Polskie mistrzynie świata zmieniły dyscyplinę. Dla kasy. "Smutny widok"

Antoni Partum
Pięściarka Ewa Piątkowska żartobliwie zasugerowała, by rozwiązać piłkarską reprezentację Polski. To dobry moment, by pod lupę wziąć kobiecy boks. Choć wiele zawodniczek porzuca ring na rzecz freak fightu, to widać światełko w tym długim i ciemnym tunelu.

- Reprezentacja Polski w piłce nożnej to tragiczny twór, który powinien zostać rozwiązany. Występy tej kadry są tragiczne - wypaliła Ewa Piątkowska po meczu Polska - Czechy (1:3). Filmik ze studia TVP Sport podbił internet, więc po kilku dniach pięściarka się do niego odniosła. I choć przeprosiła, znów wbiła szpilę.

Zobacz wideo Szymon Kołecki typuje starcie dwóch mistrzów KSW. Kto wygra: Ziółkowski czy Paransse?

- To była przenośnia. Chodziło o to, że trzeba coś zmienić, zrobić rewolucję, powoływać młodszych piłkarzy, którzy dopiero w kadrze chcą się wybić, dostać się do dobrego zagranicznego klubu. Ci, którzy w nich już występują, mają super kontrakty, przyjeżdżają na to zgrupowanie, żeby pokazać się z torebeczką Louis Vuitton. (...) Przepraszam kibiców, przepraszam Polaków, gdyż naprawdę myślałam, że oglądacie te mecze dla beki. Gdybym wiedziała, że oglądacie to rzeczywiście na serio i wkładacie w to całe serce, nie użyłabym takich słów - dodała w rozmowie z FansportTV.

Szybko w obronie piłkarzy stanął Jakub Wawrzyniak, były kadrowicz a dziś ekspert telewizyjny.

- Przedstawiciele piłki rzadko się wypowiadają na temat innych dyscyplin. A szacunek ponad dyscyplinami w sporcie musi być. Tu tego zabrakło. Czy to był bardzo słaby mecz? Był. Czy piłkarze zawiedli siebie i kibiców? Zawiedli. Ale to nie powód do rozwiązania reprezentacji. Czy jest to najbardziej rozpoznawalna z dyscyplin sportu? Tak. Dlatego padają takie komentarze - analizował Wawrzyniak.

- Pani Ewa poruszyła bardzo ważną kwestię: każdy chłopak rozpoczyna od piłki nożnej. A to oznacza, że wejście na poziom reprezentacyjny mamy najdłuższe, a konkurencja jest największa. Nasza droga na szczyt jest najdłuższa i piłkarze zasługują na szacunek - podsumował 49-krotny reprezentant Polski.

Choć wypowiedzi Piątkowskiej o futbolu były kontrowersyjne, to i tak dobrze się stało: krętą drogą, ale jest okazja, by pochylić się nad kondycją żeńskiego boksu. Piątkowska jest jego wybitną reprezentantką - pierwszą polską mistrzynią Europy i mistrzynią świata WBC, najbardziej prestiżowej federacji bokserskiej. Ale pełny obraz polskiego pięściarstwa kobiet jest dużo gorszy - wydaje się być on w opłakanym stanie.

Rylik i Guzowska przetarły szlak

Przez lata największe sukcesy odnosiły panie z rocznika 1974 - Agnieszka Rylik (17-1, 11 KO) i Iwona Guzowska (9-1, 2 KO), która w 1999 r. została pierwszą polską zawodową pięściarką. Obie zostały mistrzyniami świata, a później często występowały w telewizji jako ekspertki. Guzowska zrobiła także karierę polityczną w Platformie Obywatelskiej, Rylik zaś trafiła na duży ekran w produkcjach Patryka Vegi. 

Następnie liczne tytuły zdobyła także Karolina Koszewska, zawodniczka trenera Krzysztofa Kossedowskiego, ale jej występy nie odbijały się tak szerokim echem, jak jej poprzedniczek. Głośno zrobiło się dopiero kilka lat temu o Ewie Brodnickiej i Ewie Piątkowskiej (obie z rocznika 1984), które także zdobyły pasy mistrzowskie.

- Agnieszka Rylik i Iwona Guzowska były na swój sposób pionierkami. Ale realia ich epoki były zupełnie różne - nie było wtedy takiego zainteresowania mediów i kibiców oraz podejścia najważniejszych federacji - tłumaczy Sport.pl Kacper Bartosiak, gospodarz programu "W Ringu".

