem od dziecka. To legenda, która budowała ten sport. Wolałbym z kimś innym, ale jeśli miałbym pas i musiałbym go bronić przed Mamedem, to bym podjął wyzwanie. I od razu uprzedzam, że z Pawlakiem też bym nie chciał się bić. Za dużo sobie pomagaliśmy.
- Nie. Jeśli już, to tylko UFC, ale na razie dopiero co zostałem mistrzem KSW. Dajcie mi się tym nacieszyć.
- Albo Szpilka ustrzeli Pudziana w stójce, albo Mariusz obali Artura i szybko go pokona. Ten drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny. Widziałem sztab Artura i nie sądzę, żeby mogli go przygotować do walki w MMA z Pudzianowskim. Brakuje tam trenera stricte od MMA. Artur powinien skupić się tylko na defensywnych zapasach i szlifować swoją stójkę. A z drugiej strony sobie myślę, że w Pudziana trudno usadzić, więc nie będę w szoku, jeśli po jakiejś wymianie bokserskiej to Szpilka padnie na matę.
- Mega walka! Obok starcia Pawlaka z Romanowskim, to dla mnie najbardziej wyczekiwana wojna. Marian to w ringu pan zimny, chłodny profesor i cechuje go świetna stójka oraz imponujący spokój w klatce, ale jednak minimalnym, podkreślę, minimalnym faworytem będzie dla mnie Francuz, który też jest kozakiem. Lubię jego ekwilibrystyczny styl. Mam taki pomysł, po cichu sobie myślałem, że jakby Parnasse wygrał, to może by chciał walki ze mną o pas w 77 kg?
- Pierwszą walkę wygrał Askham, drugą Mamed i teraz chyba też wygra Mamed. Anglik jednak nie walczył od 2020 roku, a w dodatku miał problemy zdrowotne. A Chalidow jest w formie. Wiadomo, że Pudzianowski to rywal z innej półki, ale jednak Mamed bił się niedawno, więc powinien być w dobrej dyspozycji. Trochę żałuję, że nie będzie mnie na Narodowym. Ale na bank będę na kolejnej edycji Colosseum.