Mistrzynie świata? Tak, ale diabeł tkwi w szczegółach

W 2017 r. Brodnicka sięgnęła po tytuł tymczasowej mistrzyni świata federacji WBO, gdy w Częstochowie wypunktowała Irmę Adler (16-7, 8 KO). Bośniaczka po walce o pas z Brodnicką przegrała kolejnych pięć starć i skończyła karierę serią siedmiu porażek. Polka obroniła pas kilkakrotnie, aż straciła go po trzech latach, nie zmieściwszy się w limicie wagowym przed walką z uznaną Mikaelą Mayer. Następnego dnia przegrała z Amerykanką w ringu.

Piątkowska zaczęła trenować boks dopiero w wieku 22 lat, wcześniej grała w koszykówkę. Choć późno założyła rękawice, to w 2015 r. jako pierwsza Polka zdobyła tytuł mistrzyni Europy (pas EBU). Rok później wywalczyła tytuł mistrzyni świata federacji WBC, kiedy wygrała jednogłośnie na punkty z Aleksandrą Magdziak Lopes. 

- Historycznie te tytuły będą miały zawsze duże znaczenie, ale diabeł tkwi w szczegółach. Obie były mistrzyniami świata organizacji wchodzących w skład "wielkiej czwórki" (WBC, WBA, IBF i WBO), które od blisko dwóch dekad rozdają karty w boksie panów. Po latach tylko wnikliwi znawcy tematu będą zapewne pamiętać, że mistrzowskie panowanie obu Ew miało miejsce w specyficznych czasach - przed początkiem "złotej ery" w boksie pań, gdzie możliwe były dość bezprecedensowe skoki między kategoriami wagowymi. Widać to zwłaszcza na przykładzie Ewy Piątkowskiej, która zdobyła tytuł mistrzyni świata wysoko ponad swoją naturalną wagą, nigdy nie zbliżywszy się nawet do pełnego limitu kategorii superpółśredniej (69,8 kg) - analizuje Bartosiak.

W 2015 roku Piątkowska zmierzyła się z Brodnicką. O tym starciu było głośno, bo obie, delikatnie pisząc, nie pałają do siebie sympatią. I choć "Kleo" była liczona, to wygrała na punkty. Piątkowska miała silniejszy cios od Brodnickiej i z reguły dawała ciekawsze walki, ale to "Kleo" wycisnęła więcej z kariery. 

- Boks kobiet jest niszowym sportem i nie oczekuję, że ludzie będą mnie znać. Trudno kobietom tu funkcjonować, jest to bardzo szowinistyczne środowisko, szczególnie w Polsce. Widać różnicę w Anglii czy w Stanach, gdzie kobiecy boks jest szanowany, o czym świadczą choćby zarobki. To one pokazują, czy jesteśmy traktowane poważnie, czy nie. W tej kwestii jesteśmy w Polsce lata do tyłu za Zachodem - mówiła na łamach "Krytyki Politycznej" Piątkowska.

I dodała: - Trzeba skruszyć ten beton, który jest w polskim boksie, potrzebna jest zmiana pokoleniowa. Kibice boksu są starsi, średnia wiekowa jest wyższa niż na galach MMA. Szczególnie widać to po boksie amatorskim, gdzie i trenerzy, i sędziowie, i supervisorzy są powyżej pewnego wieku, natomiast na zawodach MMA te funkcje pełnią osoby młodsze. I to jest ważna różnica. Może musimy po prostu poczekać.

Ale Piątkowska nie zamierzała czekać, tylko szybko się przebranżowiła na freakowe MMA. Zanim jednak zamieniła ring na klatkę, wzięła udział w wydarzeniu parasportowym, w starciu na tzw. plaskacze. Ta moda na szczęście zniknęła z Polski, tuż po tragicznej śmierci jednego z uczestników tych imprez.

Piątkowska długo krytykowała freak fighty i jej wielką gwiazdę - Martę "Linkimaster" Linkiewicz, która zyskała popularność, gdy pochwaliła się w internecie seksem grupowym z zagranicznymi raperami.

- Jestem mistrzynią świata, a za walkę dostaję mniej, niż ma dostać pani, która zasłynęła seksem grupowym - żaliła się Piątkowska, ale po kilkunastu miesiącach sama zadebiutowała na gali Prime Show, gdzie pokonała na punkty, po nudnej walce, kulturystkę Annę Andrzejewską. To był listopad 2022 r. Ewa Brodnicka miała już na koncie dwie walki na freakowych galach. I tu warto otworzyć nawias, bo o Brodnickiej zawsze więcej się mówiło przed walkami, gdy w skąpych i wyzywających strojach pojawiała się na ceremoniach ważenia, więc do freakowego świata pasowała jak ulał.

W debiucie "Kleo" przegrała z "Lil Masti", która zasypała ją ciosami w parterze. Ktoś może się zdziwić, jakim cudem mistrzyni świata przegrała z amatorką, ale zanim Aniela Bogusz zaczęła trenować MMA, to przez kilka lat ćwiczyła zapasy, a to w MMA znacznie bardziej przydatna płaszczyzna niż boks. Tym bardziej że Brodnicka nigdy nie słynęła z mocnego uderzenia, więc nawet w stójce nie miała przewagi.

"Kleo" zrehabilitowała się kilka miesięcy później, gdy w słabej, ale wygranej walce wypunktowała Kamilę Wybrańczyk, narzeczoną Artura Szpilki. Teraz Brodnicką czeka starcie z Linkiewicz.

Choć "Linkimaster" zaczynała treningi MMA, gdy Brodnicka była już uznaną pięściarką, to i tak będzie faworytką. W przygotowaniach internetowej celebrytki zapewne znowu pomoże jej Piątkowska. Linkiewicz już dawno wybaczyła jej niepochlebne komentarze, a negatywne emocje między byłymi pięściarkami mogą tylko pomóc w przygotowaniach "Linkimaster". 

Reasumując: dwie czołowe polskie pięściarki ostatniej dekady porzuciły boks, bo mało kto się tym interesował i trudno było im godnie zarobić. I paradoksalnie tam czekać mogą większe wyzwania. Kolejną pięściarką, która zamieniła ring na klatkę, jest Karolina Owczarz. Jednak była dziennikarka Polsatu Sport stawia przede wszystkim na sport, bije się w KSW, ale jej debiut we freakach wydaje się kwestią czasu.

- Przejście do freaków to w pewnym sensie pójście na łatwiznę i naturalne odcinanie kuponów od dawnych osiągnięć. Obie Ewy - przy odrobinie chęci i mocniejszym wsparciu promotorskim - mogłyby jeszcze dostać znaczące walki w zawodowym boksie - mówi nam Kacper Bartosiak, dziennikarz "W Ringu". - Nie zaglądając szczególnie w metrykę: Tasha Jonas jest w tym samym wieku co Polki i niedawno zdobyła trzy tytuły (w tym ten należący swego czasu do Piątkowskiej). W 2022 roku miało nawet dojść do walki Jonas - Piątkowska, ale Ewa jednak nie wróciła do boksu. W ostatnich latach na polskim rynku pojawiła się przestrzeń na walki freakowe, które generują zdecydowanie większe przychody i zainteresowanie mediów niż pojedynki sportowe. Mając to wszystko na uwadze, decyzja obu pięściarek nie wydaje się dziwna, choć na pewno jest na swój sposób smutna - żali się Kacper Bartosiak.

W ostatnim czasie pojawiło się światełko w tunelu. W 2021 r. nastoletnie Polki zdobyły w Kielcach aż siedem medali młodzieżowych mistrzostw świata, a niedawno zmarły Grzegorz Skrzecz od lat powtarzał, aby uważnie śledzić rozwój Nikoli Prymaczenko.

- Przyszłość polskiego boksu jest kobietą. Mamy mnóstwo utalentowanych zawodniczek w różnych kategoriach wagowych, a praca Tomasza Dylaka, trenera kadry kobiet, rokuje pod każdym względem - podsumowuje Bartosiak. - Niestety, konflikt na linii IBA-MKOl może sprawić, że nie wszystko ułoży się po naszej myśli. Gdyby nie zamieszanie wokół przyszłości boksu na igrzyskach, to byłbym w stanie się nawet założyć, że to właśnie któraś z pań zakończy w 2024 lub 2028 roku trwającą od 1992 roku olimpijską posuchę w boksie. Nikola Prymaczenko, Wiktoria Rogalińska, Oliwia Toborek, Barbara Marcinkowska czy Martyna Jancelewicz - to tylko kilka nazwisk bardzo dobrze rokujących młodych pięściarek - kończy.

Więcej o